Kodeks postępowania karnego stale podlega modyfikacjom sprzyjającym sprawności i transparentności postępowań karnych oraz wdrażającym dyrektywy prawa unijnego. Zdecydowana większość tych zmian przechodzi niemalże niezauważona. Niektóre jednak wywołują medialne zainteresowanie. W ostatnim czasie kluczem zdającym się decydować o takim zainteresowaniu jest słowo „prokurator”.

Autor jest prokuratorem Prokuratury Rejonowej w Siedlcach delegowanym do Prokuratury Krajowej
Przykładem jest wzmożona uwaga mediów dotycząca uchwalonej 7 lipca b.r. ustawy o zmianie ustawy – Kodeks karny oraz niektórych innych. Wśród ujętych w niej zmian znalazły się m.in. istotne z punktu widzenia sprawności i jawności postępowań karnych modyfikacje art. 37 oraz art. 114 k.p.k. Osobom zaskoczonym tym, iż te dwa niepozorne artykuły wzbudziły takie zainteresowanie, należy się kilka słów wyjaśnienia.

(Nie)prosta historia

Pierwszy ze wskazanych przepisów wprowadza wyjątek od zasady właściwości miejscowej sądu stanowiącej jeden z fundamentów realizacji prawa obywateli do rozpoznania ich sprawy przez właściwy sąd, a jednocześnie opartej na założeniu, że postępowanie przeprowadzone przed takim sądem będzie szybsze i w większym stopniu uwzględniające lokalne uwarunkowania. Co jednak, gdy dzieje się coś zupełnie przeciwnego, a konkretny proces dosłownie grzęźnie w urzędniczej machinie, nie dając widoków na jego zakończenie?
Dobrym przykładem jest sprawa, która przed wieloma laty przykuwała uwagę krajowych mediów, a obecnie, zapomniana, wciąż toczy się przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia – czy raczej w tym sądzie zalega. Postępowanie to, dotyczące między innymi poplecznictwa (art. 239 par. 1 k.k.) i płatnej protekcji (art. 230 par. 1 k.k.), po uchyleniu 19 lutego 2019 r. przez Sąd Najwyższy (II KK 287/18) wcześniejszych wyroków sądów obu instancji w części trafiło do wskazanego sądu rejonowego w celu ponownego rozpoznania. A jednak bardzo długo nie zostało nawet rozpoczęte.
Najpierw, w lipcu 2019 r., sąd rejonowy zwrócił się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie o przekazanie tej sprawy do Sądu Okręgowego w Warszawie ze względu na jej szczególną wagę i zawiłość. Wobec odmowy sprawa ponownie została zarejestrowana w tym samym sądzie rejonowym, ale już pod nową sygnaturą i w innym wydziale karnym. Kilka miesięcy trwało zapoznawanie się z aktami, którego jedynym efektem było ujawnienie okoliczności uzasadniających wyłączenie sędziego referenta od orzekania w sprawie. Postępowanie ponownie zostało przekazane do innego wydziału karnego tego samego sądu, skąd, po wyłączeniu kolejnego referenta od orzekania, zostało zwrócone do wydziału, w którym było uprzednio zarejestrowane. Po wyłączeniu dwóch kolejnych sędziów sprawa została przekazana do innego jeszcze wydziału karnego tego samego sądu, gdzie uzyskała kolejną sygnaturę. Nim jednak sygnatura ta zdołała utrwalić się w świadomości kogokolwiek nią zainteresowanego, sprawa wskutek wyłączenia się kolejnego już sędziego referenta wróciła do poprzedniego wydziału po to tylko, aby ponownie zostać przekazana do jeszcze innego wydziału, w którym poprzednio już zresztą „gościła”.
Wszystkie wyłączenia kolejnych dziesięciu sędziów były spowodowane tą samą okolicznością – ich znajomością z byłym obrońcą jednej z oskarżonych, a obecnie sędzią.
W efekcie postępowanie przez trzy lata nawet się nie rozpoczęło.
W takich właśnie sytuacjach zastosowanie powinien znaleźć wspomniany art. 37 k.p.k., który dotychczas stanowił, że Sąd Najwyższy, z inicjatywy właściwego sądu, może przekazać sprawę innemu sądowi równorzędnemu. Toteż Prokuratura Regionalna w Łodzi, która dziesięć lat temu wysłała akt oskarżenia w tej sprawie, wystąpiła z wnioskiem do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, aby sąd ów, na podstawie tego przepisu, zwrócił się do Sądu Najwyższego o wyznaczenie innego równorzędnego sądu do rozpoznania sprawy. Konieczność składania tego rodzaju „wniosku o wniosek” wynikała z brzmienia art. 37 k.p.k., który uprawniał do zainicjowania takiej procedury wyłącznie jeden organ – sąd właściwy do rozpoznania sprawy. Rzecz jednak w tym, iż wniosek Prokuratury Regionalnej nawet nie został rozpoznany i cały czas pozostaje w aktach sprawy. Sąd nie wystąpił o przekazanie sprawy innemu sądowi równorzędnemu, mimo że stanowiłoby to rozwiązanie problemu i znacznie przyspieszyłoby postępowanie.

Bez autodenuncjacji

Tego rodzaju patologiom ma przeciwdziałać nowelizacja art. 37 k.pk. Zgodnie z jego nowym brzmieniem w sprawach takich jak wyżej opisana nie tylko sąd, ale również prokurator będzie mógł złożyć do Sądu Najwyższego wniosek o przekazanie sprawy. W razie złożenia wniosku przez prokuratora sąd będzie miał obowiązek nadać wnioskowi bieg w terminie 14 dni, przedstawiając również własne stanowisko.
W tym świetle niezrozumiałe są prezentowane przez niektórych krytyków obawy o przyznanie nadmiernych uprawnień prokuratorowi. Organem rozstrzygającym w przedmiocie przekazania sprawy do innego sądu jak był, tak pozostanie organ władzy sądowej – Sąd Najwyższy. Trudno sobie wyobrazić, by wniosek prokuratora miał uzyskać akceptację Sądu Najwyższego bez wystarczająco poważnego i uzasadnionego powodu. Dotychczasowa linia orzecznicza Sądu Najwyższego była bardzo restryktywna i ograniczała możliwość korzystania z tej instytucji jedynie do najpoważniejszych przypadków. Niezależnie od tego więc, czy wniosek pochodzi od sądu, czy od prokuratora, Sąd Najwyższy będzie się w dalszym ciągu kierował własnym poglądem w sprawie.
Na gruncie judykatów Sądu Najwyższego należy podkreślić, że instytucja wyłączenia sądu właściwego od rozpoznania danej sprawy nie może być traktowana jako kolejne narzędzie stron procesu do osiągnięcia zamierzonych celów. Jest to bowiem instytucja szczególna, mająca przeciwdziałać obawom, że sąd rozpoznający sprawę jest obarczony jakąkolwiek formą presji na wynik albo przebieg procesu. Nie jest też prawdą, iż strony postępowania zawsze mają ten sam cel, czyli wygranie procesu. Nie stanowi tajemnicy, iż ze względu na bieg terminów przedawnienia skuteczniejszą strategią od próby udowodnienia niewinności oskarżonego (zwłaszcza gdy jest to niewykonalne) może być próba ciągłego przedłużania postępowania. W teorii zjawiskom tym powinien zapobiegać właściwy sąd, jednak teoria potrafi bardzo różnić się od rzeczywistości. Z tego też względu konieczne było kiedyś wprowadzenie owego szczególnego narzędzia ujętego w art. 37 k.p.k., którego użycie zastrzeżono jedynie do kompetencji Sądu Najwyższego.
Cóż jednak z tego, skoro narzędzie owo mogło być dotychczas użyte wyłącznie na wniosek tego samego sądu, którego mają dotyczyć szczególne okoliczności uzasadniające zastosowanie tegoż narzędzia? Jak uczy praktyka, sądy nie chcą występować z takimi wnioskami. Występując z wnioskiem na podstawie art. 37 k.p.k., sąd w istocie sam przyznaje, że rozpoznanie przez niego sprawy koliduje z dobrem wymiaru sprawiedliwości. Pomijając czysto ludzką niechęć do przyznawania się do własnych słabości, tego rodzaju argumentacja w przypadku nieuwzględnienia wniosku o przekazanie sprawy niewątpliwie może zostać wykorzystana przez stronę w apelacji, co zniweczyłoby cały trud prowadzonego postępowania.
Z tych też powodów w pełni zasadne jest dokonanie modyfikacji dotychczasowego rozwiązania z art. 37 k.p.k., zresztą bezpośrednio nawiązującej do regulacji zawartych w art. 33 k.p.k. z 1928 r. oraz w art. 27 k.p.k. z 1969 r., która zdejmie z barków sądu orzekającego ten swoisty ciężar w postaci autodenuncjacji. Wprowadzona zmiana art. 37 k.p.k. sprawi, że przewidziane w tym artykule szczególne narzędzie będzie sprawniej służyć celowi, do którego zostało stworzone.

Realizacja postulatów doktryny

W tej samej ustawie dokonano również zmiany art. 114 k.p.k. Wprowadza ona zasadę, że w przypadku sporządzenia uzasadnienia zdania odrębnego, jeżeli ustawa wymaga doręczenia orzeczenia wraz z uzasadnieniem, doręcza się również uzasadnienie zdania odrębnego (art. 114 par. 5 k.p.k.). Choć wielu teoretyków od lat zwracało uwagę na ten problem, do szerszej opinii nie przebiła się informacja, iż zgodnie z dotychczasowymi rozwiązaniami w przypadku sporządzenia uzasadnienia zdania odrębnego dokument ten nie był doręczany stronom wraz z uzasadnieniem orzeczenia. W konsekwencji osoba, która zrezygnowała z zapoznania się z aktami sprawy, mogła nigdy nie poznać argumentów w nim podniesionych.
Wprowadzona zmiana stanowi realizację postulatów doktryny wskazującej na istotne funkcje informacyjne instytucji votum separatum. Pozwoli na urealnienie kontroli odwoławczej, dając jednocześnie uczestnikom postępowania, zwłaszcza nieprofesjonalnym, szerszą wiedzę o występujących w sprawie wątpliwościach, jak również podniesie samą rangę instytucji zdania odrębnego. Leży to również w interesie sędziego, który, nie podzielając poglądu przyjętego w sprawie przez większość składu orzekającego, za celowe uznaje ujawnienie tego faktu i przedstawienie argumentów za własnym poglądem.
Obie wskazane zmiany leżą w interesie sądów, a nie prokuratora. Przysługująca sądowi rola bezstronnego arbitra, która rzekomo miałaby zostać zagrożona nowelizacją art. 37 k.p.k., ulegnie wyraźnemu wzmocnieniu. Urealniony zostanie nadzór Sądu Najwyższego nad sytuacjami mogącymi prowadzić do podważenia bezstronności wymiaru sprawiedliwości, a kontrola odwoławcza ulegnie wzmocnieniu.©℗