Polskie firmy nadal najchętniej ściągają dług od niesolidnych kontrahentów na własną rękę – jedynie co siódmy wierzyciel decyduje się na usługi windykatora, a co szósty na sąd. W efekcie dłużnicy czują się bezkarni, a jakość prowadzenia biznesu w Polsce spada.

Wartość nieuregulowanych należności między polskimi firmami sięgają już 10 mld zł – najnowsze dane Krajowego Rejestru Długów wskazują, że jest to dokładnie 9,89 mld zł. To 0,3 proc. wartości naszej gospodarki. Na liście dłużników widnieje 259 tys. przedsiębiorstw, a średni dług przypadający na jedno przedsiębiorstwo to 38,2 tys. zł. Ponad połowa zadłużenia (5,04 mld zł) należy do jednoosobowych działalności gospodarczych (JDG).

Główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej Piotr Soroczyński ocenia, że zatory płatnicze i opóźnienia w odzyskiwaniu należności to często krytyczny problem w prowadzeniu biznesu i mogą prowadzić nawet do upadłości poszkodowanej firmy.


- Problemy zazwyczaj narastają w okresie dekoniunktury, gdy z jednej strony partnerzy handlowi mają swoje problemy i mniejszą zdolność do regulowania płatności, a równocześnie rynek staje się „rynkiem odbiorcy”, gdzie dostawcy zmuszeni są wytrzymać gorsze warunki dyktowane przez odbiorców – tłumaczy Soroczyński.

Zatory płatnicze często mają charakter nakręcającej się spirali – firmy-wierzyciele nie są w stanie odzyskać swojej należności, przez co nie mogą na czas uregulować długu wobec swojego dostawcy czy podwykonawcy. W ten sposób powstaje efekt domina. Jak wskazuje Robert Okulski, ekspert Business Centre Club, na tego typu mechanizmie zyskują firmy niesolidne. – Pozyskują nieoprocentowany kredyt, bo strach przed utratą klienta nie pozwala nie tylko windykować, ale nawet naliczyć odsetek wierzycielowi. Obydwa się to kosztem firm zdrowych ekonomicznie, które w obawie o brak klientów zmuszone są takiego kredytu udzielać, przez co ich stabilność ekonomiczna także jest obniżona – mówi ekspert.

Jeśli windykacja, to na własną rękę

Wzrastającemu zadłużeniu firm sprzyja niechęć – lub niemożność – polskich firm do korzystania z usług profesjonalnych windykatorów. Dłużnicy mogą czuć się więc bezkarni, co zwiększa ich skłonność do zalegania z płatnościami. Jak pokazuje badanie „Cierpliwość przedsiębiorców w oczekiwaniu na zapłatę” przeprowadzone dla Kaczmarski Inkasso, w Polsce jedynie 15 proc. firm-wierzycieli decyduje się na korzystanie z usług firm windykacyjnych, a raptem 17 proc. kieruje sprawy do sądów. Zdecydowanie najczęściej podejmowane są działania „na własną rękę”, których skuteczność bywa niska – 55 proc. wierzycieli wysyła kontrahentom wezwania do zapłaty, a 47 proc. podejmuje z nimi rozmowy. Skąd tak niewielkie przekonanie do korzystania z usług windykatorów?

Zdaniem Okulskiego z BCC, małych i średnich firm po prostu nie stać na angażowanie pośredników. - Korporacje i duże firmy korzystają zazwyczaj z pełnego wachlarza zabezpieczeń. Ogólna sytuacja finansowa małego biznesu – przy gorszej koniunkturze i kolejnych obciążeniach fiskalnych - na to im jednak nie pozwala. Dostęp do dużych firm świadczących usługi windykacyjne jest ograniczony przez barierę finansową – tłumaczy ekspert BCC.

Te nieliczne firmy, które jednak zdecydowały się na egzekucje długu za pośrednictwem windykatora, wskazują, że decydujące znaczenie miała ich skuteczność (41 proc.), kompleksowość działań (35 proc.), oszczędność czasu (35 proc.) oraz możliwość obciążenia dłużnika kosztami postępowania (31 proc.).

Tolerancja dla dłużników się zmniejsza

To samo badanie „Cierpliwość przedsiębiorców…” wskazuje również, że w Polsce więcej jest firm chcących szybko odzyskać dług niż tych bardziej cierpliwych. Przeważają bowiem firmy (40 proc.), które decydują się na windykacje już po 15-30 dniach po terminie faktury. Większą cierpliwością (czekających na ruch ponad miesiąc od terminu faktury) wykazuje się 35 proc. przedsiębiorstw.

Gabriel Hawryluk z Forum Obywatelskiego Rozwoju tłumaczy to zjawisko tym, że choć zatory płatnicze i opóźnienia w odzyskaniu należności są obecne w polskiej gospodarce od lat, to nie znaczy, że należy do tej patologii „przywykać”.

- Wydaje się, że wraz z rozwojem gospodarczym i bogaceniem się społeczeństwa, zmienia się także kulturowe postrzeganie pewnych zjawisk. I być może podobnie dzieje się z zaległymi należnościami – są one coraz mniej akceptowane – ocenia ekspert FOR.

Nawet jeśli tolerancja dla dłużników maleje, to – jak wynika z wypowiedzi głównego ekonomisty KIG - obyczaje płatnicze raczej zmieniają się na gorsze niż na lepsze.

- W szczególności dotyczy to sytuacji, gdy istnieje silna nierównowaga między pozycją odbiorcy i dostawcy. Wydłużają się terminy, oczekuje się też większej tolerancji na opóźnienia w stosunku do wyznaczonej daty zapłaty. Niestety pojawianie się w ostatnich latach silnych perturbacji w gospodarce daje wiele pretekstów do pogarszania obyczajów płatniczych – zaznacza Soroczyński.

Opóźnienia szkodą całej gospodarce

Opóźnienia w regulowaniu należności między firmami mogą mieć poważne konsekwencje dla ogółu gospodarki. Oprócz wspomnianego już efektu domina firmy-wierzyciele mogą być zmuszone do zaciągania krótkoterminowych pożyczek, często na niekorzystnych warunkach, co zwiększa ich koszty finansowe.

Opóźnienia w płatnościach mogą również prowadzić do przerwania dostaw surowców i komponentów, co wpływa na produkcję i działalność całego łańcucha dostaw. Firmy mogą być zmuszone do poszukiwania nowych dostawców, co często wiąże się z dodatkowymi kosztami i ryzykiem.

Stałe opóźnienia w płatnościach mogą prowadzić także do napięć i utraty zaufania między partnerami biznesowymi. Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy podkreśla, że opóźnienia w płatnościach stanowią nie tylko wyzwanie finansowe, ale również sprawdzian wytrwałości dla przedsiębiorców. Przytacza dane z badania „Zaufanie w biznesie”, z którego wynika, że co czwarta firma traci zaufanie do partnera biznesowego, gdy ten opóźnia się z zapłatą faktury o 7 dni. - Prawie 41 proc. podmiotów daje kontrahentom drugą szansę, ale w zamian stosuje dodatkowe zabezpieczenia transakcji - mówi Czerwińska.

Firmy borykające się z problemami finansowymi spowodowanymi opóźnieniami w płatnościach są mniej skłonne do inwestowania w rozwój, badania i innowacje, co prowadzi do spadku konkurencyjności na rynku międzynarodowym danego sektora lub całości gospodarki. Jak widać, kumulacja efektów „przeterminowanej faktury” może prowadzić do spowolnienia gospodarczego, zwiększenia bezrobocia i ogólnego zastoju ekonomicznego.