Rząd łata dziury w budżecie wpłatami zatrudnionych odkładanymi na wypadek bankructwa firm. W przyszłym roku zabierze 310 mln zł na płace młodocianych.
DGP
Na koniec 2020 r. w kasie Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych zostanie tylko 803 mln zł. Tak wynika z projektu ustawy budżetowej na 2020 r. Jeszcze na początku tego roku na koncie FGŚP było 2,9 mld zł, a rok wcześniej – 4,1 mld zł. Pieniądze te miały gwarantować zatrudnionym świadczenia na wypadek niewypłacalności firm (w szczególności w razie kryzysu ekonomicznego). Każdy pracownik opłaca w tym celu składkę na fundusz (0,1 proc. podstawy wymiaru). W ciągu dwóch lat (2018–2019) rząd wyda jednak aż 4,6 mld zł zgromadzonych w ten sposób środków na cele niezgodne z ich przeznaczeniem – wypłatę świadczeń przedemerytalnych, sfinansowanie specjalizacji i staży lekarzy i pielęgniarek oraz refundację wynagrodzeń pracowników młodocianych. W praktyce zatem składka to ukryty podatek, który płaci się z tytułu zatrudnienia na umowie o pracę.
– Fundusz jest „na uboczu”, nie interesuje się nim większość mediów, więc to łakomy kąsek dla polityków. W łatwy sposób mogą pozyskać duże pieniądze bez straty politycznej, nawet przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi – tłumaczy Grzegorz Sikora, dyrektor ds. komunikacji Forum Związków Zawodowych.
Podobnie uważają pracodawcy.
– Wielokrotnie podkreślaliśmy, że pieniądze zgromadzone zarówno na FGŚP, jak i na Fundusz Pracy (FP), powinny być wydatkowane na cele, dla których oba są powołane, czyli odpowiednio na zapewnienie pracownikom dochodu w razie niewypłacalności firm oraz aktywizację zawodową. Rząd nie może ich traktować jako zaskórniaki, po które sięga się w razie potrzeby. Powinien znaleźć inne źródła finansowania ochrony zdrowia lub edukacji – zauważa Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.

Do końca

Rząd jednak tych apeli nie słucha. Nawet w przyszłym roku, a więc po dwóch latach intensywnego drenażu środków FGŚP, zaplanował, że kolejne 310 mln zł ze środków na gwarancje płacowe zostanie wydanych na refundację pensji młodocianych pracowników. Z kolei 204,5 mln zł należności wobec funduszu ma być umorzone, a 27,8 mln zł wydatkowane na „różne przelewy”. W rezultacie na koniec 2020 r. na koncie funduszu pozostanie tylko wspomniane 803 mln zł. Ta kwota wystarczy na gwarancje płacowe, ale z istotnym zastrzeżeniem.
– Teraz jesteśmy na górce cyklu koniunkturalnego, ale czeka nas dołek, którego efekty będą odczuwalne przede wszystkim w 2021 r. – tłumaczy Jeremi Mordasewicz.
Wyjaśnia, że spodziewane jest spowolnienie gospodarcze, a nie kryzys.
– Ale w razie nieprzewidzianego, potężnego kryzysu zgromadzone na FGŚP środki nie wystarczyłyby na wypłaty dla pracowników upadających przedsiębiorstw – dodaje.
Tę niełatwą sytuację ekonomiczną dostrzegają też związkowcy.
– Zwiększona konsumpcja nie wynika z pracy, lecz z transferów socjalnych, na które trzeba było znaleźć środki. Siła nabywcza złotówki spadła, bo pieniądza nie pokrywa realna praca. Na dodatek państwo wciąż nie chce dofinansować sfery budżetowej, w której wynagrodzenia są bardzo niskie – zauważa Grzegorz Sikora.

Inne wyjście

Partnerzy społeczni są zgodni co do tego, że rząd mógł przyjąć inne rozwiązania dotyczące funduszy celowych.
– Skoro zarówno na FP, jak i na FGŚP były zgromadzone wysokie kwoty, które całkowicie gwarantowały realizację celów, dla których utworzono oba fundusze, to rząd mógł podjąć decyzję np. o zawieszeniu poboru składek – uważa Jeremi Mordasewicz.
Odciążyłoby to pracodawców i pracowników. Nawet samo zawieszenie niskiej składki na FGŚP (wspomniane 0,1 proc. podstawy wymiaru) oznaczałoby, że corocznie w ich portfelach pozostawałoby kilkaset milionów złotych (tegoroczne przychody FGŚP ze składek i opłat mają wynieść 396 mln zł, a te zaplanowane na 2020 r. – 452 mln zł). Zdaniem ekspertów takie rozwiązanie trzeba było jednak wdrożyć wcześniej.
– Należało to zrobić w ostatnich latach, gdy gospodarka szybko rosła. Teraz, w obliczu zbliżającego się spowolnienia gospodarczego, odradzałbym taki ruch – dodaje doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Także związki zawodowe dostrzegają konieczność innego gospodarowania środkami Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
– Przepisy powinny uniemożliwiać wydawanie pieniędzy na nim zgromadzonych na inny cel niż zabezpieczenie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy – tłumaczy Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.
Jego zdaniem zmienić trzeba też jednak model wspierania pracowników upadających przedsiębiorstw.
– Fundusz musi być bardziej aktywny w tym względzie. Z jego środków częściej powinny być wypłacane pieniądze dla pracowników, którzy z winy zatrudniającego znaleźli się w trudnej sytuacji. To fundusz, który dysponuje zapleczem specjalistów, powinien wypłacać środki i zajmować się ściąganiem roszczeń od niepłacących firm. Mógłby odważniej rozdysponować środki dla zatrudnionych, bo przecież po to są one gromadzone – dodaje.
Jego zdaniem w przeciwnym razie pieniądze te zawsze będą kusić polityków. Same starania, aby podebrać kasę z funduszu, nie dotyczą bowiem tylko obecnego rządu.
– W przeszłości też uznaniowo wydawano pieniądze z FP i FGŚP. Ale nie w takiej skali. Skoro jednak np. obniża się wiek emerytalny i uruchamia bardzo szerokie transfery socjalne, to szuka się też dostępnych środków finansowych – podsumowuje doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.