Nie można wymagać od operatora wyszukiwarki internetowej, by samodzielnie sprawdzał, czy link prowadzi do kłamliwych treści. Jest zobowiązany do usunięcia odnośnika tylko wówczas, gdy zostaną mu przedstawione jednoznaczne dowody potwierdzające, że odsyła on do nieprawdziwych informacji.

Najnowszy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej próbuje wyważyć z jednej strony prawo do prywatności, a z drugiej prawo obywateli do informacji. Pretekstem były pytania zadane przez niemiecki sąd, który rozpoznaje sprawę menedżera zajmującego odpowiedzialne stanowiska w różnych spółkach oferujących usługi finansowe. Serwis internetowy opublikował trzy artykuły, w których powątpiewano w uczciwość modelu inwestycyjnego tych spółek. Tekstom towarzyszyły zdjęcia w luksusowych samochodach czy przed samolotem, co mogło wywoływać wrażenie, jakoby menedżer żyje na koszt spółek.
Działalność serwisu, który publikował te teksty, budzi wątpliwości. Niektórzy dziennikarze pisali wprost, że celowo oczernia bogate osoby, by potem sugerować, że za odpowiednią opłatą wykasuje niepochlebne treści. Menedżer powiadomił o tym Google, domagając się usunięcia z wyników wyszukiwania linków odsyłających do artykułów o nim. Google odmówił, wskazując na kontekst zawodowy, w jaki wpisują się sporne artykuły i zdjęcia, oraz powołując się na swoją niewiedzę co do nieprawdziwości zawartych w nich informacji.
Rzecznik generalny w swej opinii uznał, że wyszukiwarka jest zobowiązana zweryfikować twierdzenia osoby domagającej się usunięcia linku, przy czym ta osoba musi je co najmniej uprawdopodobnić. Konieczne może być nawet konfrontowanie spornych stron. TSUE doszedł natomiast do odmiennych wniosków. Uznał, że choć prawo do ochrony prywatności co do zasady jest nadrzędne wobec interesu internautów w dostępie do treści, to jednak w konkretnych sytuacjach interes publiczny może przeważać. W szczególności wówczas, gdy chodzi o osoby odgrywające rolę w życiu publicznym.
Dlatego też osoba domagająca się usunięcia linku musi nie tyle uprawdopodobnić, ile udowodnić, że link ten prowadzi do nieprawdziwych treści.
„Niemniej jednak aby uniknąć nałożenia na tę osobę nadmiernego ciężaru mogącego podważyć skuteczność (effet utile) prawa do usunięcia linków, winna ona przedstawić jedynie takie dowody, jakich przeprowadzenia można od niej racjonalnie wymagać w okolicznościach danego przypadku w celu wykazania tej oczywistej nieprawdziwości” – zaznaczył TSUE.
Jednocześnie jednak, i to jest największa różnica w stosunku do opinii rzecznika, od operatora wyszukiwarki nie można wymagać, aby odgrywał aktywną rolę w przeprowadzaniu dowodów.
„Nie można nałożyć na danego operatora wyszukiwarki internetowej obowiązku zbadania okoliczności faktycznych i przeprowadzenia w tym celu kontradyktoryjnej debaty z dostawcą treści celem uzyskania w ten sposób brakujących dowodów” – podkreślono w uzasadnieniu wyroku.
Trybunał uznał, że konieczność weryfikacji prawdziwości informacji mogłaby skłonić operatorów wyszukiwarek do usuwania linków tylko po to, by nie przysparzać sobie dodatkowej pracy. Wiązałoby się to z ryzykiem niemal automatycznego kasowania odnośników. Na tym zaś ucierpiałaby wolność wypowiedzi .
„W przypadku gdy nieprawdziwy charakter takich informacji zawartych w treści, do której odsyłają linki, nie wydaje się w oczywisty w świetle dowodów przedstawionych przez osobę, której dane dotyczą, operator wyszukiwarki, (...), nie jest zobowiązany do uwzględnienia takiego żądania usunięcia linków. Jeżeli rozpatrywane informacje mogą stanowić wkład w prowadzoną w interesie ogólnym debatę, należy, (...), przypisać prawu do wolności wypowiedzi i informacji szczególne znaczenie” – podsumowano argumentację. ©℗

orzecznictwo

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 8 grudnia 2022 r. w sprawie C-460/20www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia