Działacze ze związków zawodowych zamierzają negocjować w imieniu pracowników wszystkie porozumienia z pracodawcami. Także tam, gdzie nie mają swoich członków. Zdaniem ekspertów zatrudnieni nie powinni korzystać z pośredników.
Zmiany w kontraktach terminowych to niejedyne propozycje, jakie związki przygotowały i zamierzają przedstawić pracodawcom i stronie rządowej. Chcą również, by wszystkie porozumienia na szczeblu firmy, które kształtują stosunki pracy, negocjowały organizacje związkowe, a nie przedstawiciele pracowników wyłonieni w trybie przewidzianym w danym zakładzie.

Działacz gwarantem

W imieniu pracowników firm, w których nie ma związków, pracodawca zawierałby porozumienia z przedstawicielami właściwej struktury terenowej reprezentatywnej organizacji związkowej w rozumieniu przepisów ustawy z 6 lipca 2001 r. o Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych i wojewódzkich komisjach dialogu społecznego (Dz.U. nr 100, poz. 1080 ze zm.).
Załoga w drodze głosowania mogłaby wskazać wybrany związek. Dzięki temu byłby on upoważniony do prowadzenia rozmów z pracodawcą i zawarcia stosownego porozumienia.
– Takie rozwiązanie jest niepraktyczne. Naturalnym przedstawicielem załogi, tam gdzie nie ma związków, powinna być rada pracowników. Należałoby więc ustawowo zwiększyć jej kompetencje o możliwość zawierania porozumień – uważa prof. Jerzy Wratny z Uczelni Łazarskiego.
Dodaje, że w zakładach, gdzie taka rada nie funkcjonuje, zatrudnieni powinni sami wybierać swoich reprezentantów, a nie prowadzić dialog przez pośredników. Kodeks pracy powinien jednak określić tryb, w jakim ma się to odbywać.

Drogie odszkodowanie

Propozycje związkowców mają również sprawić, by pracodawcy rozważniej podejmowali decyzje o zwolnieniach. Ma ich do tego skłonić znacząca podwyżka wysokości odszkodowania za nieuzasadnione czy bezprawne zwolnienie. Obecnie muszą liczyć się z zapłatą rekompensaty w wysokości maksymalnie trzymiesięcznego wynagrodzenia. Po zmianach mogłaby ona wynieść nawet 12-krotność pensji.
– To dramatycznie zły pomysł. Jego efektem może być wycofanie się przedsiębiorców z umów na czas nieokreślony. Firmy będą ich unikać, bo ich wypowiedzenie należy uzasadniać. Ewentualna przegrana w sporze z pracownikiem może pociągać poważne skutki dla pracodawcy – podkreśla dr Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP.
Jej zdaniem, aby uniknąć ryzyka, zakłady będą podpisywać tylko kontrakty terminowe.
– Obecna wysokość odszkodowania, która obowiązuje od lat, sprawdza się i nie należy jej zmieniać – dodaje ekspert Pracodawców RP.
Niebezpieczeństwo proponowanych rozwiązań dla pracowników dostrzegają też inni specjaliści od prawa pracy.
– Postulaty związków mogą negatywnie oddziaływać na sytuację zatrudnionym, gdyż faktycznie stanowią usztywnienie norm prawa pracy. W konsekwencji może to zniechęcać firmy do tworzenia miejsc pracy – zauważa Joanna Jasiewicz, adwokat w kancelarii Gide Loyrette Nouel.
Być może pracodawcom łatwiej byłoby zaakceptować wysokość odszkodowania, gdyby jego wypłata była powiązana np. ze zwolnieniem z obowiązku ponownego zatrudnienia niechcianego pracownika.

Dłuższa próba

Za gest dobrej woli w stronę pracodawców można uznać zgodę związków na wprowadzenie możliwości wydłużenia zatrudniania na okres próbny (z 3 miesięcy do pół roku).
– Zdajemy sobie sprawę z tego, że obecny czas trwania umowy próbnej jest niewystarczający do sprawdzenia szczególnych kompetencji kandydata – twierdzi Paweł Śmigielski, ekspert OPZZ.
Potwierdzają to pracodawcy.
– Rozwiązanie przedstawione przez związki jest zbieżne z proponowanym ograniczeniem okresu zatrudnienia na podstawie umów czasowych. W wielu krajach okres próbny jest dłuższy niż 3 miesiące – ocenia Sławomir Paruch, radca prawny w kancelarii Raczkowski i Wspólnicy.
Jednak jego zdaniem nie ma żadnego powodu, aby decyzja o przedłużeniu okresu próbnego do pół roku była uzależniona od zgody związków. A tego również domagają się działacze.