To efekt autokorekty, jaką do projektu ustawy mającej poprawić bezpieczeństwo ruchu drogowego przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości. Inną zmianą jest umożliwienie Straży Granicznej zatrzymywania osób na gorącym uczynku popełnienia wykroczenia lub bezpośrednio potem.

Problematyczny system

W rządzie od kilku już miesięcy trwają prace nad projektem ustawy, który ma w założeniu jego autorów poprawić bezpieczeństwo ruchu drogowego. Zakłada on m.in. rozszerzenie stosowania dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów oraz wprowadzenie odpowiedzialności za organizowanie, uczestniczenie oraz prowadzenie pojazdu w nielegalnym wyścigu samochodowym. Projektodawcy chcą również zmian w budzącym kontrowersje przepisie art. 44b kodeksu karnego, który nakazuje sądom – w pewnych, enumeratywnie wskazanych w kodeksie przypadkach (patrz: grafika) – orzekanie przepadku pojazdów lub ich równowartości. Do tego ostatniego dochodzi, gdy pojazd nie stanowił wyłącznej własności sprawcy albo po popełnieniu przestępstwa sprawca auto zbył, darował lub ukrył.

Autorzy projektu uznali jednak, że obecnie obowiązujący system orzekania przepadku równowartości pojazdu jest zbyt skomplikowany. Potwierdzają to sami sędziowie.

– Policja, która prowadzi postępowanie przygotowawcze, nie szacuje wartości pojazdu, którym jechał sprawca. Tak więc, gdy trzeba orzec przepadek jego równowartości, spada to na sąd. A to wymaga sięgnięcia po opinię biegłego, co wydłuża postępowanie o dobrych kilka miesięcy – przyznaje Piotr Mgłosiek, sędzia Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków we Wrocławiu. I dodaje, że sądy nie powinny zajmować się takimi pobocznymi wątkami jak określanie statusu właścicielskiego pojazdu czy też ustalanie jego wartości.

– Sąd ma obowiązek stwierdzić sprawstwo, orzec o winie i wymierzyć karę za prowadzenie w stanie nietrzeźwości – zauważa sędzia.

Powodów, dla których resort chce odejść od obowiązku orzekania o przepadku równowartości pojazdu, jest więcej. Jak bowiem tłumaczy MS, w sytuacji gdy taki przepadek musi zostać orzeczony z tego powodu, że pojazd nie jest wyłączną własnością sprawcy, dochodzi do naruszenia zasady trafnej represji. „Wysokość równowartości zależna jest bowiem jedynie od wartości pojazdu, która pozostaje bez związku z samym przestępstwem” – zauważają autorzy projektu. Co więcej, obecne rozwiązania są sprzeczne z zasadą równości.

„Sytuacja, w której kwestie właścicielskie, a nie okoliczności czynu, decydują o zastosowaniu w istocie kary pieniężnej, której wysokość zależy jedynie od wartości pojazdu, jest niewłaściwa w świetle art. 32 Konstytucji RP, stanowiąc przejaw nierównego traktowania podmiotów znajdujących się w takiej samej sytuacji prawnej” – czytamy w uzasadnieniu projektu.

Obligatoryjna nawiązka

Dlatego też zdecydowano, że przepadku nie będzie się orzekać. Zamiast tego zaproponowano wprowadzenie rozwiązania, zgodnie z którym w sytuacji, gdy pojazd nie będzie stanowił własności sprawcy albo orzeczenie przepadku nie będzie możliwe lub celowe (np. z uwagi na jego zbycie lub utratę), sąd będzie mógł orzec nawiązkę na rzecz Skarbu Państwa w wysokości co najmniej 5 tys. zł. Propozycja ta wzbudziła jednak wątpliwości. Zdaniem Czesława Mroczka, wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, projektowane rozwiązanie prowadziłoby do dysproporcji dolegliwości stosowanych wobec sprawcy w zależności od tego, czy był on wyłącznym właścicielem pojazdu mechanicznego, czy nie. Ten pierwszy bowiem poza orzeczoną karą poniesie dodatkową dolegliwość w postaci przepadku pojazdu mechanicznego. Tymczasem w stosunku do sprawcy, który jest np. współwłaścicielem pojazdu – zgodnie z pierwotną treścią projektu – to od decyzji sądu miało zależeć, czy zostanie orzeczona dodatkowa dolegliwość w postaci nawiązki na rzecz Skarbu Państwa. Dlatego też resort spraw wewnętrznych i administracji zaproponował korektę, zgodnie z którą taka nawiązka byłaby orzekana obligatoryjnie. A resort sprawiedliwości uwagę tę postanowił uwzględnić. Teraz projekt stanowi, że sąd, gdy pojazd nie będzie stanowił wyłącznej własności sprawcy, musi orzec nawiązkę w wysokości co najmniej 5 tys. zł. Natomiast, gdy orzeczenie przepadku pojazdu nie będzie możliwe lub celowe – w szczególności z uwagi na jego zbycie albo utratę przez sprawcę, zniszczenie lub znaczne uszkodzenie – sąd będzie mógł orzec nawiązkę.

Projekt nadal budzi wątpliwości

Autopoprawka resortu sprawiedliwości nie budzi jednak entuzjazmu wśród ekspertów.

– Jestem przeciwnikiem tworzenia przepisów, które wprowadzają nadmierną kazuistykę oraz odbierają sądom swobodę w kształtowaniu dolegliwości karnej – podkreśla dr hab. Mikołaj Małecki, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z tego też powodu uważa on za absurdalny pomysł wprowadzenia przepisu, który nakładałby na sąd obowiązek orzeczenia nawiązki na sprawcę, który nie jest właścicielem pojazdu.

– To niepotrzebne tworzenie bytów prawnych. Przecież już dziś istnieją w kodeksie karnym rozwiązania, które pozwalają sądom dostosować reakcję prawnokarną do konkretnej sytuacji, np. nałożyć na sprawcę dodatkową, odpowiednio wysoką grzywnę – podaje przykład Mikołaj Małecki. Zaznacza przy tym, że jego zdaniem ustawodawca w ogóle powinien zrezygnować z rozwiązania nakładającego na sądy obowiązek orzekania przepadku pojazdu.

– To sądy, a nie ustawodawca powinny decydować, jaka w danym przypadku reakcja będzie najwłaściwsza. Mogą się przecież zdarzyć sytuacje, kiedy sprawca co prawda będzie wyłącznym właścicielem pojazdu, ale orzeczenie przepadku nie będzie celowe, gdyż sąd nałoży na niego karę pozbawienia wolności, a z samochodu mogliby w tym czasie korzystać inni członkowie rodziny. Tak więc tutaj nie powinno być żadnego automatyzmu – kwituje karnista z UJ.

Propozycję resortu sprawiedliwości krytykuje również Piotr Mgłosiek.

– Moim zdaniem, jeśli przepisy wejdą w życie w takim kształcie, jak to proponuje MS, nadal będziemy mieli do czynienia z nierównością wobec prawa, nierównością reakcji karnoprawnej – uważa wrocławski sędzia. Jak bowiem tłumaczy, w praktyce nie będą się zapewne zdarzały sytuacje, gdy sądy będą zasądzały nawiązki rzędu kilkuset tysięcy zł, czyli w wysokości zbliżonej do wartości pojazdu, którego przepadku nie będzie można orzec z tego powodu, że sprawca nie jest jego właścicielem.

– Ustawodawca nie określił żadnych kryteriów miarkowania nawiązki. W przepisach nie wskazano, czym powinien kierować się sąd, określając jej wysokość – tłumaczy Mgłosiek. Jak dodaje, z tych właśnie powodów sądy najczęściej orzekają nawiązki w wysokości nieco powyżej dolnej granicy. A w omawianym przypadku granica ta wyniesie zaledwie 5 tysięcy zł.

Resort sprawiedliwości w ramach autokorekty zaproponował ponadto, aby do pierwotnej treści projektu dodać rozwiązanie, które pozwoli Straży Granicznej zatrzymywać osoby ujęte na gorącym uczynku popełnienia wykroczenia lub bezpośrednio potem. Będzie to możliwe, gdy zachodzić będą podstawy do zastosowania wobec sprawcy postępowania przyśpieszonego lub nie będzie można ustalić jego tożsamości. Obecnie uprawnienie takie posiada jedynie policja. ©℗

ikona lupy />
Kiedy grozi utrata pojazdu / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe