Opinia wydana przez KW ma być potwierdzeniem tego, czy przyjęte przez resort metody są właściwym remedium na wyjście z kryzysu praworządności wywołanego kontrowersyjnymi reformami przeprowadzonymi przez obóz Zjednoczonej Prawicy.
Reforma sprawiedliwości - wariant radykalny
Przypomnijmy, że już na początku lutego br. działająca przy MS Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądownictwa i Prokuratury przedstawiła efekty swoich prac nad uzdrowieniem wymiaru sprawiedliwości. Zaprezentowano wówczas dwa alternatywne projekty ustaw, wybór jednego z nich zostawiając w rękach ministra Adama Bodnara. Upraszczając, pierwszy z nich można określić jako wariant umiarkowany (o statusie neosędziów miałyby decydować uchwały wydane przez nową, właściwie obsadzoną KRS), a drugi jako wariant radykalny (neosędziowie zostaliby podzieleni na trzy grupy, a część z nich z mocy ustawy automatycznie utraciłaby prawo do orzekania).
Żaden z tych wariantów nie spotkał się z pełną aprobatą środowiska. W rozmowie z DGP konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski wskazywał, że „oba projekty są dotknięte wadą prawną, w zasadzie dwiema wadami – brakiem proporcjonalności i arbitralnością”, zaś „do stwierdzenia, że doszło do naruszenia zasady niezależności sądów i niezawisłości sędziów, jest właściwy sąd”.
Pomimo krytycznych głosów resort sprawiedliwości zdecydował się na obranie twardego kursu usuwania neosędziów i wybrał wariant radykalny. Resort wskazywał bowiem, że wybór opcji umiarkowanej rozciągnąłby tę procedurę w czasie.
– MS zdecydowało się na wybór tzw. szybszego wariantu projektu ustawy przygotowanego przez komisję kodyfikacyjną, ale na dodatek zaostrzyło tę propozycję, co uczyniło te przepisy jeszcze gorszymi. To, co zaproponował resort, jest niezgodne z konstytucją, wyrokami międzynarodowych trybunałów oraz zaleceniami Komisji Weneckiej. Sama idea usuwania sędziów mocą ustawy godzi w podstawy demokratycznego państwa prawa – mówi sędzia Aleksandra Siniecka-Kotula, wiceprezes Stowarzyszenia Absolwentów i Aplikantów KSSiP VOTUM.
Poza zarzutami systemowymi wskazuje też na problemy dla asesorów, które może spowodować wejście w życie proponowanych przepisów.
– Jeden z przepisów (art. 53) przewiduje umorzenie postępowania o przekształcenie etatu asesorskiego, o ile nie został jeszcze skierowany wniosek o powołanie do prezydenta. Autorzy tego projektu najwyraźniej zapomnieli, że asesor ma zaledwie 36 miesięcy na złożenie takiego wniosku – oznacza to, że po ich upływie już nigdy nie będzie mógł ubiegać się o stanowisko sędziego. Absolutnie konieczne jest wprowadzenie przepisów, które unormują jakkolwiek tę sytuację – przekonuje sędzia Siniecka-Kotula.
Zielony, żółty i czerwony - neosędziowie
Rdzeniem przedstawionej propozycji jest podział neosędziów na trzy grupy. Pierwsza z nich, tzw. zielona, to młodzi sędziowie (ok. 1 tys. osób), którzy po ukończeniu aplikacji i odbyciu asesury lub pracy jako referendarz sądowy nie mieli innej drogi przystąpienia do zawodu niż przez KRS w kwestionowanym składzie. Tę grupę resort zamierza potraktować łagodnie – ich status „ma zostać uzdrowiony w drodze uchwał przyszłej, prawidłowo ukształtowanej KRS”. Druga, tzw. żółta grupa (ok. 1,2 tys.), to sędziowie, którzy awansowali dzięki pozytywnej ocenie neo-KRS. Projekt ustawy przewiduje, że formalnie wrócą oni na niższe stanowisko, ale otrzymają dwuletnią delegację na stanowisko, które obecnie zajmują. MS zamierza zezwolić im na przystąpienie do konkursów na zajmowane przez nich stanowiska.
– Mam wrażenie, że nikt nie przemyślał praktycznych skutków tej nowelizacji. Jeśli bowiem na miejsca zajmowane przez powołanych przez prezydenta sędziów zostaną ogłoszone konkursy, to jest niemal pewne, że po zmianie władzy, zacznie się kwestionowanie tych konkursów. Zaś ich zwycięzcy mogą zacząć być nazywani dublerami. Dziś problem dublerów dotyczy wyłącznie Trybunału Konstytucyjnego. Chyba nikt nie chce, by dotyczył wszystkich sądów powszechnych? – pyta sędzia Siniecka-Kotula.
Trzecia, tzw. czerwona grupa (ok. 400), to osoby, które do zawodu sędziego przyszły z innych zawodów prawniczych, np. adwokatury. MS proponuje im powrót do dawnych profesji albo przystąpienie do konkursu przed prawidłowo obsadzoną KRS.
Czy propozycja resortu sprawiedliwości jest najlepsza?
– Zaproponowane rozwiązania są odpowiedzią na wadliwy system stworzony przez poprzednią władzę. My chcemy to naprawić i przywrócić w tym obszarze normalność – tłumaczył te zmiany Dariusz Mazur, wiceminister sprawiedliwości. Przypomniał, że chaosowi w wymiarze sprawiedliwości Polska „zawdzięcza” ponad 700 spraw przeciwko niej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.
Według doktora Marcina Szweda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka projekt zaprezentowany przez ministra Adama Bodnara nie wypełnia standardów wyznaczonych przez Komisję Wenecką, a także może naruszać konstytucję i europejską konwencję praw człowieka.
– Podstawowy zarzut to brak indywidualizacji podejścia wobec sędziów. Poza grupą tzw. młodych sędziów, wszyscy pozostali z mocy prawa mają zostać usunięci z zawodu lub, jeśli przed powołaniem zajmowali stanowisko sędziowskie, zdegradowani, choć z możliwością dalszego orzekania w dotychczasowym sądzie w ramach delegacji. Projekt wprowadza wprawdzie możliwość złożenia odwołania do SN, ale na bardzo wąskich przesłankach. Nadal można więc mieć wiele zastrzeżeń do proponowanych rozwiązań – ocenia Marcin Szwed.
Jakie długofalowe skutki przyniosą przepisy, które miałyby wejść w życie już 15 października? Zdaniem dr. Szweda trudno to przewidzieć.
– Ponad 400 sędziów zostanie usuniętych z zawodu, co może się odbić negatywnie na sprawności funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Ponadto trzeba będzie przeprowadzić ponowne konkursy na miejsca zwalniane w związku z wejściem w życie projektu. Według ministerstwa do wyborów parlamentarnych w 2027 r. uda się przeprowadzić większość tych konkursów. Nie byłbym aż takim optymistą, bo mówimy tu przecież o obsadzie ponad 1600 stanowisk sędziowskich – stwierdza dr Szwed. ©℗