Kryptoaktywa funkcjonują na granicy regulacji i totalnej samowolki - pisze dr Michał Nowakowski, counsel w kancelarii Rymarz Zdort.

Rynek kryptoaktywów, które rozumiane szeroko odnoszą się do cyfrowego odwzorowania wartości, jest rynkiem specyficznym i związanym ze stosunkowo wysokim ryzykiem zarówno dla emitenta, jak i odbiorców tych aktywów. Najbardziej rozpoznawane to oczywiście kryptowaluty, jak bitcoin czy ether, a także coraz częściej dyskutowane tokeny NFT, często wiązane z rynkiem sztuki czy po prostu spekulacją. Ostatnio szczególnie kryptowaluty przeżywają kryzys związany zarówno z załamaniem gospodarczym, jak i wizerunkowymi wpadkami pokroju upadku giełdy FTX. Kolejny raz te wydarzenia zwracają uwagę prawodawców i legislatorów na całym świecie, którzy ponownie zadają to samo pytanie – jak uregulować ten quasi-finansowy „dziki zachód”?
Unia Europejska zaczęła odpowiadać relatywnie szybko, choć najpierw były to raczej komunikaty, wytyczne czy stanowiska, a jej śladem poszła też Komisja Nadzoru Finansowego, która kilkakrotnie wydała swoiste interpretacje obowiązujących przepisów w kontekście kryptoaktywów. W 2020 r. Komisja Europejska zaproponowała bardziej skonkretyzowane podejście – rozporządzenie w sprawie rynku kryptoaktywów (MiCA), któremu towarzyszyło już przyjęte rozporządzenie w sprawie systemu pilotażowego na potrzeby infrastruktur rynkowych opartych na technologii rozproszonego rejestru, które jednak ma nieco mniejsze znaczenie w kontekście uporządkowania tej trudnej problematyki. Byliśmy już blisko głosowania nad ostateczną wersją pierwszego z aktów, ale niestety – przeniesiono je z lutego na kwiecień, choć (podobno) nie z powodu merytorycznych wątpliwości, ale problemów z tłumaczeniem na języki urzędowe państw członkowskich. Rynek poczeka.
Samo rozporządzenie ma wprowadzić kilka istotnych „usprawnień” w zakresie funkcjonowania rynku kryptoaktywów – i to też nie wszystkich – związanych m.in. z koniecznością uzyskania stosownego zezwolenia, publikowania określonych dokumentów i treści dla konsumentów czy spełnianiem wymogów organizacyjnych i technicznych. Na pierwszy rzut oka jest to więc kolejne ograniczenie, które może być nie w smak podmiotom związanym z tzw. zdecentralizowanymi finansami o libertariańskich korzeniach. Już dzisiaj na poziomie ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu funkcjonują przepisy, które nakładają obowiązek rejestracji czy stosowanie środków bezpieczeństwa finansowego w przypadku obrotu szeroko rozumianymi walutami wirtualnymi, które znalazły swoją definicję właśnie w tym akcie. Na uchwalenie czeka też akt zmieniający rozporządzenie 2015/847, który ma wprowadzić dodatkowe obowiązki w zakresie pozyskiwania informacji w sprawie niektórych transferów kryptoaktywów. Też poczeka, bo bez MiCA niestety nie będzie to miało sensu.
Dzisiaj rynek kryptoaktywów funkcjonuje na granicy regulacji i totalnej samowolki. Z jednej strony mamy rozwiązania typu peer-2-peer, które ze względu na swój zdecentralizowany i ponadnarodowy charakter wymykają się efektywnej regulacji, a z drugiej – giełdy kryptowalut, które muszą się dostosować do przepisów o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu czy przepisom chroniących konsumentów, na co uwagę zwrócił ostatnio prezes UOKiK, informując o wszczęciu postępowania przeciwko jednemu z takich podmiotów. Inną sprawą jest jakość spełniania tych wymogów, która wielokrotnie pozostawia wiele do życzenia. Przyczyną może być zarówno mniejsza „tolerancja” na przepisy i regulacje ze strony „wolnościowych” podmiotów, jak i niepewność prawna, z którą mamy do czynienia od co najmniej kilku lat.
Brak przepisów, które uregulowałyby rynek kryptoaktywów jest krzywdzący dla wielu stron. Dla konsumentów, którzy nie są odpowiednio chronieni, tak jak ma to miejsce w przypadku regulowanego rynku finansowego. Dla organów nadzorczych i regulacyjnych, które nawet pomimo pewności, że „coś jest nie tak”, nie mogą podjąć bardziej konkretnych działań. I wreszcie dla samych podmiotów, które nierzadko nie wiedzą co mogą, a czego nie. Rynek kryptoaktów, które utożsamiać powinniśmy także z całkiem interesującą technologią rozproszonego rejestru i łańcucha bloków, to przecież nie tylko podmioty, które w DNA mają zapisane awersję do regulacji. Jest wśród nich wiele podmiotów, które próbują odnaleźć się w tym świecie, ale ze względu na brak regulacji jest im niezwykle trudno wykazać dobre chęci.
Z tego względu przyjęcie aktów – sama MiCA to dopiero początek, bo w kolejce są standardy techniczne – powinno być jednym z priorytetów dla Unii Europejskiej. Choć nie usunie to wszystkich podmiotów o podejrzanej proweniencji ani wyzwań i problemów, które generuje mniej lub bardziej zdecentralizowany rynek, ale z pewnością zwiększy zaufanie. Zaufanie, które jest potrzebne, jeżeli chcemy tworzyć efektywne i bezpieczne otoczenie dla rynku finansowego, którego kryptoaktywa będą kiedyś częścią. ©℗