Legalizacja neosędziów w Sądzie Najwyższym – temu zdaniem SN mają służyć prezydenckie przepisy, zgodnie z którymi tzw. testy niezawisłości i bezstronności sędziego są przeprowadzane przez Sąd Najwyższy w I instancji w składach pięcioosobowych, a w II instancji – w składach aż siedmioosobowych.

Teza ta pojawia się w uzasadnieniu pytań prejudycjalnych, które zadała Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN. Ich autorem jest Władysław Pawlak, zaliczany do grona tzw. starych sędziów SN. Sytuacja nie jest typowa, gdyż pytania zostały przedstawione w składzie jednoosobowym, podczas gdy do rozstrzygnięcia sprawy (wniosku o wyłączenie sędziego), na kanwie której zrodziły się wątpliwości przedstawione TSUE, został wyznaczony skład pięcioosobowy. Jak jednak czytamy w uzasadnieniu, Luksemburg dopuszcza taką możliwość, gdyż „każdy członek składu orzekającego, na każdym etapie sprawy powinien mieć na względzie konieczność zapewnienia stronie prawa do rozpatrzenia sprawy przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony ustawą, w ważnym postępowaniu”. Potwierdza to wiele orzeczeń TSUE, na które powołuje się SN (np. uzasadnienia wyroków TSUE z 16 listopada 2021 r., sprawy od C-748/19 do C-754/19).

Sędzia Pawlak pyta trybunał o wprowadzone prezydencką nowelą przepisy mówiące o tzw. teście niezależności i bezstronności sędziego. Przeprowadzenia takiego testu mogą się domagać strony lub uczestnicy postępowania przed SN, przy czym okoliczności towarzyszące powołaniu testowanego sędziego SN „nie mogą stanowić wyłącznej podstawy do podważania orzeczenia wydanego z udziałem tego sędziego lub kwestionowania jego niezawisłości i bezstronności”. I właśnie to ograniczenie wzbudza wątpliwości autora pytań do TSUE. Uważa on, że badanie przez sąd rozpatrujący wniosek o przeprowadzenie testu wyłącznie bezstronności i niezawisłości sędziego, w sytuacji gdy ten został powołany na wniosek obecnej Krajowej Rady Sądownictwa, prowadzi do konwalidacji wad, do jakich doszło podczas procedury nominacyjnej. Tymczasem, czytamy w uzasadnieniu postanowienia, nie jest to możliwe, „gdyż sąd nie ma kompetencji do zastępowania Krajowej Rady Sądownictwa i do dokonania następczej oceny, czy sędzia wadliwie powołany zostałby jednak powołany na stanowisko sędziowskie także przy hipotetycznym założeniu, iż Krajowa Rada Sądownictwa nie byłaby wadliwym organem konstytucyjnym”.

SN pyta również, czy w sytuacji, gdy wnioskujący o test wskazuje na wady procedury nominacyjnej sędziego objętego wnioskiem, zbędne jest nakazane prezydencką nowelą sprawdzanie postępowania tego sędziego już po powołaniu oraz charakteru sprawy, jaką ma on rozstrzygnąć. Innymi słowy – czy można oddalić wniosek tylko dlatego, że wnioskodawca nie wykazał dowodowo, iż zachowanie sędziego już po otrzymaniu nominacji może budzić wątpliwości co do jego bezstronności i niezawisłości.

Uzasadniając swoje pytania, sędzia Pawlak opisał paradoksy, jakie powstają na skutek stosowania prezydenckich przepisów. Jak mówi, sprawa główna, w której złożono wniosek o wyłączenie sędziego, dotyczy wyrażenia zgody na pociągnięcie sędziego do odpowiedzialności karnej i jest rozstrzygana w składzie jednoosobowym w I instancji, a w II instancji – w składzie trzyosobowym. Tak więc łącznie będzie w niej orzekało czterech sędziów SN. Tymczasem przepisy dotyczące przeprowadzania testu niezawisłości są tak skonstruowane, że decyzje w tego typu sprawach podejmuje aż dwunastu sędziów SN (pięciu w I instancji i aż siedmiu w II instancji). Zdaniem autora pytań do TSUE cel, jaki przyświecał ustawodawcy przy przyjmowaniu takiego rozwiązania, był wyłącznie polityczny, a nie jurydyczny.

„Wszak przedmiot tego rodzaju spraw, nawet przez wzgląd na zdrowy rozsądek, nie wymaga udziału aż takiej liczby sędziów zawodowych” – podkreśla Władysław Pawlak. Jego zdaniem więc celem miała być legalizacja sędziów SN wadliwie powołanych. Jak bowiem zauważono w treści uzasadnienia postanowienia, w obecnym stanie dążenie do ukształtowania składu pięcioosobowego, w którym nie znaleźliby się sędziowie SN powołani w wadliwej procedurze, może się okazać po prostu niemożliwe, a co najmniej znacznie utrudnione i długotrwałe.

Autor pytań do TSUE zauważa również, że wymiar sprawiedliwości w Polsce jest mocno zdestabilizowany. Winą za to obarcza przede wszystkim władze ustawodawczą i wykonawczą z lat 2015–2023. Podkreśla jednak przy tym, że w tym procesie pomagała również znaczna część „przedstawicieli władzy sądowniczej oraz kadry naukowej (która zasiliła szeregi sędziów Sądu Najwyższego) ze stopniami naukowymi doktora habilitowanego i dodatkowo powołujących się w swoich życiorysach na znajomość nie tylko prawa krajowego z Konstytucją RP na czele, ale i prawa UE”. Sędzia Pawlak zauważa przy tym, że osoby te – co jego zdaniem jest zarazem ciekawe i smutne – zostały wykształcone i wykonywały różnego rodzaju zawody prawnicze już po przemianach polityczno-ustrojowych z przełomu lat 80. i 90. XX w. ©℗

orzecznictwo