Znalezienie dorywczego zajęcia w lecie nie powinno być problemem. Jak wynika z raportu agencji zatrudnienia Manpower, liczba miejsc będzie o 12–15 proc. większa niż rok temu
Ekspertów to nie dziwi, bo polska gospodarka nie zwalnia tempa. Przy nowych inwestycjach pełne ręce roboty mają m.in. firmy budowlane. Rosnący eksport sprawia z kolei, że o przestoju nie ma mowy w sektorze produkcyjnym i przetwórczym. Hotelarze i gastronomia już szykują się na szturm ze strony turystów. Do tego, jak zauważa Michał Koleśnikow, analityk Banku BGŻ, zapowiadają się dobre zbiory owoców i warzyw.
– Najwięcej ofert mamy z ośrodków call center. To praca głównie dla młodych osób. Wymaga jedynie półgodzinnego przeszkolenia. Zarobki wahają się od 1,8 do 2,5 tys. brutto – informuje Krzysztof Inglot, rzecznik prasowy Work Service.
W Ochotniczych Hufcach Pracy najwięcej ofert jest w gastronomii, handlu, usługach, przetwórstwie spożywczym, przemyśle, budownictwie. Sporo miejsc pracy można także znaleźć w działalności reklamowej. OHP przewidują, że z ich propozycji skorzysta ok. 40 tys. młodzieży.
Z ofert Hufców można korzystać już od 16. roku życia, jednak w przypadku niepełnoletnich wymagana jest zgoda rodziców lub opiekunów. Anna Szymańska zaznacza przy tym, że dla niepełnoletnich jest najmniej ofert, choć w tej grupie liczba chętnych do pracy w wakacje z roku na rok rośnie. Takie osoby mogą być zatrudnione tylko przy pracach lekkich i nietrwających dłużej niż sześć godzin dziennie (siedem, jeśli ukończyły 17 lat). Znacznie większy wybór mają osoby dorosłe.
– W sektorze produkcyjnym jest do obsadzenia 6–8 tys. wakatów. Przykładem jest producent AGD z Wielkopolski, który szuka na wakacje 100 osób do pracy. Wynagrodzenie wynosi 2,25 tys. zł brutto – podaje przykład Krzysztof Inglot.
Ponad 2,3 tys. wakatów jest do obsadzenia w sektorze logistycznym i magazynowym. Ta branża poszukuje osób do pracy przy konfekcjonowaniu zamówień, przepakowywaniu.
Najmniej jest ofert pracy sezonowej w rolnictwie. Ale nie dlatego, że jej nie ma. Jak usłyszeliśmy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Grójcu, oferty rzadko tam trafiają, bo właściciele gospodarstw dogadują się bezpośrednio z poszukującymi pracy. Poza tym osoby zatrudniane w gospodarstwach rolnych to często przybysze zza wschodniej granicy. Od lat utrzymują kontakty z polskimi rolnikami, a umowy z nimi są zawierane natychmiast, bo nie targują się o stawki.
Zdaniem Krzysztofa Inglota, napływ pracowników ze Wschodu jest widoczny także w innych branżach. Jest ich więcej niż w latach poprzednich, co wpływa negatywnie na stawki tymczasowej pracy, zwłaszcza tej oferowanej blisko granicy.
– W większych aglomeracjach stawki zwiększyły się nawet o 15–20 proc. w porównaniu z ub.r. – zaznacza Tomasz Walenczak, dyrektor operacyjny w agencji zatrudnienia Manpower.
Osoby znające choć trochę języki obce szukają pracy na wakacje poza Polską. W Niemczech mogą otrzymać nawet 1,5 tys. euro za miesiąc. Odpływ pracowników za granicę to problem dla lokalnych firm. Obawiają się, czy uda im się zapełnić wszystkie wolne wakaty, a tym samym utrzymać produkcję w czasie wakacji.
– Mamy odzew na ogłoszenie. Za tydzień organizujemy spotkanie rekrutacyjne i wówczas przekonamy się, czy jest komplet pracowników. Chcemy zatrudnić dodatkowo 50 osób – usłyszeliśmy w Zakładzie Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego „Rolnik” w Bujakowie. ©?
FELIETON
Plażuj i pracuj
Szukając letniej pracy dla dorastającego syna, znalazłem jeszcze jeden powód, żeby żałować upływu czasu. Świat się zmniejszył i stoi przed nim otworem. Internet pozwala znaleźć pracę za granicą bez ruszania się z domu, a polskie dochody, chociaż wciąż niższe niż w bogatym świecie, nie zmuszają już do zabierania w drogę zapuszkowanego wyżywienia.
Przy okazji zamieniłem się w zrzędzącego ojca, serwując przyszłemu globtroterowi historię z końca ubiegłego wieku, zaczynającą się od formułki „za moich czasów...”. Wtedy praca w Skandynawii nie była przecież legalna. Miała wielką zaletę, bo w dwa miesiące zarabiało się tyle, co rodzice w Polsce przez pół roku, ale za pierwszym razem płynęło się przecież w ciemno, pytając ludzi na prowincji o dorywcze zajęcia.
Dziś dzięki internetowi w godzinę skompletowaliśmy listę sezonowych ofert z całej Europy dla niewykwalifikowanego osiemnastolatka. Dzięki znajomości języków można rozszerzyć poszukiwania poza zmywanie, zbieranie truskawek albo malin, warzyw czy tulipanów. Przykład: sprzedawca napojów na greckiej plaży przy hotelu pełnym angielskich emerytów. Dodatkowo sprzątanie i udzielanie prostych informacji. Można próbować. Jeszcze lepsze: pomoc kuchenna w restauracji ośrodka wypoczynkowego na Korsyce. Pełne szkolenie i wyżywienie. Zakwaterowanie w namiocie, ale minimalna miesięczna pensja, jakby nie było, od tego miesiąca podniesiona przez rząd w Paryżu do 1457 i pół euro.
Za dwa, trzy lata – rozmarzyliśmy się – można wybrać się jeszcze dalej. Polska ma przecież umowy typu Working Holiday Scheme z Nową Zelandią i Kanadą. Polacy mogą tam legalnie pracować, nawet przez rok, pod warunkiem że mają kieszonkowe i pieniądze na bilet powrotny oraz trzydzieste urodziny przed sobą. Szkoda, że nie jestem młodszy.