W sądzie jest pierwsza sprawa, w której ajent Żabki domaga się uznania go za pracownika. Ma go to uchronić przed rzekomymi długami wobec sieci. Wyrok może mieć znaczenie dla całej branży.
W sądzie jest pierwsza sprawa, w której ajent Żabki domaga się uznania go za pracownika. Ma go to uchronić przed rzekomymi długami wobec sieci. Wyrok może mieć znaczenie dla całej branży.
Franczyzobiorcy Żabki twierdzą, że byli jej pracownikami, a nie równorzędnymi partnerami umowy cywilnoprawnej (franczyzy). W ten sposób chcą doprowadzić do uchylenia nakazów zapłaty z weksla na rzecz sieci (franczyzobiorcy podpisywali te ostatnie in blanco na poczet ewentualnych roszczeń „Żabki” wynikających ze współpracy). Pierwszą taką sprawą zajmuje się Sąd Rejonowy Stare Miasto w Poznaniu.
– Jeśli zakończy się pozytywnie dla franczyzbiorcy, do sądów trafią kolejne tego typu sprawy – tłumaczy Lech Obara, radca prawny z kancelarii Lech Obara i Współpracownicy, reprezentujący ajenta.
W sprawie prowadzonej przed poznańskim sądem franczyzbiorca w całości zaskarżył nakaz zapłaty wydany w postępowaniu nakazowym (na kwotę 65 468,53 zł). Zarzucił sieci wypełnienie weksla in blanco pomimo nieistnienia zobowiązania. Przedstawił też zarzut nieważności zobowiązania wekslowego.
/>
– Żądanie uchylenia nakazu zapłaty i wstrzymania jego wykonania uzasadniamy m.in. tym, że nie wiadomo, jak powstał dług, którego spłaty domaga się „Żabka” – tłumaczy Lech Obara.
Weksel in blanco miał być wypełniony przez franczyzodawcę jedynie w przypadku, gdy powstaną należności pieniężne z tytułu niedoborów i innych szkód materialnych powstałych w związku z prowadzeniem placówki handlowej przez ajenta. Ten ostatni twierdzi, że regularnie (w zasadzie codziennie) spłacał obowiązujące go należności w kwocie takiej, jaką wskazała mu sama sieć. Wielokrotnie prosił franczyzodawcę o wyjaśnienie, z czego wynika dochodzona należność. W odpowiedzi otrzymał zestawienie dokumentów i wyliczone na jego podstawie saldo, mające wskazywać, że nie zostały pokryte zobowiązania na kwotę wskazaną w pozwie. Zdaniem franczyzobiorcy budzi ono wątpliwości (niektóre faktury nie powinny być wliczane do rozliczenia końcowego).
Jeszcze istotniejsze są argumenty, które mają przemawiać za nieważnością zobowiązania wekslowego. Zdaniem pełnomocników ajenta obie strony nie łączyła umowa o współpracę (cywilnoprawna), lecz ta o pracę. A pracodawca nie może zabezpieczyć wekslem swoich ewentualnych roszczeń wobec zatrudnionego (potwierdził to m.in. Sąd Najwyższy w wyroku z 19 marca 1998 r., sygn. akt I PKN 560/97).
– Kierownicy Żabki to teoretycznie przedsiębiorcy. Ale umowy cywilnoprawne łączące ich z siecią mogą być tak skonstruowane, że swoboda ich działalności gospodarczej jest iluzoryczna – wyjaśnia Szymon Topa, radca prawny z kancelarii Obara i Współpracownicy.
Zgodnie z k.p. i orzecznictwem SN, jeżeli osoba wykonuje obowiązki osobiście w sposób ciągły, w podporządkowaniu wobec pracodawcy i za wynagrodzeniem, to łączy ich umowa o pracę (bez względu na to, jaki kontrakt podpisali). Zdaniem pełnomocników ajenta rzekoma franczyza spełnia te kryteria. Franczyzobiorca mógł zatrudniać innych pracowników do obsługi sklepu, ale w praktyce sam musiał też świadczyć pracę m.in. ze względu na zakres obowiązków wynikających z umowy (a także wytycznych sieci) oraz wysokość możliwego do osiągnięcia dochodu (z prowadzenia placówki). Dodatkowo w niektóre dni tylko on mógł prowadzić handel (umowa z siecią zobowiązywała go do otwierania sklepu także w święta, a w takie dni pracownicy mają wolne z mocy k.p.).
Z zarzutów ajenta od wyroku nakazowego wynika też, że nie miał on żadnego wpływu na ofertę sklepu, musiał w praktyce codziennie sprawdzać, czy otrzymał wytyczne od franczyzodawcy, które następnie realizował, licząc się z tym, że w każdym momencie może skontrolować go partner ds. sprzedaży i w razie negatywnej weryfikacji otrzyma obniżone świadczenie (wynagrodzenie). To jeden z argumentów, który – zdaniem skarżących – potwierdza pracownicze podporządkowanie kierownika sklepu.
Zdaniem Żabki w świetle przepisów i zgodnie ze znanymi jej ekspertyzami prawnymi franczyzobiorcy sieci są samodzielnymi przedsiębiorcami, działającymi na własny rachunek.
– Świadczy o tym między innymi to, że sami rejestrują działalność, uzyskują właściwe uprawnienia i pozwolenia, rekrutują i zatrudniają pracowników oraz rozliczają zobowiązania wobec ZUS i płacą podatki. Tak jak wszyscy przedsiębiorcy codziennie podejmują różne decyzje biznesowe, które przekładają się na wyniki finansowe ich działalności gospodarczej. To, że podobnie jak wielu innych przedsiębiorców wspólnie działają pod jedną, rozpoznawalną marką, dzięki czemu mogą zwiększać swoją konkurencyjność wobec dużych sieci handlowych, w żaden sposób nie wpływa na ich status samodzielnego przedsiębiorcy – odpowiada biuro prasowe Żabka Polska.
A jak mówi Michał Wiśniewski, dyrektor działu doradztwa we franczyzie w firmie Profit System, sieci działających podobnie jak Żabka jest w Polsce więcej, a ich cechą charakterystyczną jest to, że wymagają niewielkiego wkładu własnego od franczyzobiorcy – ten musi ponieść jedynie koszty założenia działalności i pozyskania niezbędnych koncesji, np. na alkohol. Pozostałe wydatki związane z wyposażeniem i zatowarowaniem sklepu pokrywa sieć. – Normalne jest więc, że taki franczyzobiorca ma mniejsze uprawnienia. Ale też jego stosunek z siecią jest mniej trwały. Umowa może zostać wypowiedziana przez każdą ze stron za trzymiesięcznym wypowiedzeniem. To faktycznie upodabnia ją do stosunku pracy. Tyle że moim zdaniem absolutnie nim nie jest. Franczyzobiorcy Żabki są bowiem rozliczani z wyniku sklepu. Sami decydują, czy zatrudnią pracownika, płacą podatki – podsumowuje Michał Wiśniewski.
Prawnicy zachowują jednak więcej wstrzemięźliwości.
– Tego typu sprawy pokazują, jak bardzo zmodyfikowane są obecnie stosunki zależności w prowadzeniu działalności gospodarczej. Niektóre z nich zawierają elementy podległości charakterystycznej dla sfery zatrudnienia. To dowód na to, że prawo nie nadąża za realiami gospodarczymi – uważa Sławomir Paruch, partner w kancelarii Raczkowski Paruch.
Żabka odpiera zarzuty, podkreślając, że ajenci m.in. sami rejestrują działalność, zatrudniają pracowników i płacą podatki. Ci ostatni mają jednak sojusznika – przeciwko nadużywaniu franczyz protestuje NSZZ „Solidarność”. Domaga się ona m.in., aby franczyzobiorcy nie mogli handlować w niedziele. – Wielu z nich nie prowadzi działalności we własnym imieniu. Umowy franczyzowe często noszą znamiona stosunku pracy – podkreśla Alfred Bujara, szef handlowej Solidarności. Decydujące zdanie w tej sprawie będą mieć jednak sądy. Ten poznański dostrzegł zapewne wagę rozstrzygnięcia, bo sprawę rozpatruje już kilka miesięcy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama