Producent kosmetyków musi na opakowaniu zamieścić informacje, które pozwolą konsumentom już na pierwszy rzut oka zorientować się, do czego on służy i jak go stosować. Nie mogą poprzestać na ikonce książki, która odsyła do katalogu – uznał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

To odpowiedź na pytania zadane przez polski sąd, który rozpoznaje pozew właścicielki salonu kosmetycznego. Uczestniczyła ona w prezentacjach dystrybutora amerykańskich kosmetyków, po których zdecydowała się zakupić różne produkty (m.in. kremy, maseczki i pudry). Potem wytoczyła jednak powództwo o rozwiązanie umowy sprzedaży z powodu wad rzeczy sprzedanej. Powód? Na opakowaniach nie znalazła informacji w języku polskim o funkcji produktów, a nie przekazano ich również podczas prezentacji. Pozwana odpierała zarzuty, dowodząc, że na opakowaniach znajdował się znak graficzny ręki z książką, który odsyłał do dołączonych katalogów, a w nich była pełna prezentacja każdego z kosmetyków w języku polskim, sposób zastosowania i składniki.
Kluczowe w tej sprawie jest pojęcie „funkcji produktu”, o jakiej mowa w unijnym rozporządzeniu nr 1223/2009 dotyczącym produktów kosmetycznych. Zdaniem TSUE należy ją tratować szerzej niż „cele” kosmetyków.
„Wymóg umieszczenia na pojemnikach (...) informacji dotyczących funkcji produktu kosmetycznego nie może ograniczać się do informacji jedynie o zamierzonych celach stosowania produktu (…), a mianowicie o celach utrzymywania w czystości, perfumowania, zmiany wyglądu, ochrony lub utrzymywania w dobrej kondycji jednej z części ciała” – podkreślono w wyroku.
Co zatem jest „funkcją produktu”? Tego TSUE nie wskazał wprost, uznając, że może chodzić o różny zasób informacji w zależności od konkretnego kosmetyku, jego właściwości czy nawet oczekiwań klienta. Rolą sądu będzie więc ocena, jakie konkretnie informacje powinny znaleźć się na opakowaniu. Na pewno szersze niż wspomniany cel, gdyż muszą przekazywać pełniejsze dane na temat sposobu stosowania kosmetyku. Mają dać one konsumentowi szansę na świadomy wybór produktu, unikając wprowadzenia go w błąd.
Zgodnie z orzeczeniem informacje o podstawowych funkcjach produktu muszą znaleźć się na opakowaniu (jedynym wyjątkiem jest przekazanie ich podczas prezentacji). To samo dotyczy środków ostrożności i składników, choć tu – jeśli zamieszczenie tych informacji nie jest możliwe ze względów praktycznych – rzeczywiście wolno odesłać do załączonej lub doczepionej ulotki, etykiety czy metki lub karty.
Czy w przedstawionej sytuacji sprzedawca mógł odesłać do katalogu? Ocenę tego TSUE pozostawił polskiemu sądowi, ale jednocześnie zasugerował, że w tej sprawie katalog nie spełniał wymogów rozporządzenia (podobnie uważały rządy sześciu państw, które dołączyły do postępowania oraz Komisja Europejska). Po pierwsze dlatego, że katalog z produktami był dostarczany oddzielnie, to trudno go uznać za załączony lub doczepiony do produktu. Po drugie sprzedawcy nie mogą powoływać się na problemy organizacyjne czy finansowe, a jedynie na względy techniczne związane np. z rozmiarem pojemnika. Skoro więc skład i środki ostrożności umieszczono na opakowaniu w języku angielskim, to równie dobrze mogły się znaleźć informacje w języku polskim. Trudności związanych z tłumaczeniem informacji na języki wszystkich państw unijnych nie można utożsamiać z „praktyczną niemożnością”.

ORZECZNICTWO

Wyrok TSUE z 17 grudnia 2020 r. w sprawie C-667/19.