Funkcjonujący system nadzoru nad wprowadzaniem na rynek i obrotem suplementami diety nie zapewnia bezpieczeństwa zdrowotnego tych produktów, a tym samym właściwej ochrony konsumentów – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. W ocenie kontrolerów opieszałość działań Ministerstwa Zdrowia oraz Głównego Inspektoratu Sanitarnego prowadzi do sytuacji, w której nieświadomi zagrożenia ludzie mogą nawet przez kilka lat kupować produkty niebezpieczne dla zdrowia.

NIK ustalił, że w latach 2017– –2020 w GIS złożono blisko 63 tys. powiadomień o wprowadzeniu lub zamiarze wprowadzenia do obrotu nowego suplementu diety. Niewielka liczba pracowników wyznaczonych do przeprowadzania analizy tych powiadomień sprawiła, że zweryfikowano zaledwie 11 proc. z nich. Weryfikacje potrafią ciągnąć się latami – w badanych przypadkach od dwóch do niemal 14 lat – i do dnia zakończenia kontroli NIK ustalenia wciąż nie były znane. W międzyczasie produkty budzące wątpliwości GIS mogły być wciąż dostępne na rynku.
Kłopot nasilił się od czasu wybuchu pandemii koronawirusa. W 2020 r. wpłynęło bowiem do GIS o 70 proc. więcej powiadomień o wprowadzeniu na rynek nowych suplementów niż w roku poprzedzającym. NIK wyliczył, że średnio na jednego pracownika GIS zajmującego się weryfikacją zgłoszeń przypadało wówczas miesięcznie blisko 300 powiadomień.
NIK skrytykował również pasywność Ministerstwa Zdrowia. Resort nie przeprowadzał bowiem analizy ryzyka w celu zidentyfikowania potencjalnych zagrożeń w obszarze dotyczącym suplementów diety, co uniemożliwiało zapobieganie i eliminowanie tych zagrożeń. Niedostatecznie nadzorował również GIS w zakresie przestrzegania przepisów prawa żywnościowego i wykonywania kontroli. Rada ds. Monitoringu Żywności i Żywienia przy MZ w badanym przez NIK okresie w ogóle nie funkcjonowała.
Kontrolerzy za nieskuteczne uznali też działania resortu zdrowia na rzecz wprowadzenia wskazanych przez NIK w 2016 r. nowych rozwiązań prawnych zmierzających ku poprawie jakości suplementów diety oraz bezpieczeństwa konsumentów. Minister zdrowia nie uregulował kwestii reklam tych produktów oraz nie zdecydował się na wprowadzenie opłat dla podmiotów uczestniczących w świadczeniu usługi będącej reklamą suplementów diety.
W najnowszym raporcie NIK proponuje określenie w ustawie z 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2021 ze zm.) czasu trwania weryfikacji powiadomień o wprowadzeniu na rynek nowego suplementu diety z jednoczesnym zakazem jego sprzedaży do czasu zweryfikowania powiadomienia i zatwierdzenia zgłoszenia. Ponadto postuluje konieczność przedstawienia przez producenta opinii Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych lub jednostki naukowej bądź dodatkowych informacji, w ramach postępowania wyjaśniającego prowadzonego przez GIS.
Zdaniem izby należy też dokonać oceny efektów samoregulacji nadawców telewizyjnych oraz organizacji zrzeszających producentów suplementów diety dotyczących sposobu reklamowania tych produktów. Zaleca się również współpracę z ministrem edukacji, która mogłaby zaowocować kampanią informacyjną na temat racjonalnego stosowania suplementów diety, ze szczególnym zwróceniem uwagi na możliwe działania niepożądane.
Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski w stanowisku załączonym do raportu NIK kwestionuje ustalenia kontrolujących. Podkreśla, że system nadzoru nad suplementami diety wdrożony w Polsce jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w Unii Europejskiej. Minister wskazuje też, że niektóre zaproponowane przez NIK rozwiązania prawne byłyby niezgodne z przepisami unijnymi.