W końcu września w urzędach pracy było 43,9 tys. ofert zatrudnienia – wynika ze wstępnych danych resortu pracy. Oznacza to, że na zgłoszony do pośredniaka etat przypadało średnio w kraju aż 45 bezrobotnych, czyli o 7 więcej niż w sierpniu. W wielu miejscowościach jest jednak o wiele gorzej, bo nieliczne oferty pracy, które się tam pojawiły, wykorzystano bardzo szybko.
W końcu września w urzędach pracy było 43,9 tys. ofert zatrudnienia – wynika ze wstępnych danych resortu pracy. Oznacza to, że na zgłoszony do pośredniaka etat przypadało średnio w kraju aż 45 bezrobotnych, czyli o 7 więcej niż w sierpniu. W wielu miejscowościach jest jednak o wiele gorzej, bo nieliczne oferty pracy, które się tam pojawiły, wykorzystano bardzo szybko.
W efekcie na przykład w powiecie szydłowieckim (woj. mazowieckie) dla 5614 osób bez zajęcia nie było w końcu września ani jednej propozycji zatrudnienia. Tak samo w powiecie kluczborskim (woj. opolskie), gdzie zarejestrowanych jest 2951 bezrobotnych, oraz w powiecie węgorzewskim (woj. warmińsko-mazurskie), w którym pracy nie ma 1915 osób. Z kolei w powiecie myszkowskim (woj. śląskie) dla 4792 bezrobotnych były zaledwie 3 etaty.
– Propozycji zatrudnienia jest jak na lekarstwo, bo przedsiębiorcy tworzą mało miejsc pracy w związku z pogarszającą się koniunkturą gospodarczą w naszym kraju i kryzysem w strefie euro – ocenia Karolina Sędzimir, ekonomistka PKO BP. Potwierdzają to dane GUS. Według nich w pierwszym półroczu powstało 282 tys. nowych etatów, ale było to o 46 tys. mniej niż przed rokiem. – Jeśli pracodawcy otrzymują dodatkowe zamówienia, wolą dać pracownikom nadgodziny, niż zatrudniać nowe osoby – twierdzi Sędzimir.
Nie dość, że powstaje mało miejsc pracy, to jeszcze do pośredniaków trafia tylko około 20 proc. ofert zatrudnienia. Reszta zapełniana jest w wyniku ogłoszeń w prasie i w internecie lub po znajomości, jak to bywa zwłaszcza w małych firmach. – Ten, kto kogoś poleca, wystawiając mu odpowiednie referencje, jednocześnie bierze za niego odpowiedzialność – zauważa prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jego zdaniem perspektywy nie są dobre, bo gospodarka hamuje coraz mocniej. – Ofert pracy będzie coraz mniej. Firmy będą miały kłopoty ze zbytem swoich produktów lub ze zdobywaniem kontraktów na usługi – twierdzi prof. Wiśniewski.
W tej sytuacji bezrobotni powinni podążać za pracą do dużych aglomeracji miejskich. Ale nawet w nich o pracę jest dziś bardzo trudno. Niektórzy poradzą sobie, tworząc własne firmy przy pomocy rodziny, urzędów pracy czy środków z Unii Europejskiej. – Jednakże wielu osobom bez zajęcia nie pozostanie nic innego jak wyjazd za granicę w poszukiwaniu pracy – dodaje prof. Wiśniewski. I tę drogę wybiera coraz więcej zarejestrowanych bezrobotnych, o czym coraz częściej informują urzędy pracy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama