Nowe osoby kierujące instytucjami publicznymi chętnie zmieniają dyrektorów generalnych. Z takim samym zaangażowaniem dokonują zmian organizacyjnych. Te sprzyjają zatrudnianiu nowych osób, często z polecenia. Jednocześnie etaty tracą osoby, które np. sympatyzowały z innym ugrupowaniem politycznym.
Zwalnianie urzędników w administracji państwowej / Dziennik Gazeta Prawna
– Najwięcej zmian statutów przeprowadza się przy okazji wymiany ekipy rządzącej. A przecież nie ma takiego prawnego obowiązku. Bywały też takie sytuacje, że likwidowano departamenty, a po kilku miesiącach ponownie je przywracano – potwierdza dr Aleksander Proksa, były wieloletni sekretarz rady ministrów.
Tłumaczy, że dokonywanie zmian organizacyjnych w razie powołania nowego ministra stało się niemalże zasadą. Dzięki temu może on zatrudnić na stanowiskach merytorycznych zaufane mu osoby.

Statuty do zmiany

Obecnie statut zmienia m.in. Ministerstwo Skarbu Państwa, którego szefem pod koniec kwietnia 2013 r. został Włodzimierz Karpiński. Część komórek jest likwidowana, inne tworzone na nowo.
– Projekt ten jest odzwierciedleniem zadań, przed którymi stoi resort skarbu. Na pierwszym planie nie będą już tylko przekształcenia własnościowe, ale też efektywny nadzór właścicielski i profesjonalizacja rad nadzorczych. Do tego dochodzi konieczność zarządzania trudnymi procesami, jak likwidacje i upadłości spółek – wyjaśnia Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzecznik prasowy Ministerstwa Skarbu Państwa.
Na pytanie, czy dyrektorzy likwidowanych komórek stracą pracę i prowadzony będzie nabór nowych osób, czy też dotychczasowi przejdą do nowych jednostek, nie była w stanie odpowiedzieć.
– O szczegółach zmian i ewentualnych konkursach będzie można mówić po wejściu w życie zmian – dodaje.
Zmiany statutów mogą też prowadzić do poszerzenia liczby zatrudnionych. Na tej podstawie nowa komórka zacznie dziś funkcjonować w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego.
– Te zmiany wynikają z przepisów międzynarodowych – mówi Marta Chylińska, rzecznik prasowy Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Dodaje, że konieczne było utworzenie biura zarządzania bezpieczeństwem w lotnictwie cywilnym.

Szczególne potrzeby

Co ciekawe, urzędy tworzą też departamenty lub biura, jeśli pojawia się nowy problem lub trzeba opracować ustawę. Na przykład w resorcie edukacji narodowej powstał departament współpracy z samorządami, a w Ministerstwie Środowiska w kwietniu tego roku do konsultacji wysłano zmianę statutu, która polegała na dodaniu do struktury biura do spraw węglowodorów.
– Ta zmiana miała być odpowiedzią na poszukiwanie gazu łupkowego i konieczność współpracy z innymi urzędami. Do 7 października można składać oferty na stanowisko dyrektora – zapewnia Paweł Mikusek, rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska.
Również w resorcie obrony narodowej swego czasu powstało biuro obrony przeciwrakietowej, gdy jeszcze była dyskusja o budowie w Polsce tarczy antyrakietowej.
– Po nowelizacji statutu ministerstwa dotyczącej wykreślenia ze struktur urzędu biura obrony przeciwrakietowej nastąpiło jego oficjalne rozformowanie. Zatrudnieni w tej komórce stali się pracownikami Departamentu Polityki Bezpieczeństwa Międzynarodowego – wyjaśnia ppłk. Jacek Sońta, rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej.

Dyrektor bez etatu

Szefowie urzędów chętnie zmieniają też osoby odpowiedzialne za politykę kadrową. W praktyce dyrektor generalny często traci stanowisko wraz z przyjściem nowego przełożonego. Ostatni taki przypadek miał miejsce w kancelarii premiera. Tam po przyjściu Jacka Cichockiego na stanowisko szefa rezygnację złożył dyrektor generalny, który był wieloletnim i doświadczonym urzędnikiem. Podobne roszady miały miejsce w resortach obrony narodowej i sprawiedliwości.
– Świeżo upieczony minister nie zawsze rozumie pojęcie służby cywilnej i konkursów na stanowiska. Często informuje dyrektora generalnego, że np. ma zatrudnić przysłowiowego pana Zenka i tyle. A jeśli ten się z tym nie godzi, to musi pożegnać się z posadą – opowiada były dyrektor generalny (obecnie również zajmuje wysokie rangą stanowisko urzędnicze poza administracją rządową).
W administracji rządowej wspomniani dyrektorzy zajmują 64 etaty. To z nimi nowi przyjmowani do pracy urzędnicy zawierają umowę. Z zasady stanowiska te nie mogą być polityczne. Osoba, która je zajmuje, powinna zajmować się wyłącznie zarządzaniem zasobami ludzkimi, a także środkami na wynagrodzenia. Tak jest tylko w teorii.
– Zmiany dyrektorów generalnych są częste. Ta posada nie gwarantuje stabilności – mówi Artur Górski, członek Rady Służby Cywilnej.
Z informacji szefa służby cywilnej prezentowanej w ubiegłym tygodniu w Sejmie wynika, że w 2012 r. rozpisano aż 22 nabory na stanowiska dyrektora generalnego. Z tego tylko część zakończyła się sukcesem. Pozostałe były powtarzane dwukrotnie, a w jednym przypadku nawet czterokrotnie.
– Ostatnio organizowaliśmy dwa konkursy na to stanowisko. Jeden odbył się w zeszłym roku i nie zakończył się wybraniem zwycięzcy. W tym roku odbył się drugi i wygrała go osoba, która wcześniej zajmowała stanowisko dyrektora biura ministra – potwierdza Paweł Mikusek.
W efekcie pojawiają się wątpliwości co do otwartości i konkurencyjności naboru.

Więcej swobody

Zdaniem ekspertów nowym szefom urzędów trzeba dać więcej swobody w zatrudnianiu osób merytorycznych, które sami uważają za właściwe. Taki postulat proponowała w ostatnim czasie kancelaria premiera. Na stanowiska kierownicze mogłyby startować osoby z kwalifikacjami, ale bez wymogu doświadczenia w administracji rządowej.
– Skoro szef urzędu ma odpowiadać za skuteczność w działaniu i realizacji powierzonych mu zadań, to powinien mieć możliwość swobodnego zatrudniania osób na stanowiskach merytorycznych, poza gabinetem politycznym – przekonuje dr Aleksander Proksa.
Według niego w każdym urzędzie powinno być kilka takich stanowisk, na których można byłoby zatrudniać pracowników nawet na podstawie umowy o pracę.
– Specjaliści z różnych dziedzin zatrudnieni na etacie będą się identyfikowali z urzędem lepiej niż pracujący na umowach-zleceniach lub o dzieło – dodaje.