Zamieszczane w Centralnej Bazie Orzeczeń Sądów Administracyjnych rozstrzygnięcia są anonimizowane niezgodnie z wytycznymi ustalonymi przez prezesa NSA – uważają eksperci.

Z przeglądu orzeczeń publikowanych w bazie wynika, że w sytuacji gdy stroną postępowania jest organ władzy publicznej, jak np. prezes sądu czy wójt gminy, anonimizacji podlega także nazwa miasta, w którym siedzibę ma ów organ. Tymczasem w maju zeszłego roku prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego wydał zarządzenie dotyczące m.in. przygotowywania orzeczeń do publikacji w Centralnej Bazie i na jego gruncie anonimizacja taka nie ma podstaw (patrz: grafika).

– Ogólne wytyczne dotyczące publikacji orzeczeń, w tym ich anonimizacji, mają doprowadzić do ujednolicenia praktyki. Niestety z nią wciąż bywa różnie. W praktyce okazuje się, że wskazania te są nadinterpretowane i z niewiadomych przyczyn anonimizacja obejmuje niekiedy także takie informacje, które z gruntu są informacją publiczną, jak np. nazwy organów czy nazwy miast stanowiących siedzibę danego organu występującego w charakterze strony postępowania. I to, trzeba przyznać, wygląda dość dziwacznie – mówi dr hab. Marlena Sakowska-Baryła z kancelarii Sakowska-Baryła, Czaplińska Kancelarii Radców Prawnych.

Teoria swoje, praktyka swoje

Jak można przeczytać we wspomnianym zarządzeniu, anonimizacja orzeczeń publikowanych w bazie dostępnej na stronie internetowej NSA ma być kompromisem między jak najszerszym udostępnianiem informacji publicznych a koniecznością przestrzegania przez sądy administracyjne przepisów dotyczących ochrony danych osobowych. Co więcej, jak czytamy w dokumencie, konsekwencją tego jest konieczność wyważenia w każdym indywidualnym przypadku z jednej strony interesu podmiotu, którego dane widnieją w orzeczeniu, z drugiej – interesu publicznego lub interesu innych podmiotów. Należy przy tym brać pod uwagę, że celem anonimizacji orzeczeń jest przede wszystkim zapobieżenie ujawnieniu konkretnych podmiotów, których dane podlegają ochronie, a zanonimizowana wersja orzeczenia „winna w jak największym stopniu zachować swoją czytelność i nie pomijać żadnych treści natury ogólnej”.

Dlatego też, tłumaczy Iwona Bogucka, sędzia NSA, zastępca przewodniczącego wydziału informacji sądowej NSA, anonimizacji nie podlegają części orzeczeń, które nie zawierają danych umożliwiających rozpoznanie konkretnych podmiotów, w tym m.in. nazwy organów władzy publicznej, organów administracji publicznej (w tym obsługujących je urzędów) i miejscowości oznaczające ich siedziby. Istnieje jeden wyjątek – anonimizacja jest konieczna, gdy ujawnienie siedziby organu mogłoby w prosty sposób prowadzić do identyfikacji podmiotu, którego dane są chronione na podstawie przepisów prawa (dotyczy to w szczególności małych miejscowości).

Tyle teoria. W praktyce bowiem okazuje się, że stosowanie się do tych zasad wcale nie jest takie proste.

– Sądy w celu przygotowania orzeczeń do ich publikacji w bazie posługują się specjalnym programem, który z automatu anonimizuje wszystko, w tym także te dane, które powinny być jawne, jak właśnie np. siedziby sądów czy też innych organów, takich jak np. prezydenci miast będących stronami w postępowaniach sądowoadministracyjnych. Tak naprawdę więc za każdym razem powinno się ręcznie sprawdzać, czy program dokonał anonimizacji zgodnie z obowiązującymi regułami. Niestety w sądach często po prostu nie ma wystarczającej kadry, aby można było oddelegować pracowników do takiego zadania – informuje Krzysztof Izdebski, ekspert forum Idei Fundacji im. Stefana Batorego.

Problem braku jednolitości, jeśli chodzi o anonimizację publikowanych wyroków, występuje również w bazie orzeczeń sądów powszechnych. W tym przypadku jednak sytuacja wygląda nieco inaczej. Bo choć – jak informuje biuro prasowe MS – zasady anonimzacji zamieszanych w niej orzeczeń także są wspólne dla wszystkich sądów, to jednak nie precyzują one, czy nazwy miast będących siedzibą sądu, gdy sąd jest stroną postępowania, powinny być usuwane z orzeczeń.

Potrzebna wiedza

Dlaczego jednak jest tak istotne, aby w bazach orzeczeń pojawiały się nazwy miast będących siedzibami organów występujących w roli strony postępowania?

– Jako obywatele powinniśmy mieć dostęp do wiedzy na temat tego, czy konkretne organy władzy publicznej działają z poszanowaniem prawa. Tymczasem, gdy w opublikowanym orzeczeniu mamy jedynie wskazane, że np. jest to prezes sądu rejonowego w P., to równie dobrze może to być przecież prezes sądu rejonowego w Płocku, jak i w Płońsku – zauważa dr hab. Marlena Sakowska-Baryła. Jak dodaje, jeszcze istotniejsze ma to znaczenie, gdy mowa o organach wybieranych w wyborach powszechnych, jak np. rada gminy czy wójt.

– Wszyscy pamiętamy, jak rady gminy podejmowały uchwały przeciwko LGBT, a później sądy administracyjne je uchylały. I jako obywatele mamy prawo wiedzieć, które to były rady, a także móc zapoznać się z argumentacją, jaką posługiwały się przed sądami, próbując bronić swoich racji – uważa Sakowska-Baryła.

Z kolei Krzysztof Izdebski zauważa, że dzięki takiej wiedzy organy są poddawane większej kontroli społecznej, a obywatele, gdy w celu dochodzenia swoich racji muszą iść do sądu, mogą lepiej przygotować sobie taktykę procesową.

– Wiedząc, jak np. prezes danego sądu podchodzi do kwestii udostępniania dokumentów sądowych, mamy lepszą pozycję wyjściową jako wnioskujący o dostęp do informacji publicznej – uważa ekspert. ©℗

ikona lupy />
Za mało informacji / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe