Profesor Ryszard Piotrowski: Projektodawcy stwierdzają, że indywidualna weryfikacja sędziów trwałaby zbyt długo. To samo mówiono w przeszłości w odniesieniu do milicjantów i funkcjonariuszy niektórych służb Polski Ludowej, a dziś te osoby pobierają od państwa odszkodowania
Niestety nie. Do stwierdzenia, że doszło do naruszenia zasady niezależności sądów i niezawisłości sędziów, jest właściwy sąd. Rozwiązania zaproponowane przez komisję kodyfikacyjną nie zmierzają w tym kierunku. Stawia się na szybkość zamiast na zgodność z konstytucją, bo działania zgodne z konstytucją wymagają więcej czasu.
Oba projekty są dotknięte wadą prawną, w zasadzie dwiema wadami – brakiem proporcjonalności i arbitralnością. Po pierwsze, proponuje się przyjęcie, że możemy obalić domniemanie legalności działania organów władzy publicznej, które funkcjonują w pewnym kształcie nadanym przez demokratycznie legitymowanego ustawodawcę. Po drugie, proponuje się przyjęcie domniemania utraty niezawisłości sędziów wskutek formalnych wad powołania na urząd niezależnie od faktów.
Projektodawcy wyjaśniają konieczność wprowadzenia takich rozwiązań w dość osobliwy sposób. Według nich nie ma dziś możliwości zastosowania mechanizmu indywidualnej weryfikacji konkretnych sędziów. Pytam więc, dlaczego to nie jest możliwe. To arbitralne i nieproporcjonalne ustalenie. Przesądza się nagle z góry o tym, że cała grupa sędziów nie jest niezawisła, bo została powołana w niewłaściwej procedurze. Projektodawcy stwierdzają, że indywidualna weryfikacja trwałaby zbyt długo. To samo mówiono w przeszłości w odniesieniu do milicjantów i funkcjonariuszy niektórych służb Polski Ludowej, a dziś te osoby pobierają od państwa odszkodowania właśnie za to, że potraktowano je zbiorowo, a nie indywidualnie. Po raz kolejny chęć przypodobania się żądnym rozliczeń wyborcom bierze górę nad całościowym oglądem sprawy.
Już dziś to robią. Sędziowie walczą ze sobą w najbardziej bezwzględny sposób i to właśnie jest źródłem dysfunkcji w wymiarze sprawiedliwości. Co do rewanżyzmu i indywidualnej stygmatyzacji, to przecież, odsuwając całą grupę ludzi od możliwości wypełniania roli sędziego, dokonujemy właśnie tej publicznej stygmatyzacji. Może nawet w jeszcze większym stopniu wskutek takiego automatyzmu, niż gdyby opierano się na konkretnych zarzutach. Dziś proponuje się karanie tych wszystkich sędziów za to, że nie przewidzieli wyniku wyborów i tego, że zmienią się władza oraz jej podejście do sprawy. Jednak nawet tu projektodawcy są niekonsekwentni, bo z jednej strony przewidują swego rodzaju taryfę ulgową dla młodych sędziów, którzy weszli do zawodu przy udziale Krajowej Rady Sądownictwa w jej ówczesnym kształcie, a z drugiej strony zamierzają degradować wszystkich tych, którzy starali się o awans w tej samej KRS. Nie było wówczas innej KRS, gdzie więc miano zabiegać o awans? W tym wszystkim niepokojące jest też to, że obywatele mają zostać ukarani, ponieważ uważali, że państwo działa legalnie, i ufali władzy demokratycznej. Z jakiego powodu mieli myśleć, że zarówno KRS, jak i powołujący ich prezydent działają nielegalnie?
Tego nie wiem. Dostrzegam jednak poważne argumenty na rzecz braku zgodności projektowanych rozwiązań z konstytucją. Łamie się zasadę proporcjonalności, wprowadza arbitralizm i stosuje się odpowiedzialność zbiorową. Z całą pewnością przyjmowanie założenia, że osoby powołane na te stanowiska sędziowskie po 2018 r. nie są sędziami, jest pozbawione podstaw. Pisał o tym rzecznik praw obywatelskich, podzielam jego stanowisko. Twierdzenie, że ci sędziowie zostali powołani na podstawie ustawy, ale już nie na podstawie konstytucji (i dlatego można ich teraz usunąć), jest nie do przyjęcia. Wprowadza bowiem jakieś zupełnie nieznane prawu rozróżnienia. Sędzia to sędzia. Odmienne podejście prowadzi do demontażu reguł i erozji pojęcia sędziego.
Należy sprzeciwić się również pomysłowi orzekania o losach tych sędziów z mocą wsteczną. Z utrwalonego orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego z czasów, w których nikt nie kwestionował statusu zasiadających w nim sędziów, wynika, że państwo nie może zastawiać pułapek na swoich obywateli. Tu mamy do czynienia z pułapką zastawioną na sędziów. Nagle mówimy im, że utracili przymiot niezawisłości, bo starali się o awans w jedyny dostępny wówczas sposób.
Jedni się powstrzymywali, drudzy się nie powstrzymywali. Jedni mieli taką wrażliwość, inni inną. Ale czy to było zachowanie legalne? Tak, to było zachowanie legalne. Czy doszło do wyrządzenia komukolwiek jakiejkolwiek szkody? Tylko wtedy, gdy awans był rezultatem korupcji albo protekcji. Projektodawcy nie zaprzątają sobie jednak głowy takimi drobnostkami. Mówią, że nie mają czasu na badanie każdej ze spraw osobno. Według wielu prawników, do których się zaliczam, legalnie działająca KRS została ukształtowana w sposób niezgodny z prawem, zatem wydawane przez nią nominacje na urząd sędziego są obarczone systemową wadą. Dlaczego jednak zakłada się, że sędziowie, ubiegając się o awans w wyznaczonej prawem procedurze, powinni byli przewidzieć wynik wyborów i to, że nowa władza podważy legalność KRS? Sędzia nie ma przecież obowiązku kierowania się poglądami opozycji politycznej ani doktryny przy podejmowaniu decyzji o własnej ścieżce zawodowej. Poglądy doktryny też są przecież różne. Konstytucja nie przesądza, kto powinien wybierać sędziów. Moim zdaniem – oczywiście sami sędziowie. Nie zostało to jednak nigdzie literalnie wyrażone w konstytucji.
To trzeba uchwalić ustawę, która stwierdzi jednoznacznie, że jest określona procedura, która pozwala uznać, że nastąpiło naruszenie niezależności i niezawisłości, ale w rezultacie indywidualnej oceny odnoszącej się do postępowania konkretnego sędziego.
To nieporozumienie. Ci ludzie są przecież sędziami, dlaczego niby to, że przyszli z innego zawodu albo z uczelni ma decydować o pozbawieniu ich statusu sędziowskiego? To jest przecież całkowicie arbitralne rozstrzygnięcie. Co innego, gdy pojawiają się konkretne zarzuty wobec przeszłości sędziego, np. jego współpracy w orzekaniu z niedemokratycznym, komunistycznym reżimem, albo oskarżenia o brak niezawisłości – wówczas procedura pozbawienia statusu sędziego może być zasadna. Jeśli jednak jedyny zarzut dotyczy tego, że sędzia przyszedł do sądu z adwokatury albo z wyższej uczelni, no to trudno to inaczej oceniać aniżeli jako przejaw arbitralizmu.
To całkowicie zbędna regulacja, która tylko pogłębia nieproporcjonalny charakter rozwiązań zawartych w obu projektach ustaw.
To dobre rozwiązanie. Podważanie wyroków z powodu ich wydania przez sędziów powołanych przez KRS w kwestionowanym składzie jest wątpliwe. Nie jestem zwolennikiem podważania tych orzeczeń i dobrze, że to ulegnie ograniczeniu.
Nie da się tego dziś ocenić. To zależy od wielu czynników, zwłaszcza od tego, w jakim stopniu sędziowie będą wykorzystywani do rozgrywek politycznych między konkurującymi ze sobą ugrupowaniami. Sędziów należy pozostawić samym sobie i zaprzestać nieustannych, trwających od 1989 r., reform, które pod pozorem wzmacniania niezawisłości sędziów w istocie tę niezawisłość osłabiają. ©℗