Przed wyborami pracownicy samorządowi mogli liczyć na gratyfikacje. Teraz dla wielu z nich karta się odwróci. Nagrody i podwyżki w roku wyborczym nikogo nie dziwią.
– Znam przypadki zwiększania pensji i wcześniejszej niż zwykle wypłaty wyższych nagród – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. Jego zdaniem to dość oczywiste próby pozyskiwania elektoratu, choć, jak mówi, nawet bez takich działań urzędnicy zwykle głosują na obecnego szefa, bo nowy może oznaczać zmiany i zwolnienia.
Na jakie gratyfikacje mogli liczyć pracownicy? Barbara Rydygier, sekretarz gminy Konarzyny, wylicza, że w tym roku wysokość nagrody dla pracowników urzędu wahała się od 320 zł do 2,9 tys. zł. W gminie Lubicz było to od 500 zł do 5,5 tys. zł, a w Kartuzach od 250 zł do 1 tys. zł. Bonusy w urzędzie miasta Opola wynosiły od 200 zł do 1,7 tys. zł. Gmina w Nowym Dworze Mazowieckim wypłaciła w tym roku pracownikom nagrody od 500 zł do 12,5 tys. zł, a od 150 zł do 5 tys. zł – urząd miasta w Tychach. W Skarżysku-Kamiennej nagrody wyniosły od 150 zł do 4 tys. zł.
Rosły też pensje. Na przykład urząd miasta w Olsztynie, w którym w 2017 r. nie było podwyżek, w tym roku podniósł je od 80 zł do 240 zł, a średnia wysokość nagród wyniosła ok. 1270 zł.
Sekretarz do odstrzału
W tych samorządach, gdzie doszło do wymiany na stanowiskach wójta, burmistrza i prezydenta miasta, najbardziej zagrożonym stanowiskiem jest posada sekretarza. Zgodnie z art. 5 ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1260) może nim być urzędnik z czteroletnim doświadczeniem w administracji i co najmniej dwuletnim na stanowisku kierowniczym. Nie może przy tym należeć do żadnej partii. Ideą ustawodawcy było, aby był kimś na wzór dyrektorów generalnych w służbie cywilnej. Sekretarze mieli być gwarantem ciągłości urzędu, niezależnie od zmieniającej się władzy. Tymczasem w obu tych korpusach urzędniczych przy zmianie sterów na najwyższym stanowisku sekretarz i dyrektor generalny rzadko zachowują posadę.
– W poprzedniej kadencji prowadziłem dwie takie sprawy i obie wygrałem, bo zwolnienie sekretarzy ewidentnie było podyktowane kwestiami politycznymi, a nie merytorycznymi. Ponieważ te osoby nie chciały przywrócenia do pracy, sąd wypłacił im odszkodowanie. Jestem przekonany, że po tych wyborach będzie podobnie – mówi dr Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dodaje, że stanowisko sekretarza w odróżnieniu od zastępcy wójta przewidziane jest dla kompetentnego urzędnika z doświadczeniem.
Z powołania, a nie z konkursu
Samorządowcy, który chcą pozbyć się sekretarzy, tłumaczą to chęcią współpracy z zaufanymi współpracownikami. Z pomocą już niedługo może im przyjść Andżelika Możdżanowska, wiceminister inwestycji i rozwoju oraz członek Rady Służby Publicznej. Ma ona przygotować kodeks urzędniczy, który skupi w jednym akcie wszystkie pragmatyki służbowe. W rozmowie z DGP przyznała, że w samorządach można byłoby wprowadzić takie rozwiązanie jak w służbie cywilnej, czyli powołanie bez konkursów na kierowniczych stanowiskach.
Samorządy byłyby zadowolone. Tym bardziej że nawet kontrole Najwyższej Izby Kontroli wykazywały, że gminni włodarze niechętnie organizują konkursy. NIK informowała, że dochodziło do zatrudniania pracowników samorządowych z pominięciem tej procedury.
– Skoro zlikwidowano stanowiska asystentów i doradców, powinniśmy mieć możliwość powoływania osób, z którymi chcemy współpracować, na stanowiska kierownicze – począwszy od sekretarza, a kończąc na dyrektorach biur lub wydziałów – mówi Marek Wójcik.
Zapewnia, że żaden samorządowiec nie będzie działał na szkodę gminy i odwoływał świetnych fachowców.
– Rządowa propozycja jest warta rozważenia. Z takim jednak zastrzeżeniem, że wójt powinien mieć wybór – mógłby albo przeprowadzać konkurs, albo powoływać zaufanego pracownika, np. na stanowisko kierownicze – proponuje Wójcik.
Z takim rozwiązaniem nie zgadza się Stefan Płażek, który przypomina, że już kiedyś sekretarz był powoływany na to stanowisko i nie oznaczało to niczego dobrego dla gmin.
– Jestem przeciwny powoływaniu osób bez konkursu na stanowiska dyrektorskie. Trzeba raczej zastanowić się nad usprawnieniem procedury konkursowej – postuluje adwokat.
Prace nad kodeksem urzędniczym mają być wznowione po zakończeniu procedur wyborczych. W tej sprawie Andżelika Możdżanowska ma rozmawiać z premierem Mateuszem Morawieckim.