Z powodu błędnie przetłumaczonego wyroku ludzie siedzą w więzieniu bez wyroku - mówi adwokat profesor Waldemar Gontarski.
Nie ukrywam, że jest to jeden z moich największych sukcesów. Moja argumentacja oparta była tylko i wyłącznie na Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności i wyroku strasburskim w sprawie Magnitski przeciwko Rosji. Wskazywałem na ten wyrok. W zakresie tymczasowych aresztowań już jesteśmy blisko standardów rosyjskich. W tym orzeczeniu Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że nawet jeśli przed zastosowaniem tymczasowego aresztowania oskarżony mógł zbiec czy wywierać wpływ na świadków w swojej sprawie, to w miarę upływy czasu, w którym stosowane jest tymczasowe aresztowanie, te zagrożenia się dezaktualizują, chyba że znowu podjął taką próbę. Sąd powiedział wprost, że nad kodeksem karnym jest konwencja, która nie pozwala, aby samoistną przesłanką tymczasowego aresztowania była grożąca wysoka kara, wbrew dominującej praktyce w sądach polskich. Muszą istnieć jeszcze jakieś przesłanki szczególne typu groźba ucieczki za granicę czy matactwa. A o jakiej realnej groźbie matactwa można mówić, kiedy oskarżony przez ponad 6,5 roku przebywał w areszcie? Taki areszt byłby dopuszczalny przed końcem 1989 r., zanim się zmienił ustrój i zanim do art. 1 ówczesnej konstytucji wprowadzono zasadę rządów prawa.
…ale od lat odsetek wniosków uwzględnianych przez sądy jest niezmienny. Tylko w ostatnich latach wniosków jest więcej.Areszt jest traktowany jako antycypacja kary wbrew celowi tej instytucji. A przecież ma on zabezpieczyć dobro postępowania przygotowawczego, ewentualnie sądowego. Tymczasem sądy jakby stosują PRL-owską zasadę – tyle sprawiedliwości, ile posiedzi do sprawy w postępowaniu przygotowawczym, a później dopasuje się wyrok do tego, ile czasu oskarżony spędził w areszcie.
W kodeksie nie zostało wprost napisane, że należy wówczas stosować areszt. Wszystko zaczęło się od uchwały siedmiu sędziów z 2012 r. (I KZP 18/11), w której SN stwierdził, że ETPC w sprawie Krawczak przeciwko Polsce orzekł, że surowość wyroku, jaki może w przyszłości zapaść, i związany z nim ciężar gatunkowy stawianych zarzutów dają organom krajowym uzasadnioną podstawę do przyjęcia ryzyka ucieczki, a nawet ponownego popełnienia czynów zabronionych. Tymczasem ETPC, owszem, w pierwszym zdaniu tak mówi, przytaczając twierdzenie polskiego rządu, a w kolejnym zdaniu twierdzi, że trybunał się z tym nie zgadza, gdyż powaga zarzutów sama w sobie nie może uzasadniać długiego okresu tymczasowego aresztowania. Problem polega na tym, że wyroki ETPC są wydawane tylko po francusku lub angielsku. I na skutek błędu w tłumaczeniu wyroku wzięto stanowisko polskiego rządu za stanowisko trybunału. Stało się tak we wspomnianej uchwale SN, która jest jednym z najczęściej przytaczanych orzeczeń w postanowieniach sądów przedłużających areszt. To się w głowie nie mieści, by z powodu błędnie przetłumaczonego wyroku ludzie siedzieli bez wyroku. Wiosną poinformowałem o tym zastępcę rzecznika praw obywatelskich, a także szefa Naczelnej Rady Adwokackiej. Każdy obiecał jakieś działania, ale na razie żaden nic z tym nie zrobił. Tak więc nasza procedura też pozwalałaby inaczej orzekać, gdyby była dostosowana do orzecznictwa strasburskiego, a sądy je znały. To już problem kształcenia na studiach, bo jak widać nie uczy się legal english.
Nie, bo każda sprawa jest inna. Ale uważam, że bez interwencji ustawodawcy nie da się w tej chwili zapewnić stabilności systemu prawa. Trzeba w kodeksie wyraźnie napisać, że przesłanką samoistną tymczasowego aresztowanie nie może być grożąca kara, bo to jest niedomówione. Powiedzieć, że z tego powodu mamy w Polsce średniowiecze, to byśmy obrażali średniowiecze! Jeśli człowiek jest skazany, wtedy przynajmniej wie, ile będzie siedział. Przy tymczasowym aresztowaniu podejrzany nie jest w stanie tego przewidzieć. To jest upadek rządów prawa. Nie mam pretensji do prokuratury. Wszak sąd ostatecznie decyduje i o zastosowaniu, i o przedłużeniu tego środka i to sąd ponosi odpowiedzialność, przynajmniej społeczną.
Sąd powinien to robić i czasem to robi. Ale trzeba określać to precyzyjnie i egzekwować stanowczo. Ostatnio Sąd Okręgowy w Warszawie przedłużył stosowanie aresztu w prowadzonej przeze mnie sprawie nie o trzy miesiące, ale o dwa, zakreślając przy tym czynności dowodowe, jakie muszą być w tym czasie przeprowadzone, i zapowiedział, że dalszego przedłużenia nie będzie. Jest to rzadkość. Zwykle sądy są prostym przedłużeniem prokuratury. ©℗