„Nieudacznik zginął na show, nie w walce. Jest przestępcą, który naraził ludzi i rozbił mega drogi samolot" – napisał na platformie X Marek Migalski, prof. Uniwersytetu Śląskiego, po katastrofie F-16, w której zginął major Maciej „Slab” Krakowian. Czy ta wypowiedź narusza dobra osobiste zmarłego pilota?

Z chwilą śmierci człowieka jego dobra osobiste wygasają. Ochrona naszych dóbr osobistych przysługuje nam za życia. Natomiast po śmierci dalsza ochrona ma formę ochrony dóbr osobistych naszych bliskich. To bardzo specyficzne dobro, które polega na prawie żyjących do kultywowania dobrej pamięci o zmarłych.

Te słowa, które pani przytoczyła, poszły jeszcze dalej. Był tam przecież również postulat pośmiertnej degradacji oraz dywagacje dotyczące prawa wdowy do wojskowej renty. Tak po ludzku to słowa nikczemne, które nigdy w takiej formie i czasie nie powinny paść. Natomiast w sensie prawnym to słowa, które w mojej ocenie drastycznie naruszają dobra osobiste członków rodziny pana majora.

Czy fakt, że pilot był osobą znaną, zmienia coś w ocenie?

W przypadku osób publicznych zakres ochrony jest węższy, ponieważ w ramach wolności słowa dopuszcza się szerszą krytykę, ocenę czy nawet kontrowersyjne opinie. Nie oznacza to jednak przyzwolenia na bezpodstawne i nikczemne słowa. Nazwanie kogoś przestępcą bez wyroku skazującego stanowi przekroczenie granic prawa, niezależnie od tego, czy mówimy o osobie publicznej, czy prywatnej.

Oczywiście w przypadku postaci historycznych lub politycznych oceny bywają ostrzejsze i często są elementem badań lub dyskusji naukowych. Jednak zawsze istnieje granica: nie wolno używać sformułowań hańbiących, nieprawdziwych lub bezpodstawnych. Nawet w przypadku znanych osób ochrona trwa tak długo, jak długo żyją ich bliscy, którzy mają prawo być dumni ze swoich przodków i zachować ich dobre imię.

Rozumiem, że nie dotyczy to jednak wszystkich postaci historycznych?

Absolutnie poza dyskusją pozostaje jakakolwiek ochrona w przypadku zbrodniarzy wojennych, takich jak Hitler czy Stalin. Dotyczy to także innych postaci, które dopuściły się lub brały udział w działaniach obiektywnie niegodziwych. W tym wypadku ochrona jest albo wyłączona, albo bardzo ograniczona. Poruszamy się tu w obszarze prawdy historycznej i ustaleń historyków, więc byłoby amoralne udawać, że należy chronić dobre imię zbrodniarza wojennego czy jakiejkolwiek innej osoby kierującej lub uczestniczącej w aparacie przemocy lub w innych działaniach polegających na naruszaniu elementarnych praw człowieka. Każdy ma prawo wypowiadać się i krytycznie oceniać takie postaci.

Oczywiście w szeregu przypadków są ogromne spory dotyczące poszczególnych postaci historycznych. Niestety zdarza się, że z powodów publicystycznych lub dla klikalności przypisuje się im czyny, których faktycznie nie popełnili. To trochę przypomina sytuację sprzed lat, kiedy milicja lub policja dla poprawy statystyk dopisywała zatrzymanemu przestępcy dodatkowe czyny. Dlatego publicznie formułując oceny, musimy trzymać się podstaw faktycznych, aktualnego stanu wiedzy i wiarygodnych źródeł.

Na jakie przepisy może się powołać bliski, który czuje się urażony wpisami na temat osoby nieżyjącej?

Na artykuły 23, 24 i 448 kodeksu cywilnego. Co prawda w kodeksowym katalogu dóbr osobistych nie ma wprost wymienionego prawa do kultywowania pamięci o zmarłym, ale jako dobro osobiste zostało ono powszechnie przyjęte i jest powszechnie uznawane w orzecznictwie i w doktrynie prawa.

Legitymowani do występowania w takich sprawach są przede wszystkim najbliżsi: żona, dzieci, rodzice oraz rodzeństwo. W pewnych okolicznościach także osoby szczególnie związane ze zmarłym – przyjaciele, partnerzy czy osoby, które wykażą rzeczywistą więź emocjonalną. Więź ta musi być jednak realna i bliska – bycie fanem, czytelnikami lub współpracownikiem zazwyczaj nie wystarcza.

Jeżeli dana osoba czuje się urażona i idzie do sądu, czy musi przedstawić dowody?

Osoba pozywająca musi jedynie udowodnić, że padły określone słowa i że naruszają one jej dobra osobiste. W pozostałym zakresie w procesach o ochronę dóbr osobistych funkcjonuje tzw. odwrócenie ciężaru dowodu. Dlatego to pozwany musi wykazać, że jego działanie nie było bezprawne, może powoływać się na prawdziwość swoich słów, dozwoloną krytykę lub działanie w interesie publicznym. Jeżeli tego nie wykaże, to musi się liczyć z tym, że proces po prostu przegra.

Czego można domagać się w sądzie?

Można żądać przeprosin, usunięcia obraźliwych treści z publikacji lub internetu, a także domagać się zadośćuczynienia za doznaną krzywdę lub wpłaty na cel społeczny, albo obu tych rzeczy jednocześnie. Katalog możliwych roszczeń jest zatem szeroki i nie jest zamknięty. Jeżeli sąd przyjmie, że działanie pozwanego było bezprawne, to na żądanie powoda może nakazać wykonanie przez pozwanego każdej odpowiedniej czynności, która usunie skutki dokonanego naruszenia dobra osobistego.

Odpowiedzialność niemajątkowa służy bowiem temu, aby usunąć skutki dokonanego naruszenia, co oczywiście w praktyce nie jest możliwe. Racjonalnie możemy mówić o ograniczeniu takich skutków. Dlatego powód obok roszczeń niemajątkowych może żądać od naruszyciela zadośćuczynienia finansowego, które ma zrekompensować doznaną krzywdę.

Jak orzekają sądy?

Każda sprawa jest inna. Przykładowo w sprawach dotyczących ochrony prawa do kultywowania dobrej pamięci po zmarłych, sądy często mocno stają w obronie badań historycznych, czasem nadając wolności badań naukowych i prezentacji ich wyników status wartości niemal absolutnej. Bywa to problematyczne, ponieważ nie zawsze autorzy badań są w stanie udowodnić prawdziwość swoich twierdzeń. Także w tej dziedzinie zdarzają się po prostu zwykłe błędy czy intencjonalne przekłamania dostosowane do założonej tezy. Moim zdaniem, jeżeli naruszenie dobrej pamięci po osobie zmarłej wynika z nierzetelnych działań czy formułowania sprzecznych z faktami ocen, to naprawdę nie ma znaczenia, czy formalnie mają one postać pracy naukowej, artykułu prasowego czy posta na portalu społecznościowym.

W przypadku osób publicznych sądy dopuszczają szerszą krytykę, także po śmierci. Najsilniejsza ochrona dotyczy osób prywatnych, gdzie ataki na pamięć o zmarłym uderzają bezpośrednio w rodzinę. W takich przypadkach sądy często przyznają rację bliskim i szeroko chronią ich prawo do kultywowania dobrego imienia.

Myślę, że każdy, kto wypowiada tak nikczemne słowa, jak cytowane na początku słowa o zmarłym oficerze i lotniku, musi liczyć się z odpowiedzialnością nie tylko w formie przeprosin, ale również w sposób, który zadziała jak mocna przestroga na przyszłość.

W tym zakresie nie chodzi przecież tylko o to, że takich słów i w takiej formie wypowiadać nie należy – bo to w sensie etycznym jest, moim zdaniem, oczywiste. Chodzi o to, żeby było jasne i klarowne, że prawo także nie jest obojętne na takie działania i zachowania, oraz o to, aby potencjalni naśladowcy również o tym wiedzieli.

Co może wpłynąć na ocenę sądu?

Nie bez znaczenia jest to, jak dana osoba zachowuje się po tym, jak naruszy dobra osobiste innych. Czy sama dobrowolnie za to przeprasza, czy stara się usunąć lub zminimalizować skutki naruszenia, czy też brnie dalej w to, co już zrobiła? W pierwszym przypadku taka pozytywna postawa może prowadzić do ugodowego załatwienia sprawy. Jeżeli jednak naruszyciel brnie dalej, to jedynie zwiększa skalę swojej możliwej odpowiedzialności.

To, kim jest osoba wypowiadająca słowa naruszające cudze dobra osobiste, co do zasady nie ma znaczenia dla oceny bezprawności jej działania. Może to mieć znaczenie dla oceny stopnia bezprawności jej działania, a co za tym idzie – zakresu ewentualnej odpowiedzialności. Z tego punktu widzenia – moim zdaniem – odpowiednio surowiej należy oceniać wypowiedzi naruszające cudze dobra osobiste, które są wygłaszane przez osoby z wysokimi tytułami naukowymi, zawodowymi czy służbowymi.

A co ze sztuczną inteligencją? Ona wyszukuje informacje z różnych źródeł, więc może powielać nieprawdę.

W przypadku sztucznej inteligencji trudno ścigać samo narzędzie – to jedynie algorytm. Można próbować pozywać dostawców tej usługi, ale ci zwykle w regulaminach zastrzegają, że nie odpowiadają za generowane treści. Problem polega na tym, że jeśli nie reagujemy na kłamstwa i obraźliwe wypowiedzi, AI będzie je powielać i utrwalać w internecie.

Dlatego uważam, że rozwój AI i sposób, w jaki funkcjonuje, spowodują wzrost procesów o ochronę dóbr osobistych czy nakazanie publikacji sprostowań. Obecnie osoby publiczne (a w sytuacjach drastycznych także każda inna osoba) nie mogą sobie – moim zdaniem – pozwolić na brak reakcji, który sprawia, że w dobie AI treści naruszające ich dobra osobiste pozostają w powszechnym obiegu i zaczynają funkcjonować jako prawda.

W wyniku akcji prawnej nie da się zapewne całkowicie wyeliminować takich treści, ale można im przeciwstawić treść urzędową, wynikającą z orzeczeń sądowych, która po jej rozpowszechnieniu również trafi do powszechnego obiegu, a tym samym będzie musiała zostać uwzględniona przez AI.

Rozmawiała Renata Krupa-Dąbrowska