Ujawniono kolejny przypadek śmierci po zatrzymaniu przez policję. Jak ustalili reporterzy programu „Państwo w państwie”, sekcja zwłok kobiety, która została złapana na kradzieży sklepowej, a następnie zatrzymana, wskazuje, że mogła ona zostać dotkliwie pobita.
Przypadki śmierci po interwencji policji miały miejsce nie tylko we Wrocławiu, lecz także w innych miejscach, jak Konin czy Piątek pod Łodzią. Rzeczywiście można zaobserwować dziwne zagęszczenie takich nieszczęść właśnie na Dolnym Śląsku – można powiedzieć, że z komendantem z Wrocławia mamy już gorącą linię – lecz sytuacja w policji w całym kraju jest dramatyczna. Mamy trochę taką sytuację jak w komedii „Kiler”, w której nieżyjący już Jan Machulski, filmowy nadinspektor w policji, mówi do granego przez Jerzego Stuhra komisarza Ryby: „A od tej pory, Ryba, masz mieć w d… paragrafy”. To może śmieszyć w komedii. Jeśli jednak od pewnego czasu w prawdziwym życiu lansuje się takie tezy na poważnie, to mamy sytuację, jaką mamy. To jest moim zdaniem najogólniejsze wytłumaczenie tego, co się dzieje w policji. Zwłaszcza że z góry, od polityków idą też liczne przykłady nieprzestrzegania prawa.
Na razie nie wiemy, jakie były przyczyny śmierci pani Malwiny, ale niezawiadomienie bliskich jest wbrew przepisom, nie mówiąc już o zwyczajnej przyzwoitości. Najczęściej funkcjonariusze zachowują się bezdusznie i brutalnie wobec osób defaworyzowanych. Jeśli ktoś przyzwoicie wygląda, to policjanci się bardziej pilnują niż wobec tych, za którymi nie stoją pieniądze, pozycja czy znajomości. Tymczasem służba społeczeństwu polega na tym, by przepisy stosować jednakowo wobec wszystkich. Na tym właśnie polega zapaść policji, że funkcjonariusze idą na skróty. Jeśli nie stosują procedur, a do tego nie umieją odpowiednio zareagować i czują się bezkarni, to mamy gotowy przepis na tragedię. Proszę zwrócić uwagę, że zawsze w takich przypadkach najpierw jest stosowana narracja oczerniania ofiary. Mężczyznę zastrzelonego w Koninie przedstawiano jako dilera narkotykowego, co okazało się nieprawdą. Nikiforenko, który zginął w izbie wytrzeźwień, owszem, był pijany, ale czy trzeba było go tak potraktować? W Piątku z kolei funkcjonariusz zachowywał się jak samozwańczy szeryf i wywoził ludzi do lasu. To już nie tylko niedotrzymywanie procedur, lecz także przekonanie o swojej bezkarności.
Pamiętajmy, że te wyroki zapadły tylko i wyłącznie dlatego, że były nagrania. A policjanci w dużej mierze nie chcą stosować kamerek na mundurach. Co z kolei sugeruje, że mają wiele do ukrycia. Na 30 interwencji niezgodnych z przepisami nic się nie wydarzy, ale 31. zakończy się śmiercią. Przepisy nie są po to, by utrudniać życie policjantom, którzy mają pracę ciężką i niebezpieczną, są nie najlepiej szkoleni i kiepsko wynagradzani, ale po to, by zapewnić bezpieczeństwo osób, wobec których funkcjonariusze interweniują, jak też ich samych. Myślę, że gdyby policjanci, notabene też z Wrocławia, którzy zostali w weekend postrzeleni przez zatrzymanego, przestrzegali procedur i go wcześniej przeszukali, to pewnie nic by się nie stało. Jeśli policja nie dba o przepisy w zakresie swojego bezpieczeństwa, to wyobraźmy sobie, w jaki sposób podchodzi do nich w zakresie bezpieczeństwa osób, które podlegają ich interwencji. Dopóki policjanci nie będą z tego rozliczani, dopóty wszelkie szkolenia w zakresie praw człowieka czy humanitarnego traktowania będą niepotrzebne, skoro Ryba ma złapać Kilera, a nie przestrzegać przepisów. ©℗