ikona lupy />
Kolejarze spierają się z pracodawcą, który chce ograniczyć darmowe przejazdy pociągami dla ich rodzin. Czy takie bonusy mają w obecnej sytuacji ekonomicznej w ogóle rację bytu?
Z pewnością różnego typu deputaty to zaszłość poprzedniego systemu. Było to powszechnie stosowane rozwiązanie, zgodnie z którym pracownicy poszczególnych branż otrzymywali gratyfikacje w naturze związane z charakterem działalności przedsiębiorstwa. Górnicy otrzymywali deputaty węglowe, kolejarze i ich rodziny darmowe przejazdy, a pracownicy sektora energetycznego czy gazowego określone limity darmowego prądu czy gazu. Te przywileje zostały generalnie przeniesione w czasy gospodarki rynkowej i są traktowane przez korzystających z nich jako swojego rodzaju prawa nabyte. Każda próba ich odebrania jest uznawana za zamach na ich prawa i interesy.
Czy w takim razie od takich form należy odchodzić?
To wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy koszty i korzyści związane z realizacją tych przywilejów. Nie jestem zwolennikiem utrzymywania takich rozwiązań, aczkolwiek mój stosunek do poszczególnych przywilejów jest zróżnicowany.
To które przywileje pana zdaniem należałoby zlikwidować, a które zmodyfikować?
Jestem jednoznacznym krytykiem przyznawania bezpłatnych wysokich limitów energii elektrycznej pracownikom sektora energetycznego. Nie ma wątpliwości, że ten rodzaj przywileju prowadzi wprost do zachowań, które w ekonomii są określane mianem hazardu moralnego. Bo to zachęca do działania bez względu na jego negatywne konsekwencje. W tym przypadku limity na darmową energię elektryczną są tak wysokie, że opłaty za prąd są praktycznie zerowe przy jednoczesnym bardzo wysokim zużyciu prądu. Takie rozwiązanie jest niekorzystne zarówno dla przedsiębiorstwa, jak i narusza interes publiczny. Za zwiększone zużycie energii przez tego pracownika płacimy wszyscy w postaci utraty bogactw naturalnych, emisji zanieczyszczeń przy produkcji prądu itp. Z tego powodu przywilej ten jest szkodliwy i powinien być zlikwidowany. Nie można promować rozwiązań, które szkodzą i nie zachęcają do oszczędności, nawet jeśli w skali gospodarki koszty darmowej energii nie są duże.
To może zamienić darmowy limit na dodatek finansowy.
Jest możliwa konwersja dobra w naturze na inne, bardziej elastyczne, np. pieniądze. Jest z tym jednak pewien kłopot, bo firma poniesie dodatkowe wydatki. Pozytywne jest jednak to, że ludzie będą zainteresowani oszczędzaniem energii.
A co z darmowymi przejazdami kolejarzy? Też należy je zlikwidować albo zamienić na jakiś dodatek pieniężny?
Tu sytuacja wygląda inaczej. Korzystanie z bezpłatnych przejazdów przez kolejarzy i ich rodziny nie musi generować takiego marnotrawstwa jak w przypadku darmowej energii. Pociąg i tak jedzie. W przypadku darmowych przejazdów w ramach dóbr zbiorowego użytkowania koszty dodatkowego użytkowania są praktycznie równe zeru. No, chyba że pociągi wożą tylko kolejarzy i ich rodziny. Oczywiście inaczej sytuacja wygląda po stronie przychodów przewoźnika. W przypadku darmowych przejazdów konwersja na pieniądze byłaby bardzo kosztowna dla pracodawcy.
Dyrekcja PKP wie, ile osób korzysta z darmowych przejazdów. Rozumiem, że koleje mają finansowe kłopoty i liczą, że likwidacja przywileju poprawi sytuację firmy. Jeśli jednak w PKP mają nadzieję, że ludzie korzystający z darmowych przejazdów zaczną nagle regularnie kupować bilety w kasach, to się mylą. Obawiam się, że likwidacja przywileju nie odmieni wyniku finansowego firmy. Owszem, jakieś dodatkowe przychody mogą się pojawić, bo pracownicy i ich rodziny od czasu do czasu będą zmuszeni do skorzystania z płatnego przejazdu. Tak więc w przypadku PKP byłbym ostrożny przy podejmowaniu decyzji o odebraniu prawa do darmowych przejazdów, bo zysk z takiego rozwiązania może być niewielki, a nastroje w firmie nie wpłyną dobrze jej funkcjonowanie.