"Podwyżka do 1850 zł będzie oznaczała, że choć płaca minimalna w dużych miastach będzie stanowiła tylko niecałe 35 proc. płacy średniej, to jednak będą też takie regiony w Polsce, gdzie będzie to ponad 60 proc. średniego wynagrodzenia w danym regionie. W takiej sytuacji musimy się liczyć z silną presją na wzrost wydajności pracy i redukcję zatrudnienia" - ocenił ekspert Lewiatana.

Poinformował też, że Konfederacja przeprowadziła sondaż wśród przedsiębiorców należących do niej, z którego wynikało, że płaca minimalna powinna w przyszłym roku wynosić 1800 zł. "Obawiamy się, że podniesienie płacy minimalnej aż o 6 proc., czyli 100 zł, spowoduje redukcję zatrudnienia pracowników o niskich kwalifikacjach, w małych firmach zlokalizowanych w biedniejszych regionach kraju" - wskazał.

Dodał, że z sondażu wynikało ponadto, iż podwyżka jaką proponuje rząd najbardziej uderzy w firmy z kilku branż. "Najbardziej tej zmiany obawiają się przedstawiciele gastronomii, hotelarstwa, handlu i usług sprzątania" - wymienił.

Mordasewicz stwierdził też, że wzrost płacy minimalnej spowoduje podwyższenie pozostałych wynagrodzeń w przedsiębiorstwach, gdyż należy zachować właściwe relacje pomiędzy wynagrodzeniami a kwalifikacjami i wydajnością pracy poszczególnych pracowników. "To wywoła presje na wzrost wydajności pracy i redukcję zatrudnienia" - podkreślił.

Zwrócił też uwagę, że podniesienie płacy minimalnej o 100 zł dla pracownika oznaczać będzie dla pracodawcy wzrost kosztów o ponad 130 zł, gdyż "trzeba uwzględnić wszystkie pochodne, jak m.in. składki na ubezpieczenie społeczne czy absencję chorobową". Ekspert Lewiatana wyraził też opinię, że rząd powinien wyjść naprzeciw małym firmom i zmniejszyć im koszty administracyjne, które "są dla nich największą dolegliwością". "Jeżeli rząd podnosi koszty pracy w małych firmach, konieczne jest, by zrównoważył to zmniejszeniem obciążeń administracyjnych takich firm" - mówił. (PAP)