Aplikant adwokacki nie może pracować jako asystent sędziego - taką uchwałę podjęło i zakomunikowało we wtorek prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej. Decyzja zapadła zaledwie dwa tygodnie po tym, jak dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie wyraziła zgodę na łączenie pracy asystenta z aplikacją adwokacką.
NRA nie ukrywa, że powodem przyjęcia uchwały była właśnie decyzja warszawskiej rady. Nie jest jednak odosobniona w swych poglądach. Także w niektórych innych miastach samorządy nie widzą przeszkód w łączeniu pracy w sądzie z aplikacją, choć ich przedstawiciele oficjalnie wolą się do tego nie przyznawać. We wrześniu ma odbyć się posiedzenie plenarne NRA, na którym zostanie poruszony ten problem. U radców prawnych nie ma konfliktu, ponieważ obowiązują inne przepisy.
NRA: aplikanci adwokaccy nie mogą pracować jako asystenci sędziów
Prezydium NRA powołuje się na art. 72 ust. 1 pkt 4 w zw. z art. 79 ust. 1 pkt 1 prawa o adwokaturze (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 1564 ze zm.). Przepis ten mówi o pozbawieniu statusu aplikanta w wypadku objęcia stanowiska w organach wymiaru sprawiedliwości.
– Uchwała nie wprowadza żadnego nowego zakazu. Przypomina jedynie, że zgodnie z obowiązującym stanem prawnym nie można łączyć aplikacji adwokackiej z zatrudnieniem na stanowisku asystenta sędziego, ponieważ nie jest dopuszczalne, aby aplikant adwokacki zajmował stanowisko w organach wymiaru sprawiedliwości lub organach ścigania – mówi Przemysław Rosati, prezes NRA.
Jak dodaje, w ostatnich latach zakres obowiązków asystentów sędziów znacząco się zwiększył. To już nie są tylko funkcje pomocnicze, asystenci realnie uczestniczą w przygotowywaniu orzeczeń. Ustawodawca przyznał im także uprawnienie do wydawania niektórych zarządzeń w postępowaniu cywilnym, mają oni więc, zdaniem Rosatiego, bezpośredni wpływ na funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości.
- Obowiązujące przepisy jasno wskazują, że nie można łączyć tych dwóch ról. Ustawodawca stworzył też dwa alternatywne modele dojścia do zawodu adwokata: aplikacyjny i pozaplikacyjny. Praca w charakterze asystenta sędziego, po spełnieniu określonych ustawą warunków – pozwala przystąpić do egzaminu adwokackiego bez odbywania aplikacji, a po spełnieniu dalej idących warunków pozwala także, bez wymogu odbycia aplikacji adwokackiej i złożenia egzaminu adwokackiego, wystąpić o wpis na listę adwokatów – zauważa prezes NRA. - Sama aplikacja adwokacka rządzi się jednak swoimi zasadami, które wynikają zarówno z ustawy, jak i z regulaminu jej odbywania. Taka jest decyzja ustawodawcy – podsumowuje.
Warszawska ORA dopuszcza zatrudnianie aplikantów adwokackich w sądach
Na przeciwnym biegunie stoi warszawska ORA, której dziekan dwa tygodnie temu zapowiedziała, że w trakcie swej kadencji będzie wyrażać zgody na zatrudnianie aplikantów adwokackich na stanowiskach asystentów sędziów.- Dobrze byłoby, żeby organy adwokatury mówiły jednym głosem w istotnych dla jej członków sprawach. Niewątpliwie kwestia zatrudnienia aplikantów adwokackich jest palącym problemem, z którym od lat próbujemy sobie radzić – mówi Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, dziekan warszawskiej ORA.
Jednym z głównych problemów w Warszawie jest to, że aplikanci nie znajdując pracy w kancelariach, podejmują zatrudnienie w innych branżach. Pracują w sklepach, bankach lub zakładają działalność gospodarczą niezwiązaną z prawem. - Celem aplikacji adwokackiej jest przygotowanie aplikanta do wykonywania zawodu w oparciu o praktykę zawodową, najlepiej w kancelarii adwokackiej, a ostatnio także radcowskiej, poprzez kontakt z sądem, prokuraturą czy innymi instytucjami stosującymi prawo. Jeżeli aplikant pracuje poza obszarem stosowania prawa, może nie zostać właściwie przygotowany do wykonywania zawodu adwokata – twierdzi dziekan Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska.
Swej decyzji nie uważa za przełomową. - Zgody na zatrudnianie aplikantów jako asystentów sędziów miały miejsce lata temu pod rządami innego dziekana i wiem, że są wydawane także w innych izbach, a historycznie rzecz biorąc aplikacja sądowa była jedną z głównych dróg do zawodu adwokata – tłumaczy przekonując, że praca asystenta sędziego daje szansę na poznanie wymiaru sprawiedliwości „od kuchni”.
Jej zdaniem praca asystenta sędziego nie może być traktowana jako element wymiaru sprawiedliwości w rozumieniu art. 72 prawa o adwokaturze. - Asystent wykonuje zadania techniczne, nie orzeka, zajmuje stanowisko w wymiarze sprawiedliwości nie sprawując jednak wymiaru sprawiedliwości – przekonuje.
- Orzecznictwo sądów administracyjnych odnoszące się do statusu asystenta nie jest jednolite i odnosi się do adwokatów a nie aplikantów, ale i tak w przeważającym zakresie potwierdza moje stanowisko – dodaje dziekan zaznaczając, że ewentualnego konfliktu lojalności łatwo można uniknąć. Przykładowo, jeśli patron zajmuje się sprawami karnymi, a aplikant pracuje w wydziale cywilnym, nie powinien on się pojawić.
Dziekan nie chce na razie mówić, jakie kroki planuje podjąć po uchwale prezydium NRA. - Jest to sprawa, która zdecydowanie wymaga spokojnej, wyważonej i rzeczowej dyskusji z uwzględnieniem i poszanowaniem wszystkich argumentów – zaznacza.
Aplikanci adwokaccy krytykują decyzję Naczelnej Rady Adwokackiej
Decyzja NRA zaskoczyła aplikantów. – Z mojej wiedzy wynika, że dziekani części izb wyrażają zgodę na zatrudnianie aplikantów adwokackich jako asystentów sędziów. W Warszawie taka praktyka przez długi czas nie była stosowana. Decyzja dziekan ORA w Warszawie była odpowiedzią na postulaty środowiska, które pytało, dlaczego w innych izbach, np. we Wrocławiu takie zgody są możliwe, a w największej izbie już nie – mówi Miłosz Kołcz-Otwinowski, aplikant adwokacki, przewodniczący Samorządu Aplikantów Adwokackich Izby Adwokackiej.
Jego zdaniem istnieje wiele argumentów przemawiających za tym, aby aplikant adwokacki mógł pracować jako asystent sędziego. Jeszcze kilkanaście lat temu aplikanci często pracowali w sądach i mieli bezpośredni kontakt z procesem.
-To ogromna wartość. Rozwijają się wtedy procesowo, mają dostęp do akt, uczestniczą w codziennym życiu sądu, obserwują pracę sędziów, obrońców i pełnomocników. Taka praktyka przekłada się później na ich przygotowanie do samodzielnego wykonywania zawodu – tłumaczy Miłosz Kołcz-Otwinowski.
Przypomina, że aplikanci odbywają obowiązkowe praktyki w wymiarze sprawiedliwości i nikt wtedy nie mówi o konflikcie interesów. To nawet jest formalna podstawa do ukończenia aplikacji i dopuszczenia do egzaminu zawodowego. Trudno więc przyjąć, że ta sama praca, wykonywana w ramach zatrudnienia, miałaby stać w sprzeczności z ideą kształcenia aplikanta w duchu niezależności.
Tym bardziej, że aplikacja to duży wysiłek finansowy. W tym roku opłata wynosi prawie 6 tys. zł rocznie, czyli kilkaset złotych miesięcznie. Naturalne jest więc, że aplikanci szukają pracy, która nie tylko pozwoli pokryć te koszty, ale również będzie miała wartość merytoryczną i przyczyni się do ich rozwoju zawodowego.