Policyjni komendanci wojewódzcy na wniosek szefa MSWiA prowadzą kontrolę zawieszonych postępowań dyscyplinarnych. Funkcjonariusze, co do których są wątpliwości, mogą stracić pracę.
W piśmie z 31 maja br. (nr. I-KIII-168/17), do którego dotarł DGP, komendant stołeczny policji zobowiązał podległych mu komendantów rejonowych i powiatowych do dokładnej analizy postępowań dyscyplinarnych. „W przypadku zebrania materiału dającego podstawę do wdrożenia procedury administracyjnej w przedmiocie zwolnienia (...) funkcjonariuszy ze służby w Policji na podstawie art. 41 ust. 2 pkt 8 ustawy o Policji, należy niezwłocznie wszcząć postępowanie administracyjne. W przypadku braku przesłanek do wszczęcia postępowania administracyjnego na wskazanej podstawie, należy wystosować odpowiednio uzasadniony wniosek do Komendanta Stołecznego Policji o rozważanie możliwości zwolnienia funkcjonariusza ze służby na podstawie art. 41 ust. 2 pkt 5 powołanej ustawy”. To oznacza, że taka osoba zostanie zwolniona ze względu na „dobro służby”.
– To jest bardzo nieprecyzyjne pojęcie i może doprowadzić do nadużyć. Przy okazji takiej akcji pracę mogą stracić osoby niewygodne dla przełożonych, które w innych okolicznościach miałyby szansę na wyjaśnienie sprawy będącej powodem postępowania dyscyplinarnego – podkreśla Andrzej Szary, wiceprzewodniczący ZG NSZZ Policjantów.
Związkowcy zwracają uwagę, że pod lupę wzięto nie tylko stołeczny garnizon.
– Mamy sygnały z całego kraju, że badane są wcześniej zawieszone postępowania – zauważa Rafał Jankowski, przewodniczący ZG NSZZ Policjantów. – Dla mnie jest sprawą oczywistą, że ze służby powinny być zwalniane tylko osoby skazane prawomocnym wyrokiem. Nie może dochodzić do sytuacji, że policjant jest zwalniany, a następnie sąd po kilku latach oczyszcza go z zarzutów. Bo taka osoba nie ma już szans na powrót do jednostki – dodaje. Komenda Główna Policji sprawę widzi jednak inaczej. – Przegląd zawieszonych postępowań dyscyplinarnych należy do kompetencji przełożonych. I komendant stołeczny skorzystał z przysługujących mu uprawnień. Chodzi o sprawdzenie, ile spraw mogących skutkować wydaniem orzeczenia o ukaraniu zostało zawieszonych w oczekiwaniu na decyzję prokuratora czy sądu. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że stanowią one margines wszystkich spraw dyscyplinarnych – tłumaczy DGP mł. insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy KGP.
Jednocześnie podkreśla, że działania policji są prowadzone w granicach prawa.
Sprawdzanie postępowań dyscyplinarnych nie jest jedynym sposobem na przeprowadzenie porządków w policji. Służyć temu ma także projekt ustawy, na mocy której szef MSWiA będzie mógł powołać własną służbę kontrolną – Biuro Nadzoru Wewnętrznego – do tropienia uchybień i lustracji kandydatów na stanowiska. Dokument ten, mający zwiększyć nadzór cywilny nad służbami podległymi MSWiA, w rzeczywistości ogranicza władzę komendantów. Miał się nim dziś zająć rząd, jednak już po raz drugi kontrowersyjny projekt spadł z porządku obrad. MSWiA pytane o powody – milczy.
Nowa jednostka ma mieć dużą władzę. Będzie zajmować się awansami, delegowaniem na misje zagraniczne oraz analizowaniem i ocenianiem czynności operacyjno-rozpoznawczych prowadzonych przez służby. BNW będzie też badało prawidłowość postępowań sprawdzających oraz kontrolnych oraz sprawdzał oświadczenia majątkowe funkcjonariuszy. Także komendanci poszczególnych służb będą kontrolowani, czy w sposób prawidłowy przekazują uprawnionym podmiotom informacje niejawne. To wszystko nie podoba się związkowcom.
– To jest ubezwłasnowolnienie nie tylko komendanta głównego policji – mówi Rafał Jankowski. – Praktycznie daje rządzącym nieograniczone możliwości wtrącania się do sposobu działania służb. A policja powinna być poza wszelkimi podejrzeniami, że jej działania mają podtekst polityczny – dodaje.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy przygotowany przez MSWiA