Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN uniewinniła warszawską sędzię Martę Pilśnik od zarzutów dyscyplinarnych. Sprawa dotyczyła zwolnienia przez nią w 2021 r. z aresztu oskarżonego o korupcję prokuratora, któremu immunitet uchyliła Izba Dyscyplinarna SN. Sędzia uznała, że zezwolenie na ściganie go nie jest skuteczne.

"Decyzje o uchyleniu immunitetów sędziowskiego i prokuratorskiego w tamtym czasie podejmowała Izba Dyscyplinarna SN, co do statusu której były wówczas poważne zastrzeżenia" - powiedział w uzasadnieniu wtorkowego wyroku sędzia SN Wiesław Kozielewicz.

Kozielewicz dodał, że wprawdzie TSUE w swoich orzeczeniach odnosił się zasadniczo do orzekania przez Izbę Dyscyplinarną w sprawach sędziowskich, ale sędzia Pilśnik "dokonała interpretacji takiej, że przeniosła te wadliwości wskazywane w obszarze immunitetów sędziowskich na funkcjonowanie tej Izby w obszarze immunitetów prokuratorskich". "Czy miała do tego prawo? W realiach danej sprawy SN uznał, że miała prawo taką argumentację zastosować" - powiedział.

Orzeczenie Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN jest nieprawomocne, sędziowskiemu rzecznikowi dyscyplinarnemu przysługuje odwołanie.

Sędzia Pilśnik z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w sierpniu 2021 r. zwolniła z aresztu prokuratora Andrzeja Z., oskarżonego o korupcję i utrudnianie własnego śledztwa. Sędzia uznała, że zezwolenie ówczesnej Izby Dyscyplinarnej SN na ściganie prokuratora "nie jest skuteczne". Powołała się wówczas m.in. na orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE odnoszące się do Izby Dyscyplinarnej.

Postawione w związku z tą sprawą sędzi Pilśnik zarzuty dyscyplinarne dotyczyły m.in. tego, że "przekraczając swoje uprawnienia podjęła działania kwestionujące istnienie stosunku służbowego sędziów SN, Izby Dyscyplinarnej (...) poprzez doprowadzenie do uchylenia przez sąd orzekający w składzie jednoosobowym środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania w oparciu tylko o kwestionowanie istnienia stosunku służbowego sędziów Izby Dyscyplinarnej i skuteczności ich powołania". Inny z zarzutów obejmował "doprowadzenie do umorzenia przez sąd orzekający postępowania karnego tylko w oparciu o kwestionowanie stosunku służbowego sędziów Izby Dyscyplinarnej".

W związku z tymi zarzutami zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie Piotr Grenda zawnioskował o wymierzenie sędzi kary dyscyplinarnej przeniesienia na inne miejsce służbowe.

Broniący sędzi prezes Izby Pracy SN Piotr Prusinowski odpowiadał podczas wtorkowej rozprawy dyscyplinarnej, że zarzuty postawione sędzi są nieprawidłowo sformułowane. "Sędzia nie kwestionowała konkretnych sędziów i ich nominacji, tylko organ, Izbę Dyscyplinarną, który uchylił prokuratorowi immunitet. Sędzia Pilśnik sama nie wpadła na to, że Izba Dyscyplinarna nie była sądem, tylko kierowała się już wówczas ugruntowanym orzecznictwem SN, NSA, oraz TSUE i ETPC" - wskazał.

"Sędzia dokonała wyboru procesowego, a czynności procesowe nie mogą podlegać karaniu, bo byłoby to szaleństwo. Czy można karać sędziego za to, że wybrała jedną z opcji zgodnie z własnym sumieniem?" - pytał prezes Prusinowski.

Z kolei drugi z obrońców warszawskiej sędzi, prezes Izby Karnej SN Michał Laskowski przypomniał, że latem zeszłego roku Izba Dyscyplinarna SN została zlikwidowana po nowelizacji ustawy o SN, którą przygotowano powołując się m.in. na argumentację, do jakiej odwoływała się także sędzia Pilśnik.

Sędzia Kozielewicz wskazał w uzasadnieniu wtorkowego wyroku, że "od dziesięcioleci" przyjmowano, że sędzia może odpowiadać za swoje orzeczenia tylko w przypadkach "tylko w przypadkach oczywistej i rażącej obrazy prawa".

Dodatkowo - jak wskazał - na mocy ostatniej nowelizacji ustawy o SN i ustaw sądowych z lata zeszłego roku, która zlikwidowała Izbę Dyscyplinarną, wprowadzono także przepis mówiący, że "nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego okoliczność, że orzeczenie sądowe wydane z udziałem danego sędziego obarczone jest błędem w zakresie wykładni i stosowania przepisów prawa krajowego lub prawa UE lub w zakresie ustalenia stanu faktycznego lub oceny dowodów". "Taka była wyraźna wola polskiego suwerena, tak polski parlament postanowił i wpisał się tym samym w orzeczenie TSUE" - zaznaczył sędzia Kozielewicz.

"Oczywiste jest, że sędzia, który przy wydawaniu wyroku byłby skrępowany zagrożeniem odpowiedzialnością dyscyplinarną w razie popełnienia błędu, nie mógłby być sędzią niezawisłym - podkreślił Kozielewicz.

Już wcześniej - we wrześniu zeszłego roku - Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN umorzyła sprawę odsunięcia od orzekania sędzi Pilśnik w związku z jej decyzjami dotyczącymi nieskutecznego uchylenia prokuratorskiego immunitetu. Jak wówczas uznał SN odsunięcie od orzekania dotyczyło wydarzeń z 2021 r. i minął miesięczny termin przewidziany w ustawie, po którym to odsunięcie utraciło moc. Natomiast, jak wówczas dodał SN, przekroczenie przez sąd dyscyplinarny tego miesięcznego terminu na wydanie uchwały ws. ewentualnego dalszego zawieszenia sędzi, musi skutkować umorzeniem sprawy. (PAP)

autor: Marcin Jabłoński