Szefowie jednostek samorządowych coraz chętniej ściągają do pracy specjalistów z rynku. Ci zarabiają więcej od urzędników, ale też łatwiej rozliczyć ich z powierzonych im zadań
Kontrakt menedżerski może stać się remedium na problemy gmin. Samorządy coraz śmielej sięgają po specjalistów od zarządzania i zawodowych menedżerów. Oddelegowują ich do najtrudniejszych spraw, z którymi zwykły urzędnik sobie nie radzi. Menedżerowie wyciągają więc z finansowego dołka szpitale i instytucje kulturalne, czy planują komercjalizację obiektów, do których urzędy muszą co roku dokładać.

Na kontrakcie

Kraków pozyskał osoby na kontrakty menedżerskie w trzech placówkach zdrowotnych: do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego (czas trwania zatrudnienia to okres 2010–2013), Szpitala Miejskiego Specjalistycznego im. G. Narutowicza (kontrakt do 2019 r.) oraz Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego (na okres 2007–2013).
– Wynagrodzenie stanowi czterokrotność przeciętnej miesięcznej pensji w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w czwartym kwartale roku poprzedniego – tłumaczy Jan Machowski z krakowskiego urzędu miasta.
Z kolei Gdańsk postawił na fachowe zarządzanie instytucjami kultury. W 2011 r. miasto zawarło cztery 3-letnie kontrakty: w przypadku Miejskiego Teatru Miniatura, Gdańskiej Galerii Miejskiej, Instytutu Kultury Miejskiej oraz Europejskiego Centrum Solidarności.
Menedżerowie są ściągani także do działalności komercyjnej. W Toruniu kontrakt menedżerski ma prezes Toruńskiego Klubu Piłkarskiego Elana Sportowa Spółka Akcyjna. Z kolei Łódź zatrudniła na kontrakt menedżerski prezesa Atlas Areny, któremu – sądząc po gwiazdach, jakie grały tam na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy – udało się zaznaczyć obiekt na koncertowej mapie Europy.

Lepsi specjaliści

Samorządowcy przyznają, że kontrakty menedżerskie w ich przypadku to jeszcze nie jest zjawisko masowe, ale perspektywiczne.
– Są dwie metody zarządzania majątkiem samorządowym – opieranie się na własnych kadrach, lub w szczególnych przypadkach poszukiwanie osób, które się w tym specjalizują – tłumaczy Marek Miros, burmistrz Gołdapi i wiceprezes Związku Miast Polskich (ZMP).
Jego zdaniem poszukiwanie specjalistów na zewnątrz nie jest oznaką braku kompetencji i desperacji ze strony przedstawicieli sektora publicznego, tylko poszukiwaniem najbardziej efektywnych rozwiązań w trudnych czasach.
– Lepiej płacić więcej fachowcowi, niż średnio osobom, które nie dałyby sobie rady. Urzędnik nie jest omnibusem, dlatego kontrakty menedżerskie w trudnych obszarach to dobry kierunek. Służba zdrowia na pewno do nich należy. Dlatego warto wydać pieniądze na takich specjalistów, którzy mogą wyprowadzić placówki z finansowego dołka – dodaje wiceprezes ZMP.
Zdaniem Pawła Solocha, eksperta Instytutu Sobieskiego w zakresie administracji publicznej, samorządy mają jeszcze jeden powód do obsadzania osób na kontrakcie menedżerskim.
– W ten sposób nie narażają się na zarzut, że z ich powodu puchnie administracja – twierdzi. W oficjalnych statystykach osoby z kontraktami menedżerskimi zazwyczaj nie są brane pod uwagę. Jak wynika z „Raportu o stanie samorządności terytorialnej w Polsce” przygotowanego pod kierownictwem prof. Jerzego Hausnera, w 2011 r. w administracji samorządowej zatrudnionych było ponad 235 tys. osób. (dla porównania, w administracji państwowej pracowało wówczas niewiele ponad 182 tys. osób). A jeszcze w 2000 r. w strukturach pracowało tam zaledwie 162 tys. osób. Samorządy tłumaczą tę tendencję rosnącą liczbą zadań, które wymagają dodatkowych rąk do pracy. Ale zdaniem Pawła Solocha taki outsourcing usług (według niego kontrakt menedżerski jest jedną z form tego zjawiska) nie zawsze musi oznaczać oszczędności.
– Widać to na przykładzie Warszawy. Stołeczny ratusz zatrudnia ok. 200 prawników, a i tak drobne sprawy prawne zleca się zewnętrznym kancelariom – podkreśla ekspert.

Przykład z rządu

Impuls samorządom dał rząd. Ministerstwo Skarbu wylicza, że w latach 2009–2012 kontrakty menedżerskie zawierane były w pięciu spółkach z jednoosobowym lub większościowym udziałem Skarbu Państwa: Operator Gazociągów Przesyłowych GAZ-SYSTEM S.A. (od 2009 r.), PGE Polska Grupa Energetyczna SA (od 2009 r.), ENEA SA (od 2011 r.), ENERGA SA (od 2012 r.) oraz Bumar Sp. z o.o. (od 2012 r.). Resort nie ujawnia jednak wysokości zarobków poszczególnych menadżerów. – Dysponentami wiedzy na temat warunków, na jakich zostały zawarte kontrakty menedżerskie, są ich strony. Stanowią one tajemnicę przedsiębiorstwa – mówi Katarzyna Kozłowska, rzecznik Ministerstwa Skarbu Państwa.
Zupełnie inaczej rząd podszedł do kwestii transparentności kontraktu podpisanego z prezesem spółki PL.2012+ Marcinem Herrą. W końcu dawnemu specjaliście od marketingu w Grupie Lotos powierzono niebagatelne zadanie – uchronić warszawski Stadion Narodowy przed bankructwem. Herra zadaniu podołał – mimo poważnych obaw UEFA co do stanu przygotowań Polski do Euro 2012, impreza przebiegła bez większych wpadek. Z kolei wyniki finansowe warszawskiej areny obecnie przewyższają o 5,5 mln zł przyjęty biznesplan, a w 2015 r. stadion ma wyjść na plus. Być może dlatego burza wokół gigantycznych premii dla członków zarządu PL.2012 (Herra oraz jego zastępca Andrzej Bogucki otrzymali po 1,3 mln zł) trwała tak krótko.

Rozliczanie efektami

Kontrakty menedżerskie w Polsce często kojarzą się z horrendalnymi wynagrodzeniami i premiami. A to nie sprzyja ich stosowaniu w samorządach, które dysponują przecież publicznymi pieniędzmi. Ale publicysta i prezes Polskiej Izby Dyrektorów (PID) Andrzej Nartowski uzasadnia motywacje samorządów.
– Łatwiej jest rozliczać osobę z kontraktem menedżerskim, bo ma jasno określone zadania do wypełnienia. Brak realizacji tych celów oznacza rozwiązanie kontraktu. Zakończenie współpracy na podstawie umowy o pracę jest dużo trudniejsze, a orzecznictwo sądów w tej kwestii jest nieprzewidywalne – mówi Nartowski.
Ważna jest także kwestia mentalności.
– Urzędnik z natury jest od urzędowania, a nie od zarządzania. Nie odpowiada za swoje błędy, menedżer tak. Przyjęło się, że jeśli szpitalem zarządza lekarz, to on często żongluje wartościami takimi jak ratowanie ludzkiego życia, by uzasadnić kolejne wydatki i straty na działalności placówki. Podobnie jest, gdy instytucjami kultury zarządzają artyści, dla których często sztuka jest ważniejsza niż wyniki finansowe. Menedżer patrzy na słupki i liczby. I wie, że z nich zostanie rozliczony – mówi prezes PID.
Menedżer zatrudniony w spółce jednego z miast wojewódzkich w nieoficjalnej rozmowie z DGP przyznaje: – Osoby z sektora prywatnego chętnie przechodzą do publicznego na kontrakt menedżerski, bo pozornie wydaje im się, że to bezpieczna i dobrze płatna fucha – mówi.
Dodaje, że decydując się na współpracę z samorządem, nie miał świadomości, że będzie wystawiony na aż taką krytykę.
– Czasem mam wrażenie, że nie patrzy się na sukcesy, ale tylko czeka na to, by dać po uszach. Praca jest ciekawa i pełna wyzwań, ale często dają o sobie znać względy polityczne. A to rzutuje na aspekty merytoryczne wykonywanych obowiązków – przyznaje.