Nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego umożliwia przekazanie sprawy do rozstrzygnięcia polubownego nawet przed wyrokiem sądu powszechnego. Ten sposób załatwiania sporów nadal jest jednak w Polsce niszowy.

Obowiązujący od 1 lipca br. art. 11611 k.p.c. dodany niedawną nowelizacją (Dz.U. z 2023 r. poz. 614) sprecyzował możliwość konwersji. W ust. 1 stanowi on, że aż do momentu prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy zawisłej przed sądem strony mogą poddać spór pod rozstrzygnięcie sądu polubownego. Z uzasadnienia do projektu ustawy wynika, że ma to służyć zachęceniu stron do korzystania z arbitrażu.

Zgodnie z ust. 2 przytoczonego artykułu sąd umorzy postępowanie na zgodny wniosek stron złożony po zawarciu przez strony zapisu na sąd polubowny, o ile nie stwierdzi ku temu negatywnych przesłanek (gdyby było to sprzeczne z prawem, zasadami współżycia społecznego lub zmierzało do obejścia prawa albo gdyby zapis na sąd polubowny okazał się nieważny lub bezskuteczny). Przepis rozstrzyga, że termin przedawnienia roszczeń objętych zapisem na sąd polubowny zaczyna biec od nowa od dnia uprawomocnienia się postanowienia o umorzeniu postępowania. Nowelizacja dodała ponadto do ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych nowy przepis art. 79 ust. 1 pkt 2 lit. aa, zgodnie z którym sąd zwróci stronom trzy czwarte opłaty od pozwu, jeśli postępowanie zostało umorzone w następstwie zawarcia zapisu na sąd polubowny.

Próba odciążenia sądów

Jak wskazuje prof. Katarzyna Bilewska, adwokat, partner BLSK, z konwersji mogą skorzystać strony, które wcześniej o arbitrażu nie pomyślały.

– Przed złożeniem wniosku o konwersję powinny sporządzić tzw. kompromis, który będzie stanowić podstawę do przekazania sporu do arbitrażu – mówi prof. Bilewska.

Jej zdaniem o pierwszą ocenę funkcjonowania nowego przepisu będzie można się pokusić najwcześniej wiosną 2024 r.

– Nie zmienia to faktu, że konwersja jest niewątpliwie interesującą opcją dla stron sporu przed sądem powszechnym, którym zależy na sprawności i poufności. Jako pełnomocnik często obserwuję sytuacje, w których oczekiwania i założenia przeciwników procesowych co do przebiegu sporu są weryfikowane negatywnie, gdy sprawa już zawiśnie przed sądem powszechnym. W takiej sytuacji art. 11611 k.p.c. daje stronom sporu możliwość nowego otwarcia – przeniesienia sprawy na grunt postępowania arbitrażowego, które daje szansę na bardziej elastyczny proces i szybsze jego zakończenie – mówi prof. Bilewska.

Również prof. Łukasz Błaszczak, kierownik Centrum Mediacji i Arbitrażu Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego, zaznacza, że jest za wcześnie na ocenę nowych przepisów.

– Co do przydatności, to oczywiście bardzo dobre rozwiązanie. Pytanie, czy pełnomocnicy rzeczywiście będą chcieli z niego korzystać – mówi prof. Błaszczak.

Niezależny arbiter i adwokat Piotr Nowaczyk zwraca jednak uwagę, że w tym przypadku życie wyprzedziło prawo.

– Jeszcze przed wprowadzeniem przepisu 11611 k.p.c. postulowałem, patronowałem lub wręcz inspirowałem przejście na sąd polubowny niektórych spraw w zaawansowanym nawet etapie postępowania sądowego (patrz: spór Elektrobudowa kontra Orlen). Podobnie czyniłem jako mediator w sprawach ze skierowania sądu, wszędzie tam, gdzie nie udało się zawrzeć ugody – mówi.

W przywoływanej przez niego sprawie Elektrobudowa i Orlen w 2019 r. zawarły zapis na sąd polubowny, na mocy którego zgodziły się poddać pod jednoinstancyjny Sąd Arbitrażowy przy Stowarzyszeniu Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców w Warszawie wszelkie spory, kontrowersje lub roszczenia związane z umową zawartą już na początku 2016 r.

– Nowy przepis sankcjonuje więc praktykę już istniejącą. Ustawodawca popełnił go wcale nie z miłości do arbitrażu. Rzucił kolejną tratwę ratunkową sędziom w sądach powszechnych, tonącym pod nawałem zaległości – uważa Piotr Nowaczyk.

Jak uzgodnić zapis

Statystyki największych sądów arbitrażowych wskazują, że sporów rozstrzyganych polubownie jest niewiele – zwłaszcza gdy zestawimy ich liczbę z liczbą spraw rozpatrywanych przez sądy powszechne (patrz: infografika).

Agnieszka Siedlecka -Andrychowicz, dyrektorka Sądu Arbitrażowego przy Konfederacji Lewiatan, wskazuje, że w opinii tego sądu nowy przepis k.p.c. jest szansą na szersze wykorzystanie arbitrażu w Polsce.

– Stopień wykorzystania tej instytucji w praktyce będzie zależeć przede wszystkim od tego, na ile strony postępowania rozpoczętego przed sądem państwowym nie będą chciały ponosić niedogodności z nim związanych – takich jak nadmiernie długi czas trwania postępowania czy też brak specjalizacji sędziów w materii sprawy – mówi.

W Sądzie Arbitrażowym przy Lewiatanie czas rozstrzygnięcia sprawy od momentu ukonstytuowania się zespołu orzekającego wynosił średnio sześć miesięcy, a w zdecydowanej większości przypadków nie przekroczył dziewięciu miesięcy. W Sądzie Arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej średni czas trwania sprawy od kilku lat systematycznie maleje i w 2022 r. wyniósł 260 dni, podczas gdy w 2018 r. było to 448 dni.

– W naszej ocenie zmianę k.p.c. w zakresie doprecyzowania konwersji należy odebrać pozytywnie. Sądownictwo polubowne, zwłaszcza w sprawach gospodarczych, powinno stanowić atrakcyjną alternatywę dla stron – wskazuje Agnieszka Durlik, dyrektor generalna Sądu Arbitrażowego przy KIG.

Agnieszka Siedlecka -Andrychowicz zaznacza, że ogromnie ważnym czynnikiem wpływającym na decyzję stron o skierowaniu sprawy do sądu polubownego będą finanse. Innymi słowy, strony będą kalkulować, czy poddanie sporu pod arbitraż będzie dla nich tańsze niż prowadzenie sporu przed sądem powszechnym. Sąd przy Lewiatanie uzupełnił już swoją taryfę opłat o specjalną stawkę w sytuacji, gdy sprawa trafi do niego na podstawie art. 11611 k.p.c.

Entuzjazm studzi natomiast Robert Szczepanek, założyciel Ultima Ratio – Pierwszego Elektronicznego Sądu Polubownego przy Stowarzyszeniu Notariuszy Rzeczypospolitej Polskiej.

– Nie spodziewamy się, aby przepis art. 11611 k.p.c., pozwalający stronom poddać pod rozstrzygnięcie sądu arbitrażowego spór już zawisły przed sądem powszechnym, spowodował napływ większej liczby spraw – mówi.

– Skoro na etapie negocjacji umowy, kiedy klimat wzajemnych relacji był pozytywny, strony nie uzgodniły zapisu arbitrażowego, trudno jest się spodziewać, że zrobią to w atmosferze konfliktu. Zwłaszcza że sytuacja, w której obydwu stronom w jednakowy sposób zależy na szybkim zakończeniu sporu, jest w sprawach cywilnych niezwykle rzadka – dodaje.©℗

ikona lupy />
Sądownictwo polubowne niezbyt popularne / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe