W kancelarii premiera specjalnie powołany zespół doradców etycznych opracował dokument, w którym wskazuje członkom korpusu służby cywilnej, jak przestrzegać konstytucyjnej neutralności politycznej.
W kancelarii premiera specjalnie powołany zespół doradców etycznych opracował dokument, w którym wskazuje członkom korpusu służby cywilnej, jak przestrzegać konstytucyjnej neutralności politycznej.
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM) zastrzega, że wydane przez nią wskazówki to tylko wytyczne i nie są one wiążącym prawem. Przygotowała je, ponieważ przepisy dotyczące zachowania neutralności przez urzędników są różnorodne, a w dodatku milczą na temat mediów społecznościowych.
Dobrosław Dowiat Urbański, szef służby cywilnej, wyjaśnia, że nad opracowaniem wytycznych pracowali urzędnicy z całej Polski, w tym członkowie zespołu doradców etycznych, pracownicy departamentu służby cywilnej oraz on sam. Mają one uczulić urzędników, że nie wolno im agitować i angażować się partyjnie w nadchodzących wyborach samorządowych.
– Chodziło przede wszystkim o to, aby urzędnicy nie manifestowali poglądów na portalach społecznościowych – wyjaśnia Robert Barabasz, doradca etyczny z Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego.
Dodaje, że przygotowane przez zespół wskazówki zostały wysłane do wszystkich dyrektorów generalnych z poleceniem, by urzędnicy się z nimi zapoznali.
Szef służby cywilnej informuje, że wytyczne są na bieżąco uzupełniane.
/>
– Ostatnio umieściliśmy odpowiedź na pytanie, czy członek korpusu służby cywilnej może wejść w skład obwodowej komisji wyborczej, pełnić funkcję męża zaufania albo obserwatora społecznego. Jest to niezwykle wrażliwa materia, gdzie każde nieopatrznie dobrane słowo może mieć konsekwencje dyscyplinarne w konkretnej sprawie – ostrzega Dobrosław Dowiat Urbański.
Taki zespół został powołany po raz pierwszy. Sławomir Brodziński, były szef służby cywilnej, nie przypomina sobie, aby podczas swojej kadencji tworzył jakieś ciała doradcze, które mówiłyby urzędnikom, jak się mają zachowywać w czasie wyborów samorządowych.
– Był po prostu kodeks etyczny, który zresztą obowiązuje również dzisiaj. Za moich czasów były tylko trzy przypadki nieprzestrzegania neutralności politycznej – mówi dr Brodziński.
I dodaje: – Wydaje mi się, że obecny szef służby cywilnej ma świadomość, że korpus jest upolityczniony, a neutralność polityczna dyrektorów rozmyta. Dlatego stara się tworzyć protezę w postaci specjalnych zespołów i mówienia, że nie wolno popierać polityków.
Wtóruje mu Krzysztof Kiciński, były p.o. przewodniczący Rady Służby Cywilnej.
– Opracowanie takiego dokumentu przy okazji wyborów samorządowych, które nie mają przecież nic wspólnego z administracją rządową, odbieram jak próbę grożenia palcem, że jeśli ktoś będzie popierał opozycję, musi się liczyć z postępowaniem dyscyplinarnym – mówi prof. Kiciński.
Według niego PiS nie jest wcale zwolennikiem neutralności politycznej urzędników. Jako przykład prof. Kiciński podaje zlikwidowanie konkursów na dyrektorów w urzędach rządowych w 2016 r. i zastąpienie ich powoływaniem ludzi z grona sympatyków partii.
Zgodnie z art. 153 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej korpus służby cywilnej działa w urzędach administracji rządowej w celu zapewnienia zawodowego, rzetelnego, bezstronnego i politycznie neutralnego wykonywania zadań państwa. Tyle teoria, w praktyce osoby, które zajmują kierownicze stanowiska, często sympatyzują z ekipą rządową i pojawiają się na wiecach wyborczych oraz angażują pracowników do prowadzenia kampanii.
– Kuratorzy oświaty aktywnie uczestniczą w kampanii wyborczej PiS. Jeżdżą na partyjne wiece, częściej odwiedzają szkoły. Osoby na tych stanowiskach powinny być neutralne politycznie. Tymczasem wystarczy sprawdzić w mediach społecznościowych, że nikt z nich się ze swoimi poglądami nie ukrywa – mówi Marta Golbik, posłanka PO. I zapowiada wystosowanie zapytania do KPRM w tej sprawie.
Zdaniem ekspertów takie sytuacje pokazują, że czas już najwyższy, aby przy okazji zapowiadanego od dawna kodeksu urzędniczego napisać rozdział dla pracowników budżetówki.
– Powinno z niego jasno wynikać, co jest agitacją polityczną. Czy na przykład polubienie strony kandydata opozycji powinno skończyć się postępowaniem dyscyplinarnym, czy nie – mówi prof. Bogumił Szmulik, radca prawny, ekspert ds. administracji publicznej.
Jego zdaniem urzędnicy też mają poglądy polityczne i nie powinno być problemem, że je okazują po pracy.
– Oczywiście neutralność polityczna zawsze powinna być zachowana w relacji petent – urzędnik – zaznacza ekspert.
Kancelaria premiera wyjaśnia, że nie można utożsamiać nakazu neutralności politycznej z zakazem posiadania przez członków korpusu służby cywilnej prywatnych poglądów politycznych ani z zakazem korzystania z konstytucyjnych wolności i praw politycznych (w tym z biernego prawa wyborczego).
KPRM informuje, że chodzi o zakaz publicznego manifestowania poglądów politycznych. Może ono mieć postać wypowiedzi dla mediów tradycyjnych, społecznościowych, podczas konferencji prasowej lub wywiadu z dziennikarzem na temat działalności politycznej. Ale może też nim być zwykłe lajkowanie wypowiedzi polityków w internecie, zamieszczanie na swoim profilu lub stronie internetowej logo partii politycznej lub choćby zdjęcia urzędnika na tle takiego logo.
– Ci, którzy wbrew wytycznym manifestują swoje poglądy polityczne, po prostu się podkładają. Ja sam się nieraz łapię na tym, że daję lajka lub udostępniam post na swoim profilu, po czym go usuwam, bo przypominam sobie, że mi nie wolno – mówi Robert Barabasz.
Profesor Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej, uważa, że mamy tu do czynienia z lekką obłudą.
– Z jednej strony zlikwidowano konkursy na stanowiska dyrektorskie w służbie cywilnej i przyjęto kolegów partyjnych, którzy bez problemu mogą brać udział w kampanii samorządowej. Z drugiej strony straszy się urzędników, że jeśli będą na swoich profilach społecznościowych lajkować wypowiedzi oponentów politycznych rządu, muszą się liczyć z postępowaniem dyscyplinarnym – mówi.
Obecnie przepisy o służbie cywilnej dają urzędnikom bierne prawo wyborcze, czyli możliwość kandydowania w wyborach, ale już nie pozwalają im prowadzić kampanii. Z kolei przepisy o pracownikach urzędów państwowych zezwalają na to, aby urzędnik mógł być jednocześnie radnym. Taka sytuacja w tej kadencji miała miejsce na przykład w Kancelarii Senatu.
– Przez takie niejednoznaczne przepisy mamy pomieszanie z poplątaniem. W Wielkiej Brytanii jest tak, że jak idziesz do polityki, to już nie masz prawa powrotu do służby cywilnej – mówi prof. Jolanta Itrich-Drabarek.
Według niej takie samo rozwiązanie powinno być wprowadzone w Polsce dla wszystkich urzędników – nie tylko rządowych, ale też samorządowych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama