Agencje pośrednictwa przyznają, że nadal jest duże zapotrzebowanie na informatyków, programistów, księgowych, spedytorów, kierowców, a także kucharzy i wykwalifikowanych pracowników fizycznych. Popyt na nich zależy od branży, regionu oraz od ich doświadczenia i umiejętności.
Największe rekrutacje zapowiada w 2013 r. branża BPO (business process outsourcing), czyli centra usług wspólnych obsługujące duże zagraniczne koncerny. Aż 61 proc. z 340 takich centrów działających w Polsce zapowiedziało, że będzie zatrudniać. Rekordziści zamierzają dać pracę 500 osobom, a wszystkie firmy z tej branży – kilkunastu tysiącom. Szukają pracowników do działów obsługi klienta, księgowości, HR, marketingu, a nawet promocji i reklamy. Dostać się jednak nie jest prosto, bo oprócz wyższego wykształcenia i doświadczenia kandydaci muszą znać biegle przynajmniej jeden język obcy.
– W takim centrum księgowy nie tylko sporządza bilanse czy listy płac, ale kontaktuje się na bieżąco z przedstawicielami firmy za granicą – tłumaczy Daria Stefańska, menedżer firmy doradztwa personalnego Antal International, która prowadzi rekrutację dla kilku firm z branży BPO. Wymagania są więc duże. A zarobki skromne: zaczynają się od 2,3 tys. zł brutto. Menedżerowie z większym doświadczeniem mogą liczyć na 6 tys. zł.
Chęć zatrudniania deklaruje też branża logistyczno-transportowa. Z ankiety przeprowadzonej przez firmę Manpower Group wynika, że połowa spółek z tego sektora chce zwiększyć zatrudnienie. Od ręki są gotowe dać pracę kilkuset osobom. Ale mają problemy ze znalezieniem odpowiednich kandydatów na spedytorów, kierowców, agentów celnych i tzw. black beltów, czyli specjalistów od optymalizacji. – Brakuje ludzi z wiedzą, uprawnieniami i doświadczeniem – przyznaje Anita Koralewska-Ratajczak z firmy spedycyjnej Kuehne Nagle. – Ci, którzy przychodzą po studiach, muszą przepracować co najmniej rok, by nauczyć się zawodu – dodaje.
Firma wprowadziła program stażowy dla absolwentów. Ci, którzy się sprawdzą, po pół roku dostają stałą pracę. Zarobki dla spedytorów zaczynają się od 3 tys. zł, ale średnia wynosi 5,5 tys. zł brutto. Na przykład spedytor w magazynie Biedronki w kujawsko-pomorskim zarabia nawet 8 tys. zł brutto. Agent celny ze znajomością języka angielskiego może liczyć na jeszcze więcej – już po 2–3 latach pracy dostanie ok. 10 tys. zł. – Sęk w tym, że takich ludzi ze świecą szukać – mówi Koralewska-Ratajczak. Ostatnio, gdy jej firma zamieściła ogłoszenie, w którym poszukiwała agenta celnego, odpowiedziało na nie 15 kandydatów, z czego tylko czterech miało kwalifikacje odpowiednie, by zaprosić ich na rozmowę.
O tym, że niemal we wszystkich województwach występują zawody deficytowe, świadczy też ostatni raport resortu pracy. Wynika z niego, że w pierwszym półroczu tego roku pracodawcom najtrudniej było znaleźć spawaczy, telemarketerów, techników archiwistów, pracowników ochrony fizycznej I stopnia, a także logopedów, sprzedawców mięsa, urzędników podatkowych i pomocników bibliotecznych. Główny powód w przypadku większości z nich – zbyt niskie zarobki względem oczekiwań. Ale w końcu mamy rynek pracodawcy.