Przestępczość, szczególnie ta najgroźniejsza, związana z użyciem przemocy, systematycznie spada, czym od wielu lat chwali się Komenda Główna Policji. Dotyczy to również okresu obowiązywania kodeksu karnego z 1997 r. w jego wersji pierwotnej, choć był on oskarżany o zbytni liberalizm.
Zaostrzanie kar to łatwy sposób na zebranie przez polityków poklasku społecznego, natomiast łagodzenie prawa karnego już się tak dobrze nie sprzedaje. W konsekwencji trudno znaleźć przedstawicieli dowolnej opcji politycznej, którzy chcą konsekwentnie odwrócić proces nieuzasadnionego zwiększania restrykcyjności przepisów.
Problem utrzymywania zbyt wysokich kar widać również w najnowszym projekcie nowelizacji prawa karnego, zaprezentowanym ostatnio. Resort sprawiedliwości, zamiast wyzerować zmiany kodeksu karnego z ostatnich lat i wrócić do karnej praworządności, proponuje jedynie punktowe poprawki, które rozwiążą tylko część problemów.
Dotyczy to np. nowelizacji kodeksu karnego z lipca 2022 r., która weszła w życie 1 października 2023 r. W mojej ocenie istnieją poważne wątpliwości, czy ona w ogóle obowiązuje, gdyż manipulacje podejmowane przy jej uchwalaniu naruszały w sposób rażący i oczywisty konstytucję i regulamin Sejmu. Chodzi o uczciwość państwa względem obywatela. Jeśli nie usuniemy tego wadliwego aktu prawnego, to na systemie prawnym pozostanie skaza niepraworządności, która może się zemścić w przyszłości.
Nie chcę być ani oskarżycielem, ani adwokatem sędziów. Faktem jest, że w pewnych wypadkach sądy orzekają zbyt łagodnie, mimo że przepisy pozwalają na reakcję bardziej dla sprawcy dolegliwą. Bardzo aktualnym przykładem mogą być piraci drogowi, którzy pomimo kilku sądowych zakazów kierowania pojazdami nadal siadają za kierownicą i generują zagrożenie dla innych uczestników dróg.
Myślę też, że przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji są dobrą ilustracją tezy, iż dawanie sprawcy szansy musi mieć swoje granice. Przepis o naruszeniu zakazu prowadzenia pojazdu daje sądowi możliwość wymierzenia pięciu lat pozbawienia wolności już za pierwszym razem. Nie trzeba więc czekać, aż sprawca stanie się recydywistą. Tak więc bywa, że w sytuacji nadmiernej łagodności wyroku to nie przepis jest problemem, lecz jego zastosowanie przez organ procesowy.
Straszenie karami to domena polityków. Tymczasem jest grupa przestępstw, przy których popełnianiu sprawcy nie kalkulują ani nie myślą o konsekwencjach, jak przy zgwałceniu, pobiciu czy czynach popełnianych pod wpływem alkoholu. W takiej sytuacji bardziej liczy się nieuchronność kary niż jej surowość. Zresztą nawet jeśli ktoś analizuje, co mu grozi, to nie tylko uwzględnia to, jak zostanie ukarany, lecz także szacuje ryzyko złapania.
Wracając do przykładu powszechnie zrozumiałego, czyli związanego z ruchem drogowym, zadajmy sobie pytanie, kiedy wszyscy jadą zgodnie z przepisami. Zwykle ma to miejsce wtedy, gdy kierowca z przeciwka mignie światłami, ostrzegając, że gdzieś niedaleko stoi patrol z fotoradarem. Wtedy wszyscy zwalniają, bo wiedzą, że jest duże prawdopodobieństwo szybkiego ukarania.
Podobnie należy myśleć o zwalczaniu poważnych przestępstw, zwiększając szanse na szybkie i fachowe ich wykrywanie i karanie. A to można osiągnąć, przede wszystkim dając organom ścigania większe siły i środki na takie działania.
Przyjrzyjmy się obligatoryjnemu przepadkowi pojazdów. Idea, aby odbierać je sprawcom, którzy popełnili przestępstwo drogowe, będąc pod wpływem alkoholu lub narkotyków, jest słuszna, jednak wykonanie fatalne. Kierowcę, który łamie przepisy, trzeba ukarać, może nawet odebraniem pojazdu, ale niech to będzie decyzja sądu, uwzględniającego całokoształt sytuacji.
Konfiskata to z jednej strony represja – kara majątkowa, utrata pojazdu potrzebnego w codziennym życiu. Z drugiej strony to także prewencja – by sprawca nie wsiadł za kierownicę po pijanemu. Jednak każda sytuacja jest inna, a poziom alkoholu we krwi to tylko jeden z jej elementów. Na dodatek sztywny próg konfiskaty budzi uzasadnione pytania o to, dlaczego akurat granica 1,5 promila. Czy kiedy ktoś wyjdzie z imprezy, mając „tylko” 1,3 promila, to zagrożenie już jest na tyle małe, że nie uzasadnia przepadku? Przyjęta zupełnie arbitralnie wartość nie ma żadnego uzasadnienia, a w odczuciu społecznym daje niebezpieczny sygnał – tolerujemy mniej pijanych.
Rządowy projekt tych przepisów nie dotyka, a to w mojej ocenie błąd. Rekomendowałem już dawno, by rozszerzyć przepadek na wszystkich pijanych kierowców, usunąć jego obligatoryjność i pozostawić decyzję sądowi, który zna całość okoliczności sprawy i powinien o tym samodzielnie decydować – właśnie biorąc pod uwagę elementy sprawiedliwościowe i prewencyjne.
Wszystko zależy od rodzaju przestępstwa i nie ma tu jednej recepty na wszystkie naruszenia prawa. Piratów drogowych trzeba zwalczać w drodze dofinansowania policji, zmian infrastrukturalnych, umieszczania fotoradarów w dużej liczbie na każdej autostradzie, patroli policji w miejscach, gdzie odbywają się nie legalne wyścigi. Przestępczość seksualną należy traktować inaczej – tu liczą się empatia i wzbudzenie zaufania ze strony organów procesowych, aby pokrzywdzona nie wstydziła się i nie bała złożyć zawiadomienia o wykorzystaniu seksualnym.
Jeszcze inaczej trzeba sobie radzić z przestępczością nieletnich. W tym kontekście uważam, że skandalem jest nieujęcie w projekcie nowelizacji zniesienia odpowiedzialności karnej 14-latka i pozostawienie możliwości skazania go na 30 lat więzienia. Dziecko trzeba wychowywać, monitorować, ewentualnie, jeśli sobie nie radzi, izolować, ale w sposób dostosowany do jego wieku i perspektyw. Chcemy przecież, by w przyszłości ten człowiek nie popełnił przestępstwa, a nie, by wyszedł z więzienia jako ktoś zniszczony, kto jedyne, co potrafi, to łamać prawo. ©℗