- Uciekliśmy spod gilotyny - tak kompromis w sprawie dyrektywy wdrożeniowej w sprawie egzekwowania dyrektywy dotyczącej delegowania pracowników ocenia Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy. - Związki zawodowe, nacjonaliści i organizacje pracodawców tzw. starej Unii mówili jednym głosem i zawarli nieformalny sojusz, którego celem było ograniczenie obecności polskich firm w takich krajach jak Francja, Belgia czy Niemcy. Uważamy, że w obecnym kształcie dyrektywa utrudni dyskryminację na poziomie prawnym. Wygląda jednak na to, że walka przenosi się na szczebel polityczny, lokalny i biznesowy - uważa Schwarz.
Dyrektywa wdrożeniowa, nad którą trwają pracę w Brukseli, ma na celu poprawę praktycznego stosowania dyrektywy z 1996 roku, która dotyczy pracowników wysyłanych za granicę. Projekt wprowadza m.in. obowiązek notyfikacji zamiaru delegowania państwu, które przyjmuje zatrudnionego, przechowywania dokumentów pracowniczych w miejscu świadczenia obowiązków i tłumaczenia ich na język danego państwa oraz zapewnienia stałego pełnomocnika do kontaktów z władzami.
Porozumienie, które w lutym osiągnął Parlament Europejski, Rada UE i Komisja, zakłada również, że każdy kraj będzie musiał stworzyć stronę internetową, na której znajdą się informacje na temat warunków zatrudnienia, które obowiązują na danym terytorium, jak i instytucji, do których można składać skargi w przypadku łamania prawa.
Solidarna odpowiedzialność wykonawców
Przepisy, które zaczną obowiązywać najprawdopodobniej w kwietniu 2016 roku, wprowadzają również tzw. mechanizm solidarnej odpowiedzialności wykonawców w sektorze budownictwa, zakładający np. kary dla firm zamawiających usługi, jeśli podwykonawca nie płaci wynagrodzeń delegowanym pracownikom. Dodatkowo kraje członkowskie będą mogły wprowadzić alternatywne rozwiązania w postaci sankcji finansowych nakładanych na wykonawcę. Państwa będą zobowiązane do uznawanie kar finansowych nakładanych na przedsiębiorcę w innym kraju UE.
Trudne negocjacje dotyczyły również porozumienia w sprawie środków kontrolnych stosowanych przez kraje UE wobec zagranicznych usługodawców. Zgodnie z uzgodnieniami państwa członkowskie będą miały pełną swobodę w ich doborze, pod warunkiem, że instrumenty te będą uzasadnione i proporcjonalne. Komisja Europejska ma prawo zbadać ich zgodność z prawem unijnym.
- Toczyła się walka między koncepcją zamkniętej listy kontrolnej a zupełną swobodą - tłumaczy Stefan Schwarz. - W kompromisie wypracowano tzw. listę hybrydową. Co prawda lista środków może być dowolnie poszerzona przez państwo członkowskie, ale pod warunkiem, że zostaną ona opublikowane na specjalnej stronie internetowej i zakomunikowane Komisji Europejskiej - tłumaczy prezes Inicjatywy Mobilności Pracy, podkreślając jednocześnie, że w trakcie negocjacji zrezygnowano z kryterium "niedyskryminacyjności" instrumentu kontrolnego.
Kompromisowy kształt projektu w niektórych swoich fragmentach wciąż budzi wątpliwości przedsiębiorców. - Jednym z kryteriów oceny, czy mamy do czynienia z legalnym delegowaniem jest to, czy pracodawca zapewnia pracownikom zakwaterowanie i w jaki sposób są rozliczane jego koszty - tłumaczy Radosław Gałka, ekspert Polskiej Izby Handlu. - Jest to zapis bardzo niejasny i nie wiadomo, jak będzie interpretowany w trakcie kontroli. Nie wiadomo, czy zapewnienie zakwaterowania będzie obowiązkowe, czy nie. Nie wiadomo również, czy pracownik powinien ponosić jego koszty - dodaje Gałka.
Polskie firmy obawiały się również wprowadzenia przepisu uniemożliwiającego wysyłania na stanowiska, które wcześniej było już zajęte przez innego delegowanego pracownika. W praktyce mogło to oznaczać jednorazowość danego miejsca pracy. Ostatecznie do dyrektywy wdrożeniowej dołączono deklarację potwierdzającą, że zastępowalność jest dozwolona i nie świadczy o nielegalności delegowania.
- Jako środowisko uważamy, że dyrektywa została wypracowana przez polski rząd na bardzo dobrych warunkach świadczących o wolności handlu i usług w UE - uważa prezes Polskiej Izby Handlu Waldemar Nowakowski. - Natomiast mimo wszystko polscy przedsiębiorcy spotykają się z przykładami dyskryminacji - zaznacza.
Francja zaostrza przepisy
Z taką sytuacją spotykają się m.in. polskie firmy świadczące usługi na rynku francuskim. - Ten fenomen wynika niewątpliwe z sytuacji politycznej i historycznej oraz nacisków ze strony związków zawodowych. Dwa hasła, jakie niemal co dzień pojawiają się w prasie francuskiej, to "nieuczciwa konkurencja" i "dumping społeczny" - mówi Hanna Stypułkowska-Goutierre, prezes Polskiej Izby Handlowo-Przemysłowej we Francji. - Problem dotyczy głównie sektora budowlanego, przewozowego oraz agencji pracy tymczasowych - wymienia prezes, podając jednocześnie przykład dokumentu rozesłanego przez Francuską Federację Budowlaną, w którym lokalne firmy zachęca się do walki z pracownikami delegowanymi za pomocą donosów składanych do inspekcji pracy. Do Polskiej Izby Handlu docierają również informacje o wzmożonych i często nieuzasadnionych kontrolach, którym poddawane są polskie firmy świadczące usługi na francuskim rynku.
Francja - jeden z głównych, obok Belgii i Niemiec, orędowników wprowadzenia wyżej opisanej dyrektywy pracuje również w trybie przyspieszonym nad wprowadzeniem dwóch ustaw zaostrzających krajowe przepisy. Pierwsza zmienia zasady funkcjonowania inspekcji pracy, która będzie mogła nakładać na przedsiębiorców natychmiastowe sankcje finansowe, zamiast rozpatrywania spraw w trakcie długotrwałej procedury karnej. Projekt zakłada również rozpatrywanie niektórych wykroczeń przez sąd w jednoosobowym składzie, podczas przyspieszonej procedury za zamkniętymi drzwiami. Drugi projekt dotyczy wprowadzenia solidarnej odpowiedzialności zamawiającego za łamanie przepisów przez podwykonawcę delegującego pracowników.
Dyrektywa wdrożeniowa w sprawie egzekwowania dyrektywy 96/71 WE dotyczącej delegowania pracowników musi zostać przyjęta przez Komitet Stały Przedstawicieli (COREPER), Komisję Zatrudnienia i Spraw Społecznych PE oraz sam Parlament Europejski, najprawdopodobniej podczas kwietniowej sesji plenarnej.