Wbrew pokutującej opinii sprzedawcy internetowi nie stracą na nowych zasadach dotyczących zwrotu towaru przez klientów. Mogą nawet zyskać.
Wbrew pokutującej opinii sprzedawcy internetowi nie stracą na nowych zasadach dotyczących zwrotu towaru przez klientów. Mogą nawet zyskać.
Nowa ustawa o prawach konsumenta, nad którą intensywnie pracuje Sejm, ma wydłużyć termin na odstąpienie od umowy bez podawania przyczyn. Klienci będą mogli oddać kupiony na odległość towar w ciągu 14 dni, a nie 10 dni, jak to jest teraz. Ta zmiana nie wzbudziła jednak większych zastrzeżeń przedsiębiorców handlujących w internecie. Obawy części z nich wywołał natomiast przepis, który w sposób jednoznaczny rozstrzyga, kto ponosi koszty przesyłki towaru w razie jego odesłania. Zgodnie z nim sprzedawca będzie zwracać koszty przesyłki od siebie do klienta, a konsument pokrywać koszty transportu odsyłanego towaru do sklepu (chyba że sam go odwiezie). W środowisku słychać głosy, że przepis ten może być nadużywany i narażać przedsiębiorców na straty.
W rzeczywistości jest na odwrót. Regulacja nie wprowadza dodatkowych obowiązków, a wręcz zwalnia z nadmiernych obciążeń. Już dzisiaj bowiem e-sklepy muszą oddawać wszystko to, co zapłacił klient zwracający towar – zarówno cenę produktu, jak i koszty dostarczenia go do odbiorcy. Przesądził o tym jednoznacznie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku z 15 kwietnia 2010 r. (C-511/08). Zgodnie z jego sentencją dyrektywa 97/7/WE stoi „na przeszkodzie stosowaniu uregulowania krajowego, które pozwala dostawcy na obciążanie konsumenta, w umowie zawieranej na odległość, kosztami wysyłki towarów w przypadku wykonania przez tego ostatniego przysługującego mu prawa odstąpienia od umowy”.
Mówiąc wprost – prawo unijne nakazuje, by sprzedawca zwracał pieniądze za przesyłkę od siebie do odbiorcy. Tak samo zresztą są interpretowane polskie przepisy. Odbicie tego można znaleźć w decyzjach wydawanych przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (np. RWR 11/2011). On również stanął na stanowisku, że e-sklep – w razie wycofania się nabywcy z umowy – powinien zwracać mu koszty dostawy. Potwierdza to również niedawny wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie (sygn. akt VI ACa 1090/13), który uznał za niedozwoloną i zakazał stosowania klauzuli, zgodnie z którą w przypadku odstąpienia od umowy „klient pokrywa koszty wysyłki towaru w dwie strony”.
Nowe prawo na pewno więc nie pogorszy sytuacji sprzedawców. Może ją natomiast poprawić. Zgodnie bowiem z projektowanym art. 32 „jeżeli konsument wybrał sposób dostarczenia rzeczy inny niż najtańszy zwykły sposób dostarczenia oferowany przez przedsiębiorcę, przedsiębiorca nie jest zobowiązany do zwrotu konsumentowi poniesionych przez niego dodatkowych kosztów”. Mówiąc wprost – jeśli klient zamówi dostawę ekspresowym kurierem, a następnie odda towar, to sprzedawca nie będzie musiał mu zwracać pieniędzy wydanych na przesyłkę. Zwróci mu jedynie tyle, ile kosztuje u niego najtańsza z możliwych form dostarczenia produktu. Podczas gdy dzisiaj, kierując się wyrokiem TSUE i literalnym brzmieniem dotychczasowej dyrektywy, można dojść do wniosku, że konsumentowi należy się zwrot zapłaty za dowolnie przez niego wybraną formę dostawy.
„Aby prawo to nie miało jedynie formalnego charakteru, ewentualne koszty ponoszone przez konsumenta w przypadku wykonywania przez niego prawa odstąpienia od umowy muszą ograniczać się do bezpośrednich kosztów zwrotu towarów” – napisano w preambule wciąż obowiązującej dyrektywy 97/7/WE.
Nowa dyrektywa 2011/83/UE, którą ma wdrożyć ustawa o prawach konsumenta, nie zawiera już takiego sformułowania, mówi natomiast wprost o najtańszym sposobie dostawy.
Czas na jej implementację upływa 13 czerwca.
Etap legislacyjny
Projekt po pierwszym czytaniu
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama