Związkowcy stawiają sprawę jasno. Naszym najważniejszym postulatem jest zamiana umów śmieciowych na stałe umowy o prace - mówi PAP szef OPZZ Jan Guz. Przekonuje, że uelastycznienie czasu w Polsce jest bardzo duże. Los pracownika jest niepewny i nie ma on możliwości korzystania ze świadczeń, na przykład nie może wziąć kredytu - mówi Guz.

Z taką argumentacją nie zgadzają się pracodawcy. "Powinniśmy przejść do jednego typu umowy. Byłaby to umowa bardziej elastyczna niż umowa na stałe, ale dająca większą stabilność zatrudnienia niż umowa okresowa. Wszyscy Polacy pracowaliby na takich samych warunkach, a okres wypowiedzenia byłby uzależniony od długości stażu pracy u danego pracodawcy. Nie da się po prostu zmusić pracodawców do zatrudniania na stałe" - mówi PAP Mordasewicz.

Ograniczenie czasu trwania umów terminowych maksymalnie do 33 miesięcy oraz zmiany w długości okresów wypowiedzenia umów o pracę na czas określony - m.in. takie zmiany przewiduje projekt nowelizacji Kodeksu pracy, którym w środę zajmie się Sejm.

Pierwsze czytanie rządowego projektu zmian w Kodeksie pracy zaplanowano w Sejmie na środę wieczór. W uzasadnieniu do projektu, który powstał w resorcie pracy wskazano, że głównym celem zmian jest ograniczenie "nieuzasadnionego wykorzystywania umów o pracę na czas określony".

Obecne przepisy prawa pracy nie mówią o żadnych ograniczeniach, co do czasu trwania umów na czas określony. Obowiązuje jedynie ograniczenie, co do liczby takich umów - pracodawca może zatrudnić tę samą osobę tylko dwa razy na czas określony, trzecia umowa z mocy prawa staje się umową na czas nieokreślony. Warunkiem jest jednak, by przerwa między umowami nie przekraczała jednego miesiąca, co pracodawca może ominąć.