Zamiast ponosić stałe koszty związane ze zwiększeniem etatów w publicznych pośredniakach, chcemy płacić agencjom za potrzebne usługi - mówi Jacek Męcina, wiceminister pracy i polityki społecznej.
ikona lupy />

Jaką rolę w aktywizacji zawodowej bezrobotnych mogą odegrać komercyjne agencje?

Dziś na jednego doradcę zawodowego przypada ponad 1,2 tys. bezrobotnych, a na pośrednika pracy kilkuset. Pomocą doradczą należy objąć nie co piątego, ale co trzeciego bezrobotnego. W tym celu możemy zwiększyć zatrudnienie w urzędach pracy lub postawić na współpracę z prywatnymi podmiotami i organizacjami społecznymi, które mają doświadczenie w aktywizacji bezrobotnych. W dodatku mają więcej możliwości elastycznego wsparcia – poradą lekarską, psychologiczną, treningiem motywacyjnym czy kontaktem z pracodawcą.

Na czym ta współpraca będzie polegać?

Zakładamy, że co najmniej połowa wynagrodzenia za aktywizację będzie wypłacana agencjom za efekt – za zatrudnienie i jego utrzymanie. Wreszcie zamiast ponosić wydatki na etaty w administracji, zapłacimy za usługę, której potrzebujemy. Gdy m.in. dzięki temu uda się zmniejszyć bezrobocie do poziomu 8 proc., poniesiemy znacznie mniejsze koszty realizowania aktywnej polityki rynku pracy. Taka filozofia działania jest powszechnie stosowana w takich krajach jak Wielka Brytania, Niemcy, Szwecja, i przynosi dobre rezultaty. Powinna się sprawdzić także u nas.

Na ile zagraniczne modele można przenieść na grunt polski?

W zakresie współpracy sektorów publicznych z prywatnymi inspiruje nas praktyka Wielkiej Brytanii, Niemiec czy krajów skandynawskich, np. Danii. Jednak nie możemy kopiować zagranicznych wzorów. Należy szukać rozwiązań, które najlepiej odpowiedzą na polskie bolączki. Modele zaproponowane w resortowych pilotażach czerpią z zagranicznych inspiracji, ale mają też specyficznie cechy, np. zakładamy realizację pilotaży w partnerstwie – marszałek województwa i Wojewódzkie Urzędy Pracy, wybrane powiaty i powiatowe pośredniaki lub agencje. Podkreślamy znaczenie współpracy, ale rozliczamy za efekty.

Dlaczego o urzędach pracy mówi się, że są mało skuteczne?

Efektywność zatrudnieniowa, liczona jako odsetek osób aktywizowanych, które w okresie trzech miesięcy znajdą zatrudnienie, nie zależy wyłącznie od urzędów pracy. Im gorsza sytuacja na rynku pracy, tym trudniejsza jest aktywizacja zawodowa. Liczymy też efektywność kosztową, tzn. przeciętną kwotę wydaną na aktywizację bezrobotnego dającą efekt zatrudnienia. Jeszcze w 2010 r. wynosiła ona 11 tys. zł, w 2011 r. już nieco ponad 9 tys. zł. Chcemy, aby osiągane wskaźniki efektywności miały większy wpływ na zasilanie urzędów środkami z Funduszu Pracy, ale podstawowymi przesłankami muszą być liczba bezrobotnych i stopa bezrobocia.

Co to oznacza dla urzędów?

W przypadku dostępu do dodatkowych środków będziemy bezrobotnych kierować do urzędów, w których efektywność działania jest wyższa od przeciętnej. W dyskusjach na ten temat wiele mówi się o tzw. efektywności netto, którą w przyszłości należy uwzględniać, lecz trzeba pamiętać, że może ona być podstawową analizy zagregowanej.

Może urzędy muszą być po prostu bardziej skuteczne w szukaniu pracy?

Ważnym kierunkiem zwiększającym efektywność powinno być profilowanie usług dla bezrobotnych, wprowadzenie nowej metody pracy tzw. doradców klienta – zarówno szukającego pracy, jak i pracodawców – wreszcie podział działań na usługi dla aktywnych, instrumenty dla wymagających wsparcia i programy aktywizacji i integracji dla osób, którym najtrudniej odnaleźć się na rynku pracy, w dużej mierze klientów pomocy społecznej. Uzupełnieniem i wsparciem tych działań powinny być programy zlecane agencjom i organizacjom społecznym oraz programy regionalne.

To jak będzie wyglądać harmonogram wprowadzania tych zmian?

Pilotaże uruchamiamy już w 2012 r., choć realnie zaczną działać w przyszłym roku. Już teraz, w granicach prawa, wymagamy od urzędów pracy wyższej efektywności. Zmiany prawne zamierzamy wprowadzić w 2013 r. – wejdą w życie w latach 2014 i 2015. Projektowane działania muszą być dobrze przygotowane. Dotyczy to także nowych instrumentów rynku pracy, systemu liczenia i porównywania efektywności, wreszcie procesów dostosowawczych w urzędach pracy.

A kiedy zobaczymy pierwsze efekty?

Zmiany powinny być widoczne w 2014 roku. W 2013 r. z instrumentów aktywizacji zawodowej powinno skorzystać blisko 500 tys. bezrobotnych, a więc 25 proc. wszystkich. Jeśli do tego w gospodarce pojawią się nowe miejsca pracy, to za pośrednictwem urzędów pracy oferty niesubsydiowanego zatrudnienia znajdzie co najmniej 350 tys. bezrobotnych. Ostateczny poziom bezrobocia zależy też od liczby osób nowo rejestrowanych. Jeśli założymy, że w urzędach pracy zatrudnienie znajdzie 350 tys. osób oraz połowa z aktywizowanych, tj. ok. 250 tys. osób, to utrzymanie bezrobocia na poziomie 13 proc. będzie oznaczało, że liczba nowo zarejestrowanych w pośredniakach nie przekroczyła 600 tys. osób. Jeśli w 2013 r. będziemy obserwować dalsze pogorszenie koniunktury, to poziom bezrobocia, mimo zwiększonej interwencji, może będzie wyższy. Póki co trzymamy się optymistycznego scenariusza, że po trudnym pierwszym półroczu 2013 r. drugie będzie już lepsze. Dziś przygotowujemy się na wzmożone działania od początku 2013 r.