Ministerstwo Sprawiedliwości planuje zmienić zasady przepadku pojazdu. Już nie każdy pijany sprawca wypadku straci samochód, tylko ten, który ma co najmniej 1 promil alkoholu we krwi.

Przesunięcie z 14 grudnia 2023 r. na 14 marca 2024 r. planowanego wejścia w życie przepisów dotyczących pijanych kierowców to niejedyne zmiany, które zamierza wprowadzić Ministerstwo Sprawiedliwości w okresie vacatio legis. Bo choć surowe przepisy w postaci konfiskowania pojazdów pijanym kierowcom wejdą w życie później, to wszystko wskazuje na to, że będą stosowane bardziej racjonalnie.

Ministerstwo zmienia swoje podejście

W obecnym brzmieniu nowelizacja kodeksu karnego (Dz.U. z 2022 r. poz. 2600) przewiduje, że przepadek pojazdu lub jego równowartości będzie stosowany wobec pijanych kierowców mających co najmniej 1,5 promila alkoholu we krwi (0,75 mg/dm sześc. w wydychanym powietrzu). Gdyby kierowca w stanie nietrzeźwości spowodował wypadek, traciłby pojazd nawet po nieznacznym przekroczeniu zaledwie 0,5 promila.

– Wpłynęło do nas dużo uwag w tej sprawie. Po ponownym przeanalizowaniu tego problemu uznaliśmy, że musimy wprowadzić pewną gradację. Stąd przepadek pojazdu będzie stosowany wobec sprawców wypadków, którzy mają co najmniej 1 promil alkoholu we krwi – mówi Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, odpowiedzialny za reformę kodeksu karnego.

Co na to eksperci?

– To racjonalna propozycja. Przepadek pojazdu jest drakońskim środkiem, więc jeśli już ustawodawca zdecydował się go wprowadzić, powinien ograniczyć jego stosowanie do najpoważniejszych przypadków. Bez tej zmiany sankcja w wielu przypadkach byłaby nadmiarowa i nieproporcjonalna – mówi prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego.

Recydywiście zawsze odbiorą auto

Nic się nie zmieni w przypadku kierowców powtórnie złapanych na prowadzeniu w stanie nietrzeźwości. Tutaj dla zastosowania przepadku pojazdu nie będzie miał znaczenia stopień upojenia alkoholowego.

Nawet jeśli ktoś za pierwszym i za drugim razem nieznacznie przekroczy 0,5 promila, a więc granicę pomiędzy stanem po użyciu alkoholu (co jest wykroczeniem) a stanem nietrzeźwości (co stanowi przestępstwo), sąd będzie obligatoryjnie orzekał przepadek.

Co prawda, zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku sąd będzie mógł odstąpić od orzeczenia przepadku, ale tylko „jeżeli zachodzi wyjątkowy wypadek, uzasadniony szczególnymi okolicznościami”.

Odejście od podwójnego karania

Co do zasady przepadek pojazdu ma być stosowany tylko wtedy, gdy jest on wyłączną własnością sprawcy. Jeśli stanowi współwłasność małżeńską lub jest np. leasingowany, sąd będzie orzekał przepadek jego równowartości.

Zgodnie z art. 44b par. 2 k.k. za równowartość uznaje się wartość pojazdu określoną w polisie ubezpieczeniowej na rok, w którym popełniono przestępstwo, a w razie braku polisy – średnią wartość rynkową auta odpowiadającego (przy uwzględnieniu marki, modelu, roku produkcji, typu nadwozia, rodzaju napędu i silnika, pojemności lub mocy silnika oraz przybliżonego przebiegu) temu prowadzonemu przez sprawcę, ustaloną na podstawie dostępnych danych, bez powoływania w tym celu biegłego.

Ale uchwalone przepisy przewidują też, że przepadku pojazdu nie stosuje się, jeżeli jest to niecelowe ze względu na jego „zniszczenie lub znaczne uszkodzenie”. W takich razach również ma być orzekany przepadek jego równowartości.

Oznacza to, że jeśli pijany kierowca rozbije pojazd do tego stopnia, że jego konfiskata nie będzie się już opłacała, to nie dość, że nie będzie już miał auta, to jeszcze będzie musiał zapłacić równowartość (nierozbitego) samochodu.

To rozwiązanie było przedmiotem krytyki wielu ekspertów. Na jego nadmiarowość i nielogiczność zwracali uwagę na łamach DGP prof. Paweł Daniluk z Polskiej Akademii Nauk i prof. Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza zmienić te przepisy jeszcze przed ich wejściem w życie w ten sposób, aby w takim przypadku przepadek równowartości nie był orzekany.

– Wsłuchujemy się w głosy krytyki, jeśli jest ona konstruktywna. Warto jednak zaznaczyć, że będą też różne inne przypadki, w których konfiskata pojazdu nie będzie możliwa i one będą jednak skutkowały koniecznością zapłaty jego równowartości – słyszymy od osoby zaangażowanej w powstawanie nowych przepisów.

– Chodzi zwłaszcza o sytuacje, w których np. pijany kierowca potrąci kogoś lub spowoduje kolizję i ucieknie z miejsca zdarzenia. Jeśli chcąc uniknąć przepadku pojazdu, sprzeda go, i tak będzie musiał zapłacić jego równowartość – tłumaczy nasz informator.

Odstępstwem od tej reguły będą sytuacje, w których pijany kierowca prowadzi pojazd, wykonując czynności służbowe lub zawodowe na rzecz pracodawcy. W takim wypadku nie będzie mowy o przepadku pojazdu, nie będzie też stosowany przepadek jego równowartości. Zamiast tego w takim wypadku sąd orzeknie nawiązkę w wysokości co najmniej 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Uderzenie po kieszeni skuteczniejsze

To niejedyne zmiany dotyczące kierowców. Przypomnijmy, że Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza też zmienić zasady zatrzymywania prawa jazdy za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym. Dziś w takim wypadku kierowca traci dokument na trzy miesiące. Jeśli w tym okresie nadal prowadzi pojazd, zakaz jest przedłużany do pół roku, a dalsze ignorowanie tego środka kończy się odebraniem uprawnień w ogóle.

Resort proponuje, by w przypadku przekroczenia dopuszczalnej prędkości o ponad 50 km/h po raz pierwszy prawo jazdy było odbierane nie na trzy miesiące, ale tylko na miesiąc.

Ten pomysł będzie dopiero konsultowany z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz resortem infrastruktury, ale policyjne statystyki pokazują, że administracyjne zatrzymywanie prawa jazdy wcale nie jest tak skutecznym środkiem na poprawę bezpieczeństwa na drogach, jak by się mogło wydawać. Do kierowców bardziej przemawiają pieniądze.

Od 2018 r. liczba przekroczeń o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym ujawnionych przez policję systematycznie rosła. Wówczas było takich przypadków 29 tys. Rok później już 45 tys., a w 2020 r. – 58 tys. Tymczasem w ubiegłym roku w porównaniu z 2021 r. odnotowano spadek, i to aż o blisko 50 proc. (25 588 przypadków w 2022 r. wobec 50 083 rok wcześniej). To efekt podwyższenia wysokości mandatów za przekraczanie prędkości.

Przed wprowadzeniem zmian w taryfikatorze za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h kierowca mógł być ukarany mandatem w wysokości 500 zł, a dziś grzywna wynosi 1500 zł (a w przypadku recydywy aż 3 tys. zł). Pozytywny efekt zmian widać również w statystykach wykroczeń ujawnianych za pomocą fotoradarów. Jak informuje Główny Inspektorat Transportu Drogowego, zwiększenie wysokości grzywien spowodowało znaczny spadek liczby przekroczeń dopuszczalnych prędkości o więcej niż 30 km/h (o 62 proc. rok do roku).

– W tej sytuacji nie ma co się upierać przy administracyjnym zatrzymywaniu prawa jazdy, skoro jego wpływ na poprawę bezpieczeństwa jest ograniczony – komentuje prof. Stefański. ©℗

Przepadek pojazdu to drakońska sankcja, więc jeśli już ustawodawca go wprowadził, powinien ograniczyć jego stosowanie do najpoważniejszych przypadków

ikona lupy />
Alkohol na drogach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe