W ubiegłym tygodniu na łamach DGP opisaliśmy wątpliwości ekspertów związane z dodaniem do kodeksu karnego art. 223a i 223b k.k. Przepisy te przewidują odpowiednio do pięciu, a nawet ośmiu lat pozbawienia wolności za udostępnianie bez zgody funkcjonariusza informacji z jego życia prywatnego, które mogłyby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa jego lub jego rodziny. Trzy lata mają z kolei grozić za nawoływanie do tego czynu.

Przy czym nowe regulacje (dodane przy okazji zmian w kodeksie karnym wykonawczym; nowelizacja czeka na podpis prezydenta) zapewnią szczególną ochronę prywatności obecnych oraz byłych funkcjonariuszy organu powołanego do ochrony bezpieczeństwa publicznego oraz Służby Więziennej. A co za tym idzie, dotyczą zarówno byłych policjantów, jak i byłych milicjantów czy nawet funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Nigdzie nie jest powiedziane, że chodzi o służby działające po 1989 r.
Zapytaliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości, czy było to intencjonalne działanie, czy po prostu błąd. W odpowiedzi resort zdecydowanie zapewnia, że objęcie ochroną „byłych funkcjonariuszy milicji czy SB czy ZOMO” nie było celem nowych rozwiązań. Zresztą, w ocenie MS, nowelizacja takiej ochrony ludziom wywodzącym się z dawnych służb PRL wcale nie da. Zdaniem ministerstwa występujące w art. 115 par. 13 pkt 7 k.k. określenie „funkcjonariusz organu powołanego do ochrony bezpieczeństwa publicznego albo funkcjonariusz Służby Więziennej” odnosi się do byłych funkcjonariuszy współczesnych organów powołanych do ochrony bezpieczeństwa publicznego, nie zaś do organów o charakterze historycznym, jakimi są MO, SB i ZOMO.
Przy czym MS nie podaje żadnych argumentów na potwierdzenie tej wykładni. Najwyraźniej zapomina też, że jest wielu byłych funkcjonariuszy policji, którzy są jednocześnie byłymi funkcjonariuszami milicji, ZOMO, a może nawet i SB (o ile przeszli pozytywnie weryfikację). Nawet gdyby przyjąć, że art. 115 par. 13 pkt 7 odnosi się do współczesnych formacji, to ich byli przedstawiciele mogli być równocześnie funkcjonariuszami służb w PRL.
Wątpliwości ekspertów budzi też zakres informacji, których ujawnienie ma być penalizowane. Jak już pisaliśmy, sposób sformułowania regulacji grozi absurdami, ponieważ są zarówno takie informacje, których ujawnienie z pewnością narazi funkcjonariusza na niebezpieczeństwo, jak i takie, których upublicznienie może, ale wcale nie musi takich skutków przynieść.
Chociażby to – czy powiedzieć kurierowi, w którym domu mieszka sąsiad będący strażnikiem więziennym? Przecież tym kurierem lub osobą się za niego podającą może być były więzień, któremu ów strażnik zalazł za skórę. Przykłady można mnożyć. Wrzucenie na portal społecznościowy wzmianki o tym, że dany mundurowy korzysta np. z usług prostytutek, niewątpliwie narazi go na niebezpieczeństwo, a przynajmniej powinno, ze strony małżonki. A może być też informacją, którą wykorzystają przestępcy do szantażu.
Przedstawiciele resortu tłumaczą, że znamię „informacje dotyczące życia prywatnego funkcjonariusza, których udostępnienie może spowodować zagrożenie bezpieczeństwa tego funkcjonariusza lub osoby dla niego najbliższej” należy odczytywać w sposób zobiektywizowany, a przy tym racjonalny.
– „Nie chodzi o jakąkolwiek informację dotyczącą życia prywatnego funkcjonariusza, lecz taką, o takim charakterze i stopniu szczegółowości, że w sposób oczywisty staje się ona samoistnym nośnikiem wiedzy możliwej do wykorzystania w sposób prowadzący do zagrożenia bezpieczeństwu funkcjonariusza” – czytamy w odpowiedzi MS. Do informacji neutralnych resort zalicza np. tę o posiadaniu dzieci czy zawodzie współmałżonka. Do tych drugich – np. adres i numer rejestracyjny samochodu.
– Organy postępowania karnego, w szczególności sądy, nie powinny mieć najmniejszych trudności z prawidłową wykładnią – dodają przedstawiciele MS. Tłumacząc też, że dodanie nowych przepisów jest uzasadnione koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa funkcjonariuszy w związku z realnym zagrożeniem, które wynika z charakteru ich służby, a także jest pokłosiem konfliktu zbrojnego w Ukrainie i możliwych działań hybrydowych przeciwko polskim służbom.
Etap legislacyjny
Ustawa czeka na podpis prezydenta