- Konsultacje społeczne z ingerencją
- Jakie są standardy konsultacji?
- Dlaczego Ministerstwo Cyfryzacji usunęło fragment opinii?
- Jakie znaczenie dla ustawy ma historia osobista?
- Autor opinii zabiegał o publikację pełnej wersji
Do niecodziennej sytuacji doszło podczas konsultacji rządowego projektu ustawy o ochronie małoletnich przed dostępem do treści szkodliwych w internecie. Ma ona zobowiązać serwisy z pornografią do weryfikacji wieku użytkowników, aby uniemożliwić dostęp dzieciom. Strony niewypełniające tego obowiązku będą blokowane. Przesłane przez jednego z interesariuszy stanowisko było znacznie dłuższe niż to, które zostało ostatecznie opublikowane.
Konsultacje społeczne z ingerencją
- Jakakolwiek forma ingerencji w integralność zgłoszonego stanowiska wydaje się nie do obrony – komentuje Piotr Trudnowski, ekspert ds. społeczeństwa obywatelskiego Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. - Szczególnie że brak jakiejkolwiek informacji o dokonanych skrótach, co uniemożliwia wszystkim, którzy obserwują proces legislacyjny, dotarcie do brakującego wątku i zgłębienie go w razie zainteresowania – stwierdza.
Patryk Wachowiec, członek zarządu Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR), wskazuje, że na etapie podsumowania konsultacji, gdzie projektodawca odnosi się do zgłaszanych uwag, skracanie stanowisk niestety jest raczej standardem. - Nasze stanowiska miewają po 20 stron, a w tabelce są potem 2-3 zdania. Natomiast nie spotkałem się nigdy wcześniej z tym, żeby przesłane stanowisko nie zostało w całości opublikowane. To nie w porządku. Mam wątpliwości, czy w takiej sytuacji cel konsultacji został osiągnięty – podkreśla.
Jakie są standardy konsultacji?
Patryk Wachowiec zwraca uwagę, że projekt, którego to dotyczy, należy do kategorii wrażliwych. - Nie wypracowano w rządzie jednolitych standardów, jak z takimi tematami postępować – stwierdza Patryk Wachowiec. - Na pewno są jakieś granice tego, co należy publikować. Mogę sobie wyobrazić, że usunięto by fragment, w którym autor pochwala dostęp dzieci do pornografii. Żadne normy w tym zakresie nie zostały jednak utrwalone – dodaje, postulując wypracowanie takich standardów.
Regulamin pracy Rady Ministrów (tj. M.P. z 2024 r. poz. 806) odsyła do opisu procedur przyjmowania projektów dokumentów rządowych oraz do rekomendacji w zakresie procedur przeprowadzania konsultacji publicznych, które opracowuje i udostępnia prezes Rządowego Centrum Legislacji. Żaden z tych dokumentów nie obejmuje zasad skracania stanowisk nadesłanych w konsultacjach.
- Regulamin RM przewiduje, że publikuje się wszelkie dokumenty dotyczące prac nad projektem. Nie trzeba tu jeszcze dodawać, że w całości, bo to powinno być oczywiste. Wpłynęła przecież opinia, a nie pół opinii – podkreśla Krzysztof Izdebski, ekspert forum Idei Fundacji im. Stefana Batorego.
Dlaczego Ministerstwo Cyfryzacji usunęło fragment opinii?
W udostępnionej na RCL wersji brakuje przede wszystkim sporego fragmentu zatytułowanego „Historia prawdziwa”. Autor opisuje w nim, jak prokuratura umarzała sprawy naruszenia praw autorskich do produkowanych przez niego legalnych treści pornograficznych – dostępnych odpłatnie, a więc tylko dla osób pełnoletnich. W wyniku tych naruszeń pornografia stawała się dostępna bez weryfikacji wieku (patrz: ramka na końcu).
Spytaliśmy Ministerstwo Cyfryzacji, dlaczego usunięto ten fragment. „Na stronie RCL zamieszczane są uwagi odnoszące się bezpośrednio do tekstu proponowanej ustawy” – odpowiada biuro prasowe resortu. - „Z uwagi przesłanej przez osobę fizyczną został usunięty fragment opisany jako „historia prawdziwa”. Autor wskazał, iż nie stanowi ona stricte komentarza do ustawy i ma charakter osobisty, a przy tym zawierała dane osobowe innych osób” – wyjaśnia ministerstwo. Dodaje, że „nie dokonało skrócenia żadnego innego stanowiska”. Nie wprowadziło też „limitów długości zgłaszanych stanowisk w konsultacjach”.
W usuniętym fragmencie padają nazwiska: obywatela Hiszpanii, którego autor podejrzewał o naruszenie jego praw autorskich, co zgłosił prokuraturze; prokuratora - w kontekście jego czynności służbowych; pełnomocnika prawnego autora stanowiska oraz Leonarda DiCaprio – to ostatnie użyte w metaforze.
- Moim zdaniem nie ma uzasadnienia dla wycięcia całości tej historii. Jedynie nazwisko Hiszpana można by zanonimizować – uważa Krzysztof Izdebski.
- Rozumiem od biedy zaciemnienie imion i nazwisk czy całego fragmentu – ocenia Piotr Trudnowski. - Ale nie taką edycję, która sprawia, że ten wątek jest zupełnie niezauważalny i nikt z czytających nie dowie się o dokonanych zmianach. Każda ingerencja powinna być oznaczona, z podaniem jej podstawy. Dodatkowo stanowiska osób fizycznych, podobnie jak to jest w przypadku organizacji, powinny być publikowane w całości, a nie w formie uznaniowo kształtowanej tabelki. Dzisiaj brakuje konsekwencji w tej sprawie, urzędnicy robią jak chcą – mówi.
Spośród opublikowanych na RCL stanowisk osób fizycznych dwa udostępniono w plikach tekstowych, jedno w formie skanu, a kilka – a tym to skrócone – w zbiorczej tabelce.
Jakie znaczenie dla ustawy ma historia osobista?
Krzysztof Izdebski dodaje, że historie osobiste wiele wnoszą do prac nad projektami ustaw. - W końcu tworzone przepisy będą oddziaływać na praktykę życia, więc takie historie to ważny element konsultacji. Nie chciałbym, żeby konsultacje publiczne były traktowane w ten sposób, że opinie to muszą być bardzo formalne pisma odnoszące się do konkretnego brzmienia przepisów. Chodzi o to, żeby przepisy odpowiadały na wyzwania rzeczywistości - a rzeczywistość zawarta jest często właśnie w historiach osobistych – argumentuje Krzysztof Izdebski.
W opublikowanej wersji zabrakło teżpodanej przez autora informacji, że jest „etycznym producentem pornografii”, a jego strona jest niedostępna w Polsce i ma zablokowane płatności z polskich kont.
- Jeżeli osoba uczestnicząca w konsultacjach informuje o swoim zaangażowaniu biznesowym, to taka wiadomość nie powinna być ukrywana, bo jest kluczowa dla odbioru stanowiska. Jest to wtedy stanowisko strony regulowanej – uważa Piotr Trudnowski.
Autor opinii zabiegał o publikację pełnej wersji
- Rozumiem, że to jest bardzo specyficzny, wrażliwy projekt. Podejście ministerstwa wygląda jednak na zbyt daleko posuniętą ostrożność – ocenia Patryk Wachowiec. - Nie wiem natomiast, skąd resort cyfryzacji wywodzi zasadę, że publikuje tylko stanowiska bezpośrednio odnoszące się do projektu – dodaje. - W konsultacjach zdecydowaną większość stanowisk zajmują zazwyczaj nie postulaty, tylko właśnie opis kontekstu, komentarz do zastanej rzeczywistości. Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma z tym problemu i publikuje stanowiska w całości. Przecież opisanie sytuacji z życia czy przytoczenie przykładów ułatwia zrozumienie obszaru, który zostanie objęty regulacją – argumentuje. Zastanawia się też, czy osoba sporządzająca raport z tych konsultacji będzie miała dostęp do pełnego stanowiska, czy też tylko do wersji opublikowanej.
Autor stanowiska (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) wystąpił do MC o publikację pełnej wersji, ale nic nie wskórał. Uważa to za akt cenzury. - Pominięto istotne fragmenty, zmieniono sens wypowiedzi oraz usunięto uwagi krytyczne – wylicza. - Nie było możliwości, aby tak wiele treści wyciąć, i to w dodatku treści, które w bezpośredni sposób pokazują, że działania prokuratury prowadzą do obecności pornografii w sieci poza bramkami kontroli wieku – uważa.
Jak to wygląda w konsultacjach sejmowych?
Piotr Trudnowski wskazuje, że od niedawna funkcjonujący w Sejmie proces konsultacji poselskich projektów ustaw wprost przewiduje możliwość niepublikowania stanowisk z uwagi na uzasadniony interes prawny.
- Konsultacje sejmowe mają charakter mniej profesjonalno-ekspercki, a bardziej obywatelski. Zabezpieczono się więc tam na wypadek, gdyby zgłoszono np. stanowisko propagujące faszyzm. Ale nawet to nie dopuszcza ingerencji w treść stanowiska. Powinno być publikowane w całości albo wcale – porównuje Piotr Trudnowski.
- To bardzo źle wpływa na przejrzystość procesu legislacyjnego – podsumowuje ten incydent Krzysztof Izdebski.
Spytaliśmy też RCL i centrum informacyjne rządu, czy opisana ingerencja w treść zgłoszonego przez obywatela stanowiska jest zgodna z zasadami przeprowadzania konsultacji publicznych projektu ustawy. Do zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
Historia prawdziwa - co było we fragmencie usuniętym przez Ministerstwo Cyfryzacji?
W usuniętej przez Ministerstwo Cyfryzacji części autor stanowiska opisuje, jak z jego strony z płatną pornografią obywatel Hiszpanii w 2011 roku „przy użyciu oprogramowania przechwytywania ekranu zarejestrował ponad 50 filmów” i zamieścił je na platformie hostingu plików, a linki rozpowszechnił na forach dyskusyjnych.
„Udało mi się odcyfrować kod, który znajdował się na pliku, i ustalić, że cały proceder jest dokonywany przez wskazanego obywatela” – opisuje autor stanowiska. W 2012 roku jego pełnomocnik złożył zawiadomienie do prokuratury. Ta jednak odmawiała wszczęcia postępowania: „powołując się na różne powody, jak brak umów, które były załączone, brak legitymacji prawnej czy też nieświadomość czynu”. Sprawę w końcu umorzono w 2017 roku ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu.
„Wierzyłem wtedy, że istnieje coś takiego jak równość wobec prawa pomimo mojego zawodu” – pisze producent pornografii. Składał więc zawiadomienia w sprawie innych naruszeń. Po jednym z nich prokurator „zażądał ode mnie za pośrednictwem policjanta prywatnych numerów telefonów do modelek” - relacjonuje. Odmówił. „Można by to było porównać do próby przesłuchania Leonardo DiCaprio celem ustalenia, kto nagrał nielegalnie film Titanic” – stwierdza.
Tę sprawę prokurator umorzył „ze względu na brak możliwości przesłuchania świadka”. Sąd oddalił umorzenie, ale niedługo potem doszło do następnego – ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu. Podobnie było w kolejnych przypadkach. Zdaniem autora stanowiska ten proceder zwiększa dostępność pornografii online poza wszelką kontrolą.