Zgodnie z przepisami kodeksu karnego osoba odmawiająca przyjęcia do pracy pracownika przywróconego przez sąd podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Z danych resortu sprawiedliwości wynika, że z tego tytułu co roku zostaje skazanych kilku przedsiębiorców.
– Myślę, że ci pracodawcy nie mieli świadomości, iż grozi im kara. Co więcej, nawet jej wykonanie nie zwalnia ich z realizacji orzeczenia przywracającego do pracy – wyjaśnia dr Monika Gładoch, radca prawny kancelarii M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy, ekspert Pracodawców RP.
Z kolei dr Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert Konfederacji Lewiatan, uważa, że brak realizacji orzeczeń sądu może być świadectwem tego, jak bardzo zaogniony był konflikt między stronami stosunku pracy. Twierdzi, że w skrajnych sytuacjach nawet perspektywa odpowiedzialności karnej nie jest w stanie skłonić pracodawcy do wykonania orzeczenia.
– Sądy mają możliwość przyznania odszkodowania zamiast przywrócenia do pracy. Niestety brak możliwości współpracy z przywróconym do pracy podwładnym nie zawsze jest dostrzegany przez sąd i stąd biorą się późniejsze problemy – mówi Grażyna Spytek-Bandurska.
Problem inaczej widzą związkowcy. – Mamy sygnały, że część pracodawców niejako mści się na przywróconych. Często takie działania ocierają się o mobbing i dyskryminację. Takie osoby mają gorsze warunki pracy i często są piętnowane towarzysko. Takie działania mają skłonić ich do odejścia – stwierdza Paweł Śmigielski, ekspert OPZZ.
Rozwiązaniem problemu mogłoby być odszkodowanie wypłacane pracownikowi przywróconemu do pracy, jeśli pracodawca nie widziałby możliwości dalszej współpracy.
– Kilka miesięcy temu rozmowy na ten temat były prowadzone z Ministerstwem Pracy i partnerami społecznymi. Idea jednak upadła – informuje dr Monika Gładoch.
Strona związkowa uznała bowiem, że firmy nie powinny mieć możliwości uwolnienia się od wykonania wyroku przywracającego do pracy. – Możemy jednak porozmawiać o podniesieniu odszkodowań, które sądy przyznają niesłusznie zwolnionym pracownikom. Obecnie osoba decydująca się na odszkodowanie może otrzymać jedynie trzymiesięczne zarobki. Dlatego duża część niesłusznie zwolnionych decyduje się walczyć o powrót do pracy – uważa Paweł Śmigielski.
Jego zdaniem gdyby odszkodowanie za niegodne z prawem albo nieuzasadnione zwolnienie wzrosło do 12–krotności zarobków, wówczas z pewnością duża część pracowników zrezygnowałaby z walki o powrót do firmy.