Skierowanie sędziego do orzekania w innym sądzie na czas pełnienia określonej funkcji nie będzie mogło stanowić – wbrew orzecznictwu Sądu Najwyższego – podstawy do uchylenia wyroku.

Problem dotyczy delegacji do sądów wyższego szczebla, jakich minister sprawiedliwości swego czasu udzielił m.in. członkom obecnej Krajowej Rady Sądownictwa, w tym Rafałowi Puchalskiemu oraz Dariuszowi Drajewiczowi. Zostały one bowiem udzielone nie na czas określony lub nieokreślony, a więc tak jak wymaga tego prawo o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2072 ze zm.; dalej: p.u.s.p.), ale na czas pełnienia pewnych funkcji. Błąd wychwycił Sąd Najwyższy i zaczął uchylać wyroki, w których wydaniu brali udział tacy sędziowie. Za przykładem SN poszły również sądy powszechne odwoławcze.
Teraz posłowie PiS podczas posiedzenia sejmowej podkomisji zgłosili poprawkę, która de facto legalizuje błędne delegacje udzielane przez MS oraz kasuje dotychczasowe orzecznictwo w tym zakresie.
- To próba legalizacji bezprawia, na dodatek za pomocą retroakcji, co z założenia budzi wątpliwości. Wsteczne działanie prawa jest dopuszczalne, ale musi to być uzasadnione ważnym interesem publicznym. A tutaj takiego interesu nie widzę - mówi dr hab. Michał Bernaczyk, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego. Jak dodaje, demokratyczne państwo prawne powinno eliminować tego typu nieprawidłowe praktyki, a nie je konserwować.

Dotychczasowe orzecznictwo

Po raz pierwszy do zakwestionowania delegowania sędziego na czas pełnienia funkcji doszło w Izbie Karnej SN w maju zeszłego roku (patrz: grafika). Wówczas chodziło o wyrok Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie wydany przez skład orzekający, w którym zasiadał Rafał Puchalski. Jako sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu został on delegowany do SA w Rzeszowie na czas pełnienia funkcji prezesa SO w Rzeszowie. Zdaniem SN delegacja taka była od początku nieskuteczna, gdyż nie została oparta na przepisach prawa. Te stanowią jasno: sędziego można delegować albo na czas określony nie dłuższy niż dwa lata, albo na czas nieokreślony. SN uznał więc, że skoro w wydaniu wyroku brała udział osoba nieuprawniona, to występuje bezwzględna przyczyna odwoławcza (art. 439 par. 1 pkt 2 kodeksu postępowania karnego) i wyrok musi zostać uchylony.
Po raz kolejny problem wypłynął przy okazji rozpatrywania przez SN kasacji od wyroku SA w Warszawie, w którego wydaniu brał udział inny członek KRS, a mianowicie sędzia Dariusz Drajewicz (sygn. akt sygn. akt II KK 208/20). On z kolei został oddelegowany do orzekania w warszawskim SA „na czas pełnienia funkcji wiceprezesa Sądu Okręgowego w Warszawie”. Skład orzekający w tej sprawie podzielił stanowisko wyrażone w uzasadnieniu wyroku SN z maja 2021 r., jednak wzmocnił je jeszcze, powołując się na prawo do rzetelnego procesu wyrażone w art. 6 Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
Za wskazanymi orzeczeniami SN poszły sądy powszechne. Jako przykład można podać wyrok SA w Krakowie z sierpnia 2021 r. (sygn. akt III AUa 1387/19). W sprawie tej również doszło do uchylenia orzeczenia sądu I instancji z powodu błędu przy delegowaniu. Została ona bowiem udzielona sędziemu na czas pełnienia funkcji wiceprezesa SO w Kielcach.
Niejako w odpowiedzi na wyroki SN Ministerstwo Sprawiedliwości wydało komunikat, w którym stwierdziło m.in., że „sędziowie są delegowani do «pełnienia obowiązków sędziego w innym sądzie na czas pełnienia tam funkcji» według niezmiennych zasad obowiązujących od co najmniej kilkunastu lat” i że tego typu delegacje były „praktykowane przez kolejnych ministrów sprawiedliwości”. Ponadto stwierdzono, że praktyki takiej nigdy dotąd nie podważył SN, „który badał wiele spraw, w których wyroki wydawali sędziowie delegowani na podstawie tych samych przepisów”.
Podobną narracją jak MS posługują się sami zainteresowani, którzy w odpowiedzi na pytania DGP podkreślili, że wcześniej SN nie uchylał orzeczeń wydawanych podczas delegowania.
- SN rozpoznał kilkanaście kasacji wniesionych od orzeczeń, w którym byłem sędzią tzw. sprawozdawcą (referentem) i oprócz tego jednostkowego wyroku nigdy żaden nie został uchylony z powodu formy mojej delegacji. Byłem członkiem składów orzekających w SA w kilkudziesięciu sprawach, które również były przedmiotem rozpoznania kasacji i również w tych sprawach nigdy nie doszło do uchylenia wyroku z powodu treści aktu delegacji - podkreślał sędzia Puchalski.

Legislacyjna wrzutka

Najwidoczniej jednak problem zrobił się na tyle poważny, że rządzący postanowili coś z tym zrobić. W tym celu podczas posiedzenia stałej sejmowej podkomisji do spraw nowelizacji prawa cywilnego jej przewodniczący zgłosił poprawkę do p.u.s.p. Zgodnie z jej treścią delegowanie sędziego na czas pełnienia funkcji lub zajmowania stanowiska dokonane przed dniem wejścia w życie procesowanej ustawy uznaje się za delegowanie na czas określony. Co więcej, udział delegowanego w taki sposób sędziego w składzie sądu przed dniem wejścia w życie ustawy nie będzie wpływać na prawidłowość obsady sądu, w tym nie będzie mógł być podstawą do stwierdzenia, że skład był sprzeczny z przepisami prawa, sąd był nienależycie obsadzony lub w składzie uczestniczyła osoba nieuprawniona.
- Jest to próba niwelowania problemów, które już zaistniały w przeszłości. A stosowanie przepisów mających skutek retroaktywny rodzi problemy w praktyce - zauważa dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Dlatego też jego zdaniem może się okazać, że poprawka wcale nie przyniesie oczekiwanego skutku i orzeczenia wydane z udziałem sędziów delegowanych w omawiany sposób nadal będą uchylane.
- Można się również zastanawiać, czy proponowane rozwiązanie jest zgodne z konstytucyjnym prawem do sądu. Zabrania bowiem badania tego, czy sąd został prawidłowo obsadzony - zauważa prawnik.
Z kolei Michał Bernaczyk opisany problem z delegacjami udzielanymi przez MS obrazowo nazywa „chorobą”, a sądy drugoinstancyjne i SN „lekarzem, który rozpoczął już proces jej leczenia”.
- A teraz nagle wyskakuje nam jakiś znachor, który rzekomo ma cudowne lekarstwo i który podważa terapię zaproponowaną przez poważnego medyka. To się nie może udać - kwituje wrocławski konstytucjonalista.
Eksperci mają również wątpliwości, czy sam tryb procedowania nad omawianą zmianą jest prawidłowy. Poprawka została bowiem zgłoszona podczas prac sejmowej podkomisji nad rządowym projektem zmian w kodeksie postępowania cywilnego, a sama podkomisja ma charakter stały i została powołana do konkretnej nowelizacji.
- Wykracza ona w sposób radykalny poza zakres procedowanego projektu. Kwestia, którą reguluje, nie dotyczy przecież wyłącznie postępowania cywilnego - uważa dr hab. Jacek Zaleśny. Jego zdaniem zmiana taka powinna zostać przeprowadzona odrębnym projektem ustawy o zmianie p.u.s.p.
Michał Bernaczyk zauważa z kolei, że poprawkę należy traktować jako taką, która dotyczy ustroju i właściwości sądów. Tymczasem regulamin Sejmu stanowi, że pierwsze czytanie projektów regulujących ustrój i właściwość władz publicznych musi mieć miejsce na posiedzeniu plenarnym izby niższej parlamentu.©℗
Co orzekł wcześniej Sąd Najwyższy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Etap legislacyjny
Projekt po I czytaniu w Sejmie