Zaanonsowany właśnie projekt rozporządzenia ministra sprawiedliwości nowelizującego regulamin urzędowania sądów powszechnych (r.u.s.p.) to dwa przepisy budzące pewien niepokój.
Pierwszy reguluje kwestie składu sądu, eliminując liczną grupę sędziów z przydziału spraw o wyłączenie z przyczyn związanych z okolicznościami powołania na urząd. Szkopuł w tym, że w ustawie nie ma delegacji do uregulowania tej materii aktem rangi rozporządzenia. Artykuł 41 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 217 ze zm.) obejmuje delegację do ustalenia szczegółowych zasad przydziału spraw w systemie losowania i z jego pominięciem, a także warunków uczestniczenia w przydziale tylko niektórych kategorii spraw rozpoznawanych w wydziale, czyli specjalizacji. Gdy delegację tę konstruowano, krytyczne uwagi wyraziła zresztą w opinii do poselskiego projektu ówczesna Krajowa Rada Sądownictwa, pisząc, że ranga i charakter zagadnienia sprawiają, że unormowanie przydziału spraw i składu sądu winno następować tylko na poziomie ustawy.
Przesłanka nieznana ustawie
Wykonanie delegacji ustawowej w tym zakresie wbrew pozorom nie budziło większych wątpliwości. Specjalizację sędziów na poziomie wydziału, bo tylko o to chodziło, przekazano rozporządzeniem do określenia przez prezesa sądu przy uwzględnieniu opinii sędziów. Określony rodzaj spraw można więc np. przydzielać tylko niektórym orzekającym lub można im zwiększyć procentowe wskaźniki przydziału w tych sprawach, a w pozostałych zmniejszyć. Dzieje się tak z reguły z uwagi na szczególny poziom wiedzy danego sędziego albo względy organizacji pracy wydziału.
Delegacja do uregulowania w r.u.s.p. kwestii specjalizacji sędziów nie obejmuje jednak umocowania ministra sprawiedliwości do faktycznego odsunięcia od orzekania w jakichś sprawach grupy sędziów określonej według arbitralnie przyjętych, zgodnych z bieżącą agendą polityczną kryteriów.
Wyobraźmy sobie, do czego może prowadzić taki mechanizm. Czy wolno ministrowi sprawiedliwości zarządzić, że ci sędziowie, którzy wykazali w oświadczeniu majątkowym kredyt we frankach, po prostu nie biorą udziału w losowaniu spraw frankowych?
A może regulaminem uwolnić od udziału w rozstrzyganiu jakichś spraw członków wszystkich lub niektórych stowarzyszeń sędziowskich lub sędziów, którzy w przeszłości byli członkami tej czy innej partii politycznej?
Otóż nie. Jest to bowiem próba wprowadzenia aktem rangi podustawowej nowej przesłanki wyłączenia sędziego nieznanej ustawie, de facto wyłączenia z mocy prawa, wolą władzy wykonawczej.
Na razie próba dotyczy tylko wniosków o wyłączenie sędziego, ale może to być tylko pilotaż rozwiązania dalej idącego. Byłoby to bardzo niepokojące.
Regulacja na pokaz
Błędne jest zresztą założenie, że podstawą wniosku o wyłączenie będzie tylko kwestia dotycząca okoliczności jego powołania przez tzw. nową Krajową Radę Sądownictwa. Może też przecież chodzić np. o awans do sądu wyższego rzędu w konkursie bez kontrkandydata albo wskutek uznania przez KRS za kryterium decydujące delegacji MS (czyli arbitralnej decyzji władzy wykonawczej) do orzekania w sądzie wyższego rzędu.
Projektowana regulacja jest też w dużej mierze na pokaz. W praktyce wnioski takie bowiem niemal nie występują. Oczywiście nie można zwiększenia ich liczby wykluczyć, jeśli strony wezmą na poważnie nieakceptowalne sformułowania zawarte w uzasadnieniu projektu rozporządzenia, że sędzia powołany w efekcie wniosku KRS od 2018 r. nie może być uznany za niezawisłego i bezstronnego. Na poparcie tej tezy przytoczono kilkanaście różnych orzeczeń trybunałów międzynarodowych i sądów krajowych, z których jednak... wniosku takiego wywieść nie sposób. Tezie tej przeczą nie tylko przytoczone, ale i inne orzeczenia sądów krajowych wszystkich szczebli. Z ostatnich – postanowienie Sądu Najwyższego z 26 października 2023 r. w sprawie zbrodni miłoszyckiej (I KK 357/22), który nie oddaliłby kasacji oskarżonych, gdyby zasadne były zarzuty braku niezawisłości i bezstronności składów orzekających w obu instancjach z udziałem sędziów awansowanych po 2018 r.
Wskazówki od szefa?
Na czym polega problem z drugim wprowadzanym przepisem? Otóż „przy sporządzaniu orzeczeń i uzasadnień” uwzględnia się prawo Unii Europejskiej, kierując się zasadami pierwszeństwa, bezpośredniego stosowania i lojalnej współpracy, a także wiążące RP prawo międzynarodowe, uwzględniając przy ich wykładni orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Jednak zasady te mają marginalne znaczenie z punktu widzenia techniki sporządzania orzeczeń i ich uzasadnień. Tylko tego rodzaju kwestie mogą być normowane regulaminem, a projektowany przepis ma zostać umieszczony między regulacjami dotyczącymi techniczno-estetycznej formy wyroku i sposobu sporządzania i podpisywania uzasadnienia.
Nie do pomyślenia jest, by w drodze rozporządzenia minister chciał narzucić niezawisłym i bezstronnym sędziom określony kierunek wykładni prawa. Wszak chodzi o przywrócenie praworządności, a nie zwiększenie wpływu egzekutywy na sądy.
W uzasadnieniu projektu czytamy, że to wskazówka interpretacyjna mająca na celu jedynie zwrócenie uwagi sędziów na obowiązującą w procesie orzekania konstytucyjną hierarchię aktów prawnych, bez wkraczania w sferę niezawisłości sędziów. Akty wykonawcze to jednak nie miejsce na tego rodzaju wskazówki czy deklaracje ideowe.
Jestem przekonany, że niemal żaden z sędziów nie potrzebuje wskazówek ministra dla rozpoznania konstytucyjnej hierarchii aktów prawnych. Może z wyjątkiem naprawdę nielicznej grupy tych, którzy publicznie deklarowali, że ich szefem jest Zbigniew Ziobro, a teraz być może uważają, że ich szefem jest Adam Bodnar. Konstytucyjna hierarchia źródeł prawa nie wymaga potwierdzenia rozporządzeniami, projektowana zmiana jest więc zupełnie zbędna.©℗