Chrońmy konsumentów, ale nie przyjmujmy z góry, że tylko przedsiębiorcy muszą przestrzegać dobrych obyczajów.
Konsumentów należy chronić – co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. To oni są słabszą stroną stosunków handlowych. Nie stoją za nimi ani struktura organizacyjna, ani zawodowe doświadczenie w danej dziedzinie, ani zastępy profesjonalnych doradców i prawników. Oferowane produkty i usługi bardzo często wymagają zaś sporej wiedzy i przygotowania, aby dokonać ich właściwej oceny i wyboru. Przeciętny konsument, który kiedyś bez problemów radził sobie z zakupami, np. urządzeń czy usług, w dzisiejszym świecie czuje się bezradny, a często nawet oszukany przez przedsiębiorców, którzy sprzedają mu coś, czego przeznaczenia lub funkcjonowania po prostu nie rozumie. Zdarza się niestety i tak, że na skutek stosowania przeróżnych trików handlowych konsument nabywa coś, czego w ogóle nie potrzebuje. Dlatego obserwujemy w ostatnich latach bardzo dynamiczny rozwój prawa ochrony konsumentów. Deficyt zwyczajnej uczciwości, którą kiedyś nazywano rzetelnością kupiecką, wymaga od organów państwa zwiększenia aktywności w celu zapewnienia ochrony tym, którzy sami nie są stanie się obronić.
W Polsce od ponad 20 lat ochroną konsumentów bardzo aktywnie zajmuje się prezes urzędu ochrony konkurencji i konsumentów. Wystarczy wejść na stronę UOKiK, aby się przekonać, w ilu przypadkach podejmuje interwencje w obronie konsumentów. Może jednak zdarzyć się i tak, że w starciu przedsiębiorca – konsument poszkodowanym jest nie klient, lecz właśnie przedsiębiorca. Co zrobić, jeśli to konsument łamie dobre obyczaje, a potem domaga się ochrony? Gdy cały aparat państwowy jest nastawiony na ochronę konsumentów, kto obroni przedsiębiorcę? Zdaję sobie sprawę z tego, że takie przypadki mogą być nieliczne, ale jednak chyba warto poświęcić temu problemowi kilka słów.
Między przedsiębiorcami
W przypadku praktyk ograniczających konkurencję można mówić o możliwości usprawiedliwienia działania przedsiębiorcy (rule of reason, economic approach). Bogate w tym zakresie orzecznictwo wskazuje, że jeżeli określone zachowania przedsiębiorcy znajdują racjonalne uzasadnienie, organy ochrony konkurencji nie interweniują. W stosunkach B2B prawo konkurencji już od wielu lat stara się uwzględniać całokształt okoliczności, w jakich funkcjonują przedsiębiorcy (specyfikę rynku, charakterystykę produktu czy uwarunkowania ekonomiczne), aby wkraczać w swobodę działalności gospodarczej tylko wtedy, kiedy rzeczywiście istnieje zagrożenie dla konkurencji dla rynku. Trudno np. zarzucić łamanie reguł konkurencji przedsiębiorcy dominującemu na konkretnym rynku, jeżeli udziela on rabatów uwzględniających wielkość realizowanego zamówienia. Zamówienie większej partii towaru co do zasady zmniejsza koszty (m.in. opakowania, fakturowania, transportu), co może się przełożyć na niższą cenę jednostkową. Podobnie jest z odmową przez dominanta rynkowego sprzedaży produktu przedsiębiorcy, który regularnie zalega z płatnościami. Czy zatem w przypadku wszczęcia postępowania w sprawie praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów przedsiębiorca może się bronić, argumentując, że jego działania zostały podjęte w odpowiedzi na nieprzewidziane zachowania klientów? Czy w sytuacji, kiedy narażają one przedsiębiorcę na szkodę, może on usprawiedliwić swoje działania jako podejmowane w obronie własnej? Przecież zgodnie z art. 5 k.c. strona stosunku prawnego nie zasługuje na ochronę, jeżeli sama nadużywa prawa, np. korzysta z niego w sposób, który jest sprzeczny z zasadami współżycia społecznego.
Obecnie obowiązująca ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów (Dz.U. z 2007 r. nr 50, poz. 331) nie przewiduje expressis verbis możliwości usprawiedliwienia zachowania przedsiębiorcy, którego działania mogą godzić w zbiorowe interesy konsumentów. Zgodnie z jej art. 24 przez praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów rozumie się godzące w nie sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami zachowanie przedsiębiorcy. Warto przypomnieć, choćby hasłowo, istotę zawartych w ustawie określeń.
¦ Przez dobre obyczaje rozumieć należy zachowanie przedsiębiorcy, który w prowadzonej przez siebie działalności kieruje się rzetelnością, lojalnością i fachowością. Taki przedsiębiorca stara się konkurować na rynku jakością i ceną, a konsumentom zapewnia rzetelną i niewprowadzającą w błąd informację o swoich produktach i usługach. Zgodnie z orzeczeniem Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z 19 kwietnia 2016 r. (sygn. akt XVII AmC 2939/14) poprzez dobre obyczaje należy rozumieć pewien powtarzalny wzorzec zachowań, który jest aprobowany przez daną społeczność lub grupę. Są to pozaprawne normy postępowania, którymi przedsiębiorcy winni się kierować. W ocenie SOKiK ich treści nie da się określić w sposób wyczerpujący, ponieważ kształtowane są przez ludzkie postawy uwarunkowane zarówno przyjmowanymi wartościami moralnymi, jak i celami ekonomicznymi i związanymi z tym praktykami życia gospodarczego. Wszystkie one podlegają zmianom w ślad za zmieniającymi się ideologiami politycznymi i społeczno-gospodarczymi oraz przewartościowaniami moralnymi.
¦ Zbiorowy interes konsumentów oznacza interes nieograniczonej liczby konsumentów, których nie sposób zindywidualizować, przy czym z brzmienia art. 24 ust. 3 ustawy wynika, że interesem zbiorowym nie jest suma indywidualnych interesów konsumentów. Praktyką naruszającą zbiorowe interesy konsumentów może być m.in. niewypełnienie obowiązku udzielania konsumentom pełnych i rzetelnych informacji na temat zmian w regulaminie świadczenia usług.
Przeciętny, czyli jaki?
Ocena, czy określone działanie przedsiębiorcy narusza zbiorowe interesy konsumentów, każdorazowo musi uwzględniać cechy abstrakcyjnego modelu konsumenta. Według orzecznictwa TSUE przeciętny konsument to osoba rozsądna, uważna i należycie poinformowana, która ma pewien zasób wiedzy i racjonalnie z niego korzysta, a do reklam i kampanii marketingowych podchodzi z ostrożnością. Zachowania przeciętnego konsumenta powinny być oceniane z uwzględnieniem rodzaju produktu czy usługi, których dotyczy reklama.
Podobne stanowisko prezentują polskie sądy: „Przeciętny konsument jest osobą dojrzałą i krytyczną, która posiada określony zasób informacji o otaczającej go rzeczywistości i potrafi go wykorzystać, dokonując analizy przekazów rynkowych. Jednakże poziom nasilenia powyższych cech u przeciętnego odbiorcy zależy od rynku, na którym jest stosowana dana praktyka” (wyrok SN z 3 grudnia 2003 r., sygn. akt I CK 358/02).
Jak widać, w orzecznictwie podkreśla się przede wszystkim stan wiedzy konsumenta i zdolność jej praktycznego zastosowania, natomiast nie wspomina się o tym, czy konsument w stosunkach z przedsiębiorcą także powinien zachowywać się zgodnie z dobrymi obyczajami. Ma ich przestrzegać przedsiębiorca. Czy to, że klient jest słabszą stroną stosunku prawnego, automatycznie zwalnia go z obowiązku respektowania dobrych obyczajów? Czy może je łamać, np. korzystając z promocji w sposób wykorzystujący lukę w regulaminie, czy też jego działania należy zawsze usprawiedliwiać w myśl zasady „przecież nie łamie prawa, tylko wykorzystuje sprzyjające okoliczności”?
Na pewno znajdą się tacy, którzy na tak zadane pytanie odpowiedzą, że tak. Skoro przedsiębiorca, dysponujący wykwalifikowanymi specjalistami, nie zauważył luki w regulaminie, to sam jest sobie winien i powinien ponieść konsekwencje. Mam jednak wątpliwości co do takiego sposobu myślenia, pomimo braku w ustawie zapisów, które usprawiedliwiałyby działania przedsiębiorców podejmowane w obronie uzasadnionego interesu własnego.
W interesie publicznym
Zgodnie z treścią art. 1 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów prezes UOKiK chroni interesy przedsiębiorców i konsumentów wyłącznie w interesie publicznym. Jest to podstawowa przesłanka uruchomienia ustawy i ingerencji w stosunki gospodarcze. Oczywiście tak sformułowana klauzula generalna każdorazowo wymaga konkretyzacji i wyjaśnienia przez prezesa UOKiK, w imię jakiego dobra publicznego podejmowane są jego działania. Gdyby jednak nawet przyjąć, że interes publiczny powinien być identyfikowany jako consumer welfare, prezes UOKiK winien rozważyć, w jakich przypadkach podjąć interwencję i – podobnie jak w przypadku praktyk ograniczających konkurencję – w pierwszej kolejności uwzględnić całokształt okoliczności, w jakich przedsiębiorca podjął działania. To prawda, że model przeciętnego konsumenta nie wskazuje wprost na konieczność przestrzegania przez niego dobrych obyczajów. To, czy zachowanie konsumentów w nie godzi czy nie, nie jest także warunkiem podjęcia przez prezesa UOKiK postępowania administracyjnego. Trudno jednak zgodzić się z tezą, że zbiorowy interes konsumentów zasługuje na ochronę zawsze, niezależnie od okoliczności, nawet w przypadku, w którym to zachowania słabszych uczestników rynku naruszają dobre obyczaje. Przecież promowanie dobrych obyczajów i uczciwości leży jak najbardziej w interesie publicznym i to niezależnie od tego, czy dotyczy przedsiębiorców, czy ich klientów.
Chrońmy konsumentów! Bardzo często padają ofiarą manipulacji reklamowych. Uważam jednak, że oceniając zachowania rynkowe, nie należy stosować automatyzmu sprowadzającego się do schematu „przedsiębiorca – zły, konsument – dobry”. Warto chyba pilnować, aby rozwijając i doskonaląc system ochrony konsumentów, zachować racjonalną ocenę wszystkich okoliczności.