W umowie koalicji rządowej znalazł się zakaz spalania drewna w energetyce zawodowej. Nowa dyrektywa UE o odnawialnych źródłach energii to okazja, aby postulat ten wcielić w życie.

Drewno oraz inne surowce pochodzenia rolniczo-leśniczego, zwane biomasą, są istotną bazą energetyczną, która w UE stanowi 10 proc. miksu energetycznego. W Polsce, podobnie jak w całej Unii, biomasa ogrzewa głównie gospodarstwa domowe, ale odpowiada też za produkcję 15 proc. odnawialnej energii elektrycznej. W ciągu ostatnich 20 lat łączna moc krajowych instalacji energetycznych wykorzystujących biomasę wzrosła siedmiokrotnie, a razem z nią ilość drewna wykorzystywanego w energetyce zawodowej i ciepłownictwie.

W Europie 60 proc. biomasy energetycznej to właśnie drewno pozyskiwane lokalnie. Nie inaczej jest w Polsce, gdzie do produkcji energii wykorzystuje się głównie surowiec dostarczany przez Lasy Państwowe. Politykę sprzedaży drewna przez krajowego giganta głośno oprotestowuje przemysł drzewny, który nie jest w stanie konkurować z dotowaną z publicznych pieniędzy ofertą branży energetycznej. Problem z dostępnością surowca pogłębił wybuch wojny w Ukrainie oraz unijny zakaz importu drewna z Rosji i Białorusi, wcześniej głównych dostawców surowca do Polski.

Rzeczywista skala zużycia krajowej biomasy drzewnej jest trudna do oszacowania. Lasy Państwowe nie klasyfikują bowiem drewna wedle jego przeznaczenia, a nabywcy samodzielnie decydują o jego – energetycznym lub nie – zastosowaniu. Energetyka co prawda raportuje o ilości zużywanej biomasy, ale trudno o szczegóły dotyczące zużywanego surowca. A te są kluczowe. W świetle prawa palić można każdym rodzajem drewna, ale wsparcie publiczne przysługuje jedynie energii wytwarzanej z surowca niskiej jakości, który nie nadaje się do wykorzystania przemysłowego. Brakuje jednak mechanizmu kontroli, który weryfikowałby klasyfikacje drewna deklarowane przez beneficjentów wsparcia, co sygnalizowała Najwyższa Izba Kontroli.

Coraz słabsze lasy

Lasy są kluczowym zasobem w obliczu katastrofy klimatycznej. Każdego roku pochłaniają około 30 proc. dwutlenku węgla emitowanego w wyniku działalności człowieka. Niestety, ten powraca do atmosfery podczas spalania drewna. Teza o neutralności klimatycznej biomasy zakłada, że węgiel uwolniony podczas tego procesu jest pochłaniany przez drzewa rosnące w miejsce tych wyciętych. Te potrzebują jednak dziesiątków, a nawet setek lat, by równoważyć ilość dwutlenku węgla wyemitowaną do atmosfery przez spalanie drewna z dojrzałych drzew.

Niech nas nie zmyli rosnący poziom zalesienia Europy. Bo choć – w przeciwieństwie do trendów globalnych – powierzchnia lasów na Starym Kontynencie rośnie, ich stan w średnim okresie się pogarsza. Słabną ich funkcje ekologiczne. Dotyczy to także polskich lasów, których zdolność pochłaniania dwutlenku węgla spadła w ostatniej dekadzie o połowę. Innymi słowy, drzew jest w Polsce coraz więcej, ale lasy są coraz słabsze. Do przyczyn tego zjawiska zalicza się m.in. nadmierne pozyskiwanie drewna stymulowane przez popyt na biomasę. Nic dziwnego, skoro do celów energetycznych wykorzystuje się ponad połowę drewna pozyskanego w UE.

Do pieca w ostateczności

Spalanie biomasy zazwyczaj wywołuje większą emisję gazów cieplarnianych na jednostkę wytworzonej energii niż spalanie węgla czy gazu. Dzieje się tak ze względu na niższe właściwości energetyczne tego surowca. Szczególnie nieefektywna jest wyłączna produkcja energii elektrycznej w konwencjonalnych elektrowniach (a więc taka, w ramach której jednocześnie nie produkuje się ciepła). Sprawność przeznaczonych do tego instalacji wynosi średnio 30 proc., co oznacza, że ponad dwie trzecie paliwa są bezpowrotnie tracone. To sprawia, że na wolnym rynku drewnu trudniej byłoby konkurować z wiatrem i słońcem, a konkurencyjność bioenergetyki w UE sztucznie napędza pomoc publiczna. Jak wynika z raportu organizacji pozarządowych ClientEarth oraz Fern, podatnicy w UE dopłacają do palenia drewnem nawet 28 mld euro rocznie.

Zasady kształtujące krajową politykę w zakresie biomasy określa dyrektywa w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych. Jej nowelizacja weszła w życie w listopadzie 2023 r. (RED III). Chociaż RED III nie zakazuje wsparcia publicznego dla spalania drewna, to wprowadza w tym zakresie istotne ograniczenia. Nowe prawo wymaga, by do pieca w elektrowni trafiał wyłącznie surowiec niskiej jakości, który nie nadaje się do innego zastosowania. To do polskiego rządu należy teraz zadanie, by definicję takiego surowca – zwanego w polskim prawie „drewnem energetycznym” – precyzyjnie opracować, z korzyścią dla środowiska i rodzimych przetwórców drewna.

Spełnienie kryteriów drewna energetycznego decyduje chociażby o tym, czy producent energii uzyska pomoc finansową w postaci tzw. zielonego certyfikatu. Warunkiem jest złożenie oświadczenia, że do produkcji energii użyto wyłącznie surowca spełniającego ustawowe kryteria. Niestety, definicja drewna energetycznego zawarta w ustawie o OZE jest na tyle ogólna, że może objąć – w zależności od poziomu kreatywności osoby interpretującej przepisy – wiele sortymentów surowca. A jak wskazuje NIK, takie oświadczenia producentów nie są weryfikowane.

O potrzebie uszczegółowienia definicji drewna energetycznego mówią zarówno przetwórcy drewna, jak i Lasy Państwowe. Dołączają do nich ekolodzy, apelując, by nowe przepisy jednoznacznie zablokowały wsparcie dla spalania drewna wartościowego z punktu widzenia przyrody, a także tego o potencjale przemysłowym. Zmianie definicji powinno towarzyszyć wprowadzenie mechanizmu kontroli, który pozwoli właściwym organom weryfikować, jakie drewno spala się w kotłach subsydiowanych elektrowni i elektrociepłowni, a także skąd ono pochodzi.

Zmniejszenie niezasadnej pomocy sprawi, że palenie drzew przestanie być opłacalne, a pieniądze polskich podatników zostaną przeznaczone na rozwój prawdziwie przyjaznych środowisku źródeł, takich jak wiatraki czy panele słoneczne. Przykładem może być belgijska Flandria, która zablokowała możliwość wspierania spalania drewna o określonej jakości, o ile branża przemysłowa wykaże, że jest w stanie wykorzystać ten surowiec w ramach swojej działalności produkcyjnej.

Za pomocą prostej zmiany legislacyjnej możemy przyspieszyć zieloną transformację w Polsce. Rząd powinien tę okazję wykorzystać. ©℗