Jeśli którykolwiek z zaprezentowanych ostatnio dwóch projektów zmian w sądownictwie wejdzie w życie, to I prezesem SN w okresie przejściowym zostanie sędzia Dariusz Zawistowski

Takie mają być następstwa wejścia w życie rozwiązań zaproponowanych przez Komisję Kodyfikacyjną Ustroju Sądownictwa i Prokuratury (KKUSiP). Znalazły się one w obydwu projektach zaprezentowanych na początku lutego br. podczas konferencji zorganizowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości.

– Jeśli chodzi o zmiany w ustawie o Sądzie Najwyższym, to zostały one wymuszone przez wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który zapadł w sprawie Wałęsa przeciwko Polsce. Strukturalnie musieliśmy się więc zająć przede wszystkim likwidacją Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN oraz skargą nadzwyczajną. Przygotowane przez komisję projekty odnoszą się również do statusu neosędziów, albowiem to też wymóg wyroku w sprawie Wałęsa (wyrok pilotażowy). To z kolei spowodowało, że musieliśmy też dokonać zmian w przepisach regulujących, m.in. sposób wyboru kandydatów na stanowiska funkcyjne w SN – tłumaczy Jarosław Matras, sędzia SN oraz członek KKUSiP. Jak jednak dodaje, zaproponowane w tym zakresie regulacje zapewne nie będą ostateczne. Mają one jedynie zagwarantować sprawne funkcjonowanie SN w okresie przejściowym.

– Komisja już niedługo, bo jeszcze w lutym, rozpocznie prace nad nową ustawą o SN. Wówczas będzie okazja do przyjrzenia się tym zagadnieniom pod kątem systemowym i do wypracowania nowych, docelowych rozwiązań – mówi sędzia Matras.

Neosędziowie stracą stanowiska

Obecnie niemal wszystkie najważniejsze funkcje w SN sprawują sędziowie powołani po 2018 r. Są to przede wszystkim stanowiska I prezesa SN oraz prezesów SN kierujących poszczególnymi izbami. Tymczasem przygotowane przez KKUSiP projekty przewidują, że takie osoby od momentu wejścia w życie nowych rozwiązań zostaną z mocy prawa zawieszone w czynnościach służbowych. Aby więc zapobiec chaosowi, który powstanie po ich odsunięciu od pełnienia stanowisk funkcyjnych, komisja zaproponowała przepisy przejściowe, które wskazują, kto miałby w okresie przejściowym – czyli do czasu wyboru nowych władz SN – kierować pracami najważniejszego sądu w Polsce.

I tak, jeśli chodzi o stanowisko I prezesa SN, to po wejściu w życie opisywanych rozwiązań tę funkcję będzie przejściowo sprawować prezes SN najstarszy służbą na stanowisku sędziego SN. A gdyby się okazało, że i ta osoba została zawieszona w czynnościach służbowych, I prezesa SN zastąpi sędzia SN, który najdłużej zajmował stanowisko prezesa SN.

– Co do kwestii przepisów przejściowych w zakresie kierowania SN, to zastosowano zasadę znaną w przypadku zastępstw, np. w izbach SN. Według KKUSiP sądem powinna kierować osoba, która jest w czynnej służbie i była najdłużej legalnym prezesem którejś z izb SN. Według tego kryterium najdłużej prezesem izby był sędzia Dariusz Zawistowski – odbył on bowiem pięcioletnią kadencję na stanowisku prezesa SN kierującego pracą Izby Cywilnej. On zatem pełniłby funkcję I prezesa SN w okresie przejściowym – mówi Jarosław Matras.

W przypadku prezesów SN kierujących poszczególnymi izbami zasada ma być podobna – zawieszonego neosędziego zastąpi najstarszy służbą na stanowisku sędziego SN przewodniczący wydziału w danej izbie. W braku możliwości ustalenia zastępstwa w ten sposób prezesa izby będzie zastępował najstarszy służbą na stanowisku sędziego SN sędzia orzekający w danej izbie.

Mniej uprawnień dla prezydenta

KKUSiP zaproponowała również rozwiązania regulujące proces wyłaniania kandydatów na stanowiska funkcyjne w SN. Jeśli chodzi o wybory kandydatów na I prezesa SN, to projekty przewidują, że Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN będzie przedstawiało prezydentowi nazwiska dwóch, a nie – jak obecnie – aż pięciu osób, spośród których głowa państwa wskaże nowego szefa SN. Jeśli chodzi o wybór prezesów izb, to zamiast spośród trzech kandydatów wskazanych przez ZO – jak obecnie – prezydent będzie wybierał spośród dwóch.

Zmiany będą dotyczyć również kworum wymaganego podczas ZO mającego dokonać wyboru kandydatów na I prezesa SN. Obecnie ustawa o SN wymaga obecności co najmniej 84 członków ZO, po zmianach zaś do podjęcia uchwały ZO w sprawie wyboru kandydatów będzie wymagana obecność co najmniej dwóch trzecich sędziów każdej izby. Podobne zmiany będą dotyczyć procedury wyłaniania kandydatów na prezesów izb. To powrót do rozwiązań, które obowiązywały przed reformami wprowadzonymi przez poprzedni obóz rządzący.

– To jest krok w dobrą stronę. Przepisy o SN, które wprowadził PiS, były bowiem tak ukształtowane, żeby rządzący mogli maksymalnie wpływać na przebieg procesu obsadzania stanowisk prezesów SN. Chodziło o to, aby doprowadzić do sytuacji, w której ZO de facto nie było reprezentatywne, a nawet jeśliby było, to i tak pozostawiono prezydentowi niezwykle dużo swobody przy wskazywaniu I prezesa SN. Wachlarz przedstawianych mu kandydatów jest bowiem taki szeroki, że zawsze znajdzie się osoba, która z tych czy innych względów będzie pasować głowie państwa. Decyzja samego ZO była więc tak naprawdę drugorzędna – komentuje dr Kamil Stępniak, prezes Centrum Prawa Konstytucyjnego i Monitorowania Praworządności. I dodaje, że w ten sposób władza wykonawcza uzyskała zbyt duży, niedopuszczalny na gruncie ustawy zasadniczej wpływ na władzę sądowniczą.

Poprzednie władze, wzmacniając uprawnienia prezydenta względem SN, uzasadniały to potrzebą poddania władzy sądowniczej, która nie pochodzi z wyborów, kontroli organu, który ma najmocniejszy mandat demokratyczny, gdyż jest wybierany w wyborach powszechnych.

Sporny regulamin Sądu Najwyższego

Przygotowane przez komisję projekty przewidują również odebranie głowie państwa kompetencji do określania regulaminu SN. Ten akt ma być – tak jak to było przed 2018 r. – uchwalany przez ZO.

– Uważamy, że docelowo regulamin SN powinien być tworzony przez ZO. Odebranie zgromadzeniu tej kompetencji to był jeden z kroków zmierzających do zmniejszenia, a nawet całkowitego odebrania sędziom SN wpływu na to, co się dzieje w SN – komentuje Jarosław Matras.

Podobnego zdania jest dr Stępniak.

– Uważam, że władza sądownicza powinna być w jak największym stopniu odseparowana od władzy wykonawczej. Mówię to, patrząc na doświadczenia z ostatnich lat. Dziś już przecież wiemy, że pewne mechanizmy, które miały ochronić poszczególne instytucje przed ich przejmowaniem przez rządzących, po prostu nie zadziałały. Dlatego sądzę, że pozostawienie prezydentowi, a więc czynnemu politykowi, tak wielu kompetencji względem SN, w tym właśnie określania jego regulaminu, nie byłoby najlepszym pomysłem – komentuje. ©℗

ikona lupy />
Regulamin Sądu Najwyższego / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe