Zmiany zachodzące i wprowadzane w polskiej gospodarce są ściśle związane z kwestią produktywności pracy, która powinna rosnąć, jeśli chcemy podnosić jej konkurencyjność. Gdy gospodarka nie jest jeszcze rozpędzona, powinna obowiązywać reguła, że płace nie wzrastają szybciej aniżeli wydajność pracy. Jeżeli gospodarka pędzi, a z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie, wydajność pracy nie powinna wzrastać wolniej niż płace – to w pewnym sensie prawidłowa odpowiedź na rosnącą presję płacową w naszym kraju.
Innymi słowy, zarabiajmy więcej, ale jednocześnie zwiększajmy wydajność. Jeżeli tak nie będzie, rosnące koszty pracy będą obniżać zyski i rentowność przedsiębiorstw, co niesie za sobą w dłuższej perspektywie wiele negatywnych konsekwencji.
W aktualnie realizowanej polityce rządu, w myśl założeń Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, jak i w samym exposé premiera Mateusza Morawieckiego dostrzeżono znaczenie podnoszenia produktywności pracy, zwłaszcza w kontekście zwiększenia innowacyjności gospodarki czy też zakładanych inwestycji. Ale zarówno w wypadku innowacyjności, jak i inwestycji, które są wyzwaniami długoterminowymi, nie można oczekiwać poprawy sytuacji od razu. Stąd na razie należy patrzeć na kształtowanie się podstawowych czynników determinujących stan i wyniki finansowe przedsiębiorstw bardziej ilościowo niż jakościowo. W modelu ilościowym dynamika zysku powinna być większa od dynamiki przychodów, ta z kolei powinna być wyższa od dynamiki kosztów. Koszty powinny wzrastać szybciej niż majątek ogółem, a ten ostatni szybciej niż zatrudnienie.
Przyjmując perspektywę ilościową, postawmy sobie pytanie, jak przedstawia się stan i wyniki finansowe przedsiębiorstw w ostatnim czasie. W połowie 2017 r. (w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego) zysk netto wzrósł o ok. 11 proc., przychody ogółem o ok. 8,7 proc., koszty uzyskania przychodów o ok. 8,6 proc., majątek ogółem o ok. 4,7 proc., a liczba pracujących o 2,7 proc. Można rzec, że abstrahując od wielkości poszczególnych wskaźników dynamiki – układ wzorcowy został zachowany, zyski wzrastają szybciej niż przychody, przychody bardziej niż koszty (aczkolwiek nieznacznie), koszty rosną szybciej aniżeli majątek, który z kolei wzrasta szybciej aniżeli zatrudnienie. Zwrócić trzeba jednak uwagę na wielkość dynamiki kosztów uzyskania przychodów, która zbliża się do dynamiki przychodów. Co interesujące, po trzech kwartałach minionego roku można zauważyć, że zysk netto wzrósł o 7,9 proc., przychody ogółem o 9,4 proc., zaś koszty uzyskania przychodów o 9,4 proc.
Bez przeprowadzenia pełnej i pogłębionej analizy, z uwzględnieniem chociażby zmian strukturalnych czy zjawiska sezonowości, trudno jednoznacznie stwierdzić, czy utrwala się sytuacja słabnącej dynamiki zysku i przychodów, a jednocześnie rosnącej dynamiki kosztów. Są natomiast podstawy do postawienia hipotezy, że wobec zachodzących zmian na rynku pracy, a także w zakresie poziomu inwestycji – wzrastają koszty pracy.
Oczywiście zależeć nam powinno na tym, aby zatrudnieni w przedsiębiorstwach w Polsce zarabiali jak najwięcej, ale jednocześnie powinno być tak, że wydajność (produktywność) pracy wzrasta szybciej niż płace. To fundamentalna kwestia.
Z makroekonomicznego punktu widzenia praca jest podstawowym warunkiem funkcjonowania i wzrostu gospodarki. Jeśli produkt krajowy brutto będzie wzrastał szybciej niż koszty pracy, to zwiększy się produktywność pracy w gospodarce. W Polsce jest ona wyraźnie niższa aniżeli w takich krajach jak Niemcy czy Francja. Trzeba zwracać na to szczególną uwagę w kontekście dyskusji na temat inwestycji, ewentualnych rozważań nad zasadnością przystąpienia do strefy euro czy na przykład przewidywań co do inflacji.
Na poziomie mikro praca stanowi istotny składnik kosztów. Spadek bezrobocia w Polsce oraz niesatysfakcjonujący ciągle poziom nakładów inwestycyjnych sprawiają, że kosztami pracy trzeba umiejętnie zarządzać.
Na koszty pracy w gospodarce składają się suma wynagrodzeń brutto oraz koszty pozapłacowe związane z pozyskaniem, utrzymaniem oraz doskonaleniem kadr. Do wynagrodzeń brutto zlicza się zaliczki na poczet podatku dochodowego od osób fizycznych oraz składki na obowiązkowe ubezpieczenia (emerytalne, rentowe, chorobowe), które są odprowadzane przez ubezpieczonego pracownika.
Średni miesięczny koszt pracy na jednego zatrudnionego w 2016 r. wynosił 5489,14 zł, co oznacza wzrost w porównaniu z rokiem 2012 o ok. 15 proc. Jednocześnie oznacza to wzrost kosztów pracy na 1 godzinę opłaconą w latach 2012–2016 z ok. 29 zł do ok. 34 zł, a także wzrost kosztów pracy na 1 godzinę przepracowaną w badanym okresie z ok. 34 zł do ok. 39 zł.
Rosnące płace, tak jak i obniżająca się stopa bezrobocia w polskiej gospodarce – powinny cieszyć. Nie powinny być jednak barierą dla wzrostu i rozwoju przedsiębiorstw. Aby tak się nie stało, powinna jak najszybciej następować substytucja pracy żywej pracą uprzedmiotowioną, taką, która by powodowała zwiększenie wydajności pracy, która otwierałaby z kolei pole do wzrostu płac. Ale to wymaga wywołanych wcześniej inwestycji. Sytuacja w zakresie inwestycji musi koniecznie ulec zmianie, jeśli wzrost gospodarczy ma być utrwalony.