Uchodźcy z Ukrainy zaczynają zasilać nasz rynek cierpiący na deficyt rąk do pracy. Pojawia się sporo ofert dla kobiet.

Agencje zatrudnienia mówią o prawdziwym boomie na ich usługi. Gremi Personal ocenia, że liczba wakatów u jego klientów jest pięciokrotnie większa niż na początku ubiegłego roku. Firma Hays też potwierdza ogromne zapotrzebowanie na pracowników. Agnieszka Kolenda, dyrektor wykonawcza w Hays Poland, twierdzi, że w styczniu br. liczba zapytań była o 40 proc. większa niż pod koniec 2021 r., a porównując styczeń–luty 2022 r. do tego samego okresu przed rokiem, wzrost przekracza 60 proc.
Nadal, jak słyszymy, najbardziej poszukiwani są pracownicy budowlani, wysoko wyspecjalizowani robotnicy, jak spawacze, ślusarze, stolarze, pracownicy do produkcji i obsługi maszyn. Wielki popyt jest też w usługach, handlu, turystyce i gastronomii, transporcie, logistyce, e-commerce czy księgowości. Zapotrzebowanie jest zatem podobne jak przed rokiem, przy czym deficyt się zwiększył. – Jest to związane z tym, że polska gospodarka odradza się po pandemii – tłumaczy Tomas Bogdevic, dyrektor generalny Gremi Personal.
Szybko, jak zaznaczają przedstawiciele agencji, rośnie też liczba kandydatów do pracy z Ukrainy. Gdzie i na co mogą liczyć? – Poznań i Wielkopolska, Śląsk i Dolny Śląsk to te rejony, gdzie stopa bezrobocia jest niska, a duże jest zapotrzebowanie na pracowników. Tymczasem na razie najwięcej sygnałów o poszukujących zatrudnienia otrzymujemy z rejonu Lublina, Rzeszowa oraz z Warszawy. Na wschodzie kraju mamy pracodawców, którzy poszukują pracowników, ale mogą nie być w stanie przyjąć tak dużej ich liczby. W Warszawie tworzą się natomiast perspektywy zatrudnienia głównie dla specjalistów – mówi Mateusz Żydek, rzecznik Randstad Polska.
Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service, mówi, że firmy poważnie podeszły do tworzenia miejsc pracy, zwłaszcza dla kobiet. – Sankcje na Rosję już przynoszą skutek. Do Polski spływają nowe zamówienia, m.in. z sektora automotive. Mamy np. 350 ofert pracy przy produkcji tapicerek samochodowych i 700 przy wiązkach elektrycznych. Tę pracę z powodzeniem mogą wykonywać właśnie kobiety – mówi. – Za chwilę też rusza sezon hotelarsko-gastronomiczny. Ta branża w ostatnich latach borykała się z brakiem rąk do pracy. Teraz już spływają oferty, zwłaszcza do pracy w recepcji, w kuchni i dla kelnerek.
Dagmara Chmielewska z zakładu produkującego rozdzielnice do turbin wiatrowych mówi, że przed wojną zatrudniała ok. 400 osób z Ukrainy. Teraz ma oferty dla 40. Połowę już zatrudniła, a kolejne są w trakcie dopełniania formalności. – To typowa praca przy obsłudze magazynu, pakowaniu. Ale mamy też nowe oferty, np. w recepcji. I tylko tu stawiamy wymóg znajomości polskiego i angielskiego. W pozostałych przypadkach język nie jest wymagany. Wśród naszych brygadzistów są Ukraińcy i oni we wszystkim pomogą – podkreśla.
Mirosław Sobczyk, szef firmy drukarskiej ZAPOL, opisuje, że codziennie ma zapytania o pracę dla uchodźców. – I ją mam. Szukam ok. 15 osób do prac ręcznych, ale wymagających precyzji, w której świetnie odnajdują się kobiety. Wiem, bo już od lat zatrudniam Ukrainki. To stanowiska introligatorskie, przy składaniu i klejeniu książek – opisuje. W ten sposób pomaga też swoim pracownikom, którzy do Polski ściągają rodziny.
Ewa Żabińska-Lubowiecka, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Stylistów Paznokci Fantasmagorie i prezes Federacji Beauty, mówi o gigantycznym ruchu w branży. W porównaniu do czasu sprzed wojny wzrósł o 500 proc. – Dzwonią do mnie z gabinetów i mówią, że mają wakaty. Wrzucamy te informacje w media społecznościowe i szybko jest odzew – opisuje. Przekonuje, że to sytuacja win-win, bo Ukrainki nie mają wygórowanych oczekiwań finansowych, a chętnie korzystają np. z pomocy przy znalezieniu mieszkania. – Są potrzebne kosmetyczki, stylistki paznokci itd. Zdarzają się osoby z dużym doświadczeniem, certyfikatami, które zdobywały na Zachodzie – dodaje.
Na portalach ogłoszeniowych są setki ofert potencjalnych pracowników. Dotyczą zwłaszcza pracy fizycznej, opieki nad osobami starszymi i dziećmi. Ale ogłaszają się też specjaliści – tłumacze, elektrycy, informatycy.
Pełno jest też ofert od firm, które pracę chcą dać. Na przykład w butiku internetowym w Łodzi, w fabryce czekolady w Wadowicach. W Wałbrzychu jest praca w lodziarni. Na profilu „Olkusz pomaga Ukrainie” kolejnych kilkadziesiąt ofert: cukiernik, ekspedientka, fryzjerka, mechanik, elektryk, spawacz... Gdy dzwonimy z prośbą o szczegóły, często słyszymy, że oferujący pracę sam pochodzi z Ukrainy, a do Polski przyjechał kilka lat temu lub pracodawcy mają wśród dotychczasowych pracowników Ukraińców i chcą w ten sposób wyrazić z nimi solidarność.
4 marca 2022 r. Rada UE przyjęła dyrektywę wprowadzającą tymczasową ochronę w związku z masowym napływem osób uciekających z Ukrainy na skutek wojny. Daje ona prawo legalnego pobytu i dostęp do rynku pracy w całej Unii dla wszystkich obywateli Ukrainy oraz państw trzecich wyjeżdżających z tego kraju po 24 lutego. Może to spowodować odpływ przyjezdnych z Polski. – W perspektywie długoterminowej istnieje taka możliwość, ale na pewno nie stanie się to od razu – twierdzi Tomas Bogdevic. – Po pierwsze większość uchodźców nadal ma nadzieję, że szybko wrócą do domu. Po drugie dziś nie mamy do czynienia z migracją zarobkową, tylko z ucieczką przed wojną – tłumaczy.
Większość uchodźców nadal ma nadzieję, że szybko wrócą do domu