Nawet osiem lat więzienia ma grozić osobie, która bez zgody funkcjonariusza będzie rozpowszechniać w internecie informacje na jego temat, w konsekwencji narażając jego lub jego rodzinę na niebezpieczeństwo. Takiej ochrony nie mają ani politycy, ani sędziowie.
Wszystko dzięki wrzutce do kodeksu karnego dokonanej przy okazji nowelizacji kodeksu karnego wykonawczego, która czeka już tylko na podpis prezydenta. Zmiany wprowadzają nowe przestępstwa. Za nawoływanie do udostępnienia informacji dotyczących życia prywatnego zarówno obecnych jak i byłych „funkcjonariuszy organu powołanego do ochrony bezpieczeństwa publicznego” albo funkcjonariusza Służby Więziennej - których udostępnienie może spowodować zagrożenie bezpieczeństwa tych osób albo ich najbliższych - będzie można spędzić nawet 3 lata w więzieniu. Czyli dokładnie tyle, ile dziś grozi za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego.
Z kolei za podanie bez zgody policjanta czy strażnika więziennego takich informacji z życia prywatnego nowe prawo przewiduje nawet 5 lat więzienia, a za umieszczenie ich w internecie – nawet do 8 lat.
Eksperci zwracają uwagę, że dopisanie nowych przestępstw do kodeksu na etapie trzeciego czytania w Sejmie jest niezgodne z konstytucją.
Zastrzeżenia budzi też sposób redakcji przepisów. Użyte sformułowania są tak szerokie, że w zasadzie dotyczą wszystkiego: od tego gdzie dana osoba mieszka, czy ma żonę, dzieci (i gdzie się one uczą), jaki ma samochód, czy lubi sernik albo której drużynie kibicuje. To wszystko prowadzi do absurdu.
Jeśli obywatel powie koledze, że jego żona zdradza go z policjantem, to potencjalnie naraża tego ostatniego na zemstę ze strony zdradzonego męża. W świetle nowych regulacji plotkarzowi będzie zatem grozić kara od trzech miesięcy do 5 lat. Przykłady można mnożyć. Wrzucenie na portal społecznościowy informacji o tym, że dany mundurowy korzysta np. z usług prostytutek niewątpliwie narazi go niebezpieczeństwo, a przynajmniej powinno, ze strony małżonki.
Ponadto pojęcie „funkcjonariusz organu powołanego do ochrony bezpieczeństwa publicznego” nie jest ustawowo zdefiniowane. Przyjmuje się, że chodzi o służby i formacje mundurowe takie jak policja czy służby specjalne, ale można je rozciągnąć choćby na straż rybacką. Nigdzie nie jest też powiedziane, że chodzi o służby działające po 1989 r. Zatem nowe regulacje wyjątkową ochronę zapewnią nawet dawnym milicjantom czy funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa.
Czytaj więcej w jutrzejszym wydaniu DGP.