Do 12 czerwca ma być gotowy projekt ustawy dotyczący likwidacji instytucji ubezwłasnowolnienia z polskiego porządku prawnego i zastąpienia jej modelem wspieranego podejmowania decyzji. Z prawnikami rozmawiamy o tym, czy proponowana zmiana jest zasadna i jakie problemy mogą się pojawić w związku z tą modyfikacją. - To niezwykle trudna kwestia, ponieważ w temacie sprawowania opieki nad chorym ważą się dwie wartości: godność, wolność i prawo do samostanowienia przez taką osobę, a z drugiej strony obrona jej interesów wbrew woli - oceniają rozmówczynie serwisu Gazetaprawna.pl.

Anna Begier, sędzia Sądu Rejonowego we Wrześni, członkini Zespołu ds. Prawa Cywilnego "Iustitii" wyjaśnia, że postulat likwidacji ubezwłasnowolnienia wynika z przyjętej przez ONZ Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami z 13 grudnia 2006 roku. Przypomina, że już dekadę temu komisja kodyfikacyjna przygotowała projekt w tym zakresie, ale w 2015 roku prace nad zmianami prawa stanęły w miejscu. O likwidację instytucji z polskiego prawa wciąż jednak apelowały liczne organizacje pozarządowe, a także Rzecznik Praw Obywatelskich.

W połowie lutego w Ministerstwie Sprawiedliwości zebrał się Zespół ds. opracowania propozycji rozwiązań normatywnych w zakresie zastąpienia instytucji ubezwłasnowolnienia modelem wspieranego podejmowania decyzji. Do 12 czerwca tego roku ma on zaprezentować projekt zmiany ustawy. - Wydaje się więc, że kwestia wykluczenia ubezwłasnowolnienia, zaproponowania nazwy zastępującej je instytucji oraz określenia jej zakresu jest w zasadzie przesądzona - podkreśla sędzia.

"Ubezwłasnowolnienie narusza godność i wolność"

Anna Begier przywołuje treść preambuły do Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która stanowi, że "wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka (…)" Przypomina również treść art. 30 Konstytucji: "Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych."

- Z tych przepisów wynika wniosek, że instytucja ubezwłasnowolnienia narusza tę godność, gdyż pozbawia człowieka zdolności do czynności prawnych, a w konsekwencji uczestnictwa w obrocie cywilnoprawnym i samostanowienia. Pozbawia także praw wyborczych czy prawa do zawarcia małżeństwa - wymienia.

Jak ma przebiegać komunikacja z chorym?

Jak podkreśla Anna Begier, proponowany w miejsce ubezwłasnowolnienia system wspieranego podejmowania decyzji ma być oparty o założenie, by chory mógł samodzielnie decydować o swojej sytuacji. - Osoby, które mają trudności w komunikacji, np. dotknięte afazją, mają być w tej komunikacji wspierane. Przyjmuje się, iż w tej chwili istnieją już takie narzędzia techniczne, że takie osoby będą mogły komunikować się ze światem przy ich pomocy.

O istocie komunikacji mówi także adwokat Magdalena Rubiś. - Wola chorych może być prezentowana w różny sposób i za pomocą różnorodnych narzędzi. Projektując nową instytucję, postuluje się więc takie rozwiązania, które pozwolą uwzględnić wolę chorego wyrażoną w dostępny dla niego sposób. Mówi się nawet o porozumiewaniu się przez odczytywanie mimiki czy gestów chorego. Jednak z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że prawo wymaga od nas konkretnych definicji i jednoznacznych procedur. Jestem więc za tym, by projektując ewentualne nowe instytucje, w sposób jasny i podlegający weryfikacji określić dopuszczalne metody zmierzające do ustalenia woli osoby chorej, tak by minimalizować wątpliwości związane z interpretacją jego woli.

Rola asystenta chorego

Jak tłumaczy sędzia Anna Begier, chorego w podejmowaniu decyzji ma wspierać wyznaczona osoba, nazwana prawdopodobnie asystentem. W swoim działaniu powinna ona przede wszystkim uwzględniać wolę chorego. - Już w tej chwili opiekun czy kurator osoby częściowo ubezwłasnowolnionej ma za zadanie uwzględniać jego rozsądne życzenia. Podobnie osoba ubezwłasnowolniona całkowicie jest już na podstawie przepisów Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego uczestnikiem postępowania sądowego i może wyrazić zgodę na umieszczenie w domu opieki społecznej. W razie wątpliwości podczas postępowania zasięga się opinii biegłych, czy taka osoba jest zdolna do świadomego podjęcia decyzji - przypomina rozmówczyni.

Zakres udziału asystenta, zdaniem rozmówczyń, powinien zależeć od tego, w jakim stopniu osoba może wyrażać swoją wolę i świadomie podejmować decyzje. - Organizacje pozarządowe wyrażają pogląd, że każda osoba ma prawo do podejmowania decyzji, które z boku możemy ocenić jako nieracjonalne, ale pamiętajmy, że jest to wolna wola takiego człowieka. Niekiedy niezbędna będzie jednak pomoc asystenta w osobie członka rodziny czy przedstawiciela pomocy społecznej, który będzie mógł wskazać inne możliwe opcje decyzyjne - mówi sędzia Anna Begier.

Z kolei adwokat Magdalena Rubiś postuluje, żeby asystenci, którzy będą wspierali osoby chore w podejmowaniu decyzji miały jasno wyznaczony zakres uprawnień, podlegały weryfikacji i posiadały określony zasób umiejętności oraz wiedzy, tak by doradzały w odpowiedzialny i przemyślany sposób. Proces ten powinien być również kontrolowany przez określony organ, jakim może być sąd opiekuńczy.

Decyzje opłakane w skutkach

Ważne jest również, że w kwestii chorób, niepełnosprawności i zaburzeń stanowiących obecnie

przesłankę do ubezwłasnowolnienia całkowitego, występują bardzo zróżnicowane stany faktyczne. - Mam duże wątpliwości, czy dla każdej z tych osób i w każdej sytuacji wystarczająca będzie jedna instytucja wspieranego podejmowania decyzji. Być może w niektórych przypadkach korzystniejsze byłoby bardziej paternalistyczne podejście, ponieważ fundamentalnym problemem w kwestii podejmowania samodzielnych decyzji przez osoby chore jest to, czy faktycznie mają one prawo do błędu, a w zasadzie do ponoszenia częstokroć dotkliwych konsekwencji pomyłek. Pytanie jednak, czy mamy prawo oceniać proces decyzyjny takich osób. Trzeba określić, w których przypadkach konieczne byłoby większe ograniczenie autonomii woli chorych i nieprzyznawanie choremu absolutnej wolności. Prowadzić to będzie bowiem w sposób nieunikniony do podejmowania krzywdzących i opłakanych w skutkach decyzji. Zalecam więc wyważenie i dużą ostrożność - mówi Magdalena Rubiś.

Samodzielnie podejmowane decyzje chorego mogą, tak jak wskazują rozmówczynie, prowadzić przykładowo do zmniejszenia jego majątku czy powodować inne negatywne skutki. - Nie jesteśmy w stanie temu zapobiec - ocenia Anna Begier. - Ważymy tutaj dwie wartości: wolność, godność oraz prawo do samostanowienia, a z drugiej strony kwestię obrony osoby wbrew jej woli. Widać to obecnie szczególnie w przypadku osób ubezwłasnowolnionych częściowo, które są bardzo nieufne, ostrożne i często podejrzewają, że to inni chcą pozbawić je majątku - mówi sędzia.

Wskazanie na wady oświadczenia woli

Swoistym buforem bezpieczeństwa może okazać się powołanie się na treść art. 82 Kodeksu cywilnego, mówiącego o wadach oświadczenia woli, w którym wskazano, że "nieważne jest oświadczenie woli złożone przez osobę, która z jakiegokolwiek powodu znajdowała się w stanie wyłączającym świadome albo swobodne powzięcie decyzji lub wyrażenie woli." - Ten przepis zwykle staje się podstawą unieważnienia umów w procesach dotyczących zawarcia umowy przez osobę, która nie jest osobą ubezwłasnowolnioną, ale nie budzi wątpliwości, że cierpi na chorobę psychiczną czy niedorozwój umysłowy. W takich przypadkach w procesach cywilnych opinię w konkretnej sprawie wyrażają biegli - zauważa Anna Begier.

Jak ocenia Magdalena Rubiś, jeżeli model wspieranego podejmowania decyzji wszedłby w życie, to najprawdopodobniej przełoży się on właśnie na zwiększenie ilości postępowań sądowych dotyczących wad oświadczenia woli złożonych przez dotkniętych chorobą. - Podejmowane czynności nie będą już z mocy prawa nieważne, a tak jest obecnie w przypadku osób ubezwłasnowolnionych całkowicie i w przypadku doniosłych czynności podejmowanych przez

ubezwłasnowolnionych częściowo. Prawdopodobnie więc w przypadku podjęcia mało racjonalnych decyzji przez taką osobę, jednym z możliwych wyjść będzie skorzystanie z przepisów Kodeksu cywilnego dotyczących wad oświadczeń woli, czyli ustalenie nieważności bądź uchylenie się od skutków prawnych oświadczeń woli złożonych w określonych warunkach. Nie można też tracić z pola widzenia, iż częstokroć bolesne konsekwencje takich działań będą również odczuwalne dla osób najbliższych.

- Wydaje się, że nie ma dobrego rozwiązania tej kwestii. Z jednej strony mogą zostać pokrzywdzone osoby, które mogłyby podejmować decyzje samodzielnie. Z drugiej zaś strony osoby mające pełną zdolność do czynności prawnych mogą przykładowo niekorzystnie rozporządzać swoim majątkiem. Ze skutków takich decyzji nie zawsze przy pomocy zastosowania art. 82 Kodeksu cywilnego da się wybrnąć - zwraca uwagę sędzia Anna Begier.

Asystenci chorych - czy będą chętni?

Wprowadzając w życie instytucję wspieranego podejmowania decyzji mogą pojawić się także

problemy z podejmowaniem się roli asystentów z powodu braku chętnych do pełnienia tej funkcji. - Już w tym momencie mamy problem z wyznaczaniem opiekunów dla osób ubezwłasnowolnionych. Zdarza się, że członkowie najbliższej rodziny z różnych powodów nie chcą pełnić tej funkcji. Ustanawiając nową instytucję na pewno trzeba rozważyć, kto docelowo ma sprawować rolę asystentów, czy będzie to odpłatne i jakimi kompetencjami, w tym wykształceniem, doświadczeniem czy umiejętnościami muszą się wykazywać te osoby - doradza Magdalena Rubiś.

"Tylko ubezwłasnowolnienie zapewnia realną ochronę"

O zasadność likwidacji instytucji ubezwłasnowolnienia zapytaliśmy również adwokat Karolinę Karlińską-Markiewicz, reprezentującą rodziny chorych w sprawach o ubezwłasnowolnienie. Prawniczka wyraźnie mówi, że obecnie nie widzi możliwości i zasadności usunięcia instytucji ubezwłasnowolnienia z polskiego prawa. - Moim zdaniem to jedyne rozwiązanie, które może zapewnić realną ochronę chorego oraz jego mienia. Gdyby zmiana faktycznie miałaby nastąpić, spowodowałoby to bardzo duży chaos w całym systemie - ocenia.

Adwokat wskazuje też na trudną sytuację rodzin. - Niejednokrotnie chorzy mieszkają sami, nie chcą wpuszczać bliskich do swoich domów, a współpraca z nimi jest bardzo ciężka. W zdecydowanej większości przypadków chorzy sprzeciwiają się podjęciu niezbędnego leczenia oraz są pozbawieni nadzoru nad farmakoterapią. Zagrożone jest nie tylko dobro tych osób, ale również ich mienia. Coraz prężnej działają nawet zorganizowane grupy przestępcze, które wyszukują osoby, które mają bardzo zaawansowaną demencję lub cierpią na zaburzenia psychiczne. Tacy przestępcy, wykorzystując nieporadność osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji, wyłudzają pieniądze, a nawet niekiedy wprowadzają się do mieszkań chorych.

Rodzina w takich sytuacjach nie ma żadnych środków prawnych, by zaradzić sytuacji. Kiedy bliscy wzywają policję, nie ma ona nawet prawa do eksmisji niechcianego lokatora, ponieważ właścicielem mieszkania jest osoba chora i to ona ma prawo do decydowania o tym, kto gości i mieszka w jej domu - opowiada prawniczka.

- Jedynym rozwiązaniem, by przejąć niejako "władztwo" nad chorą osobą jest właśnie ubezwłasnowolnienie. Nie widzę w tej chwili żadnej alternatywy dla tej instytucji. Pamiętajmy, że sądy okręgowe wydają postanowienia w przedmiocie ubezwłasnowolnienia całkowitego wyłącznie w stosunku do osób, wobec których zachodzi konieczność zagwarantowania stałej, wieloaspektowej pomocy i zabezpieczenia w pełnym zakresie m.in. dla zapewnienia im odpowiednich warunków życiowych, koordynacji adekwatnych form opieki i niezbędnego leczenia. A zatem ubezwłasnowolnienie całkowite takich osób jest w ich jak najlepiej pojmowanym interesie. Ustawodawca stoi więc w tej chwili przed bardzo trudną, wpływającą na losy wielu polskich rodzin, decyzją - podsumowuje Karolina Karlińska-Markiewicz.