- O skuteczności sankcji nie świadczy ich wysokość czy dolegliwość, lecz to, czy da się je wyegzekwować. A efektem zmian będzie większa liczba grzywien, które nie zostaną wpłacone - uważa Mariusz Królikowski, sędzia Sądu Okręgowego w Płocku.
- O skuteczności sankcji nie świadczy ich wysokość czy dolegliwość, lecz to, czy da się je wyegzekwować. A efektem zmian będzie większa liczba grzywien, które nie zostaną wpłacone - uważa Mariusz Królikowski, sędzia Sądu Okręgowego w Płocku.
/>
Sejm rozpoczął w ubiegłym tygodniu prace nad projektem dużej nowelizacji kodeksu karnego, która przewiduje uzależnienie minimalnej liczby stawek dziennych grzywny od wysokości maksymalnej kary pozbawienia wolności za dany czyn. W przypadku przestępstw zagrożonych karą więzienia nieprzekraczającą roku sąd będzie musiał orzec minimum 50 stawek dziennych, gdy zagrożenie ustawowe jest do dwóch lat - 100 stawek, a powyżej tej granicy już 150 stawek. Z uwagi na to, że wysokość stawki dziennej powinna być uzależniona od możliwości finansowych skazanego, może się okazać, że przez takie sztywne wytyczne orzekane grzywny będą bardzo wysokie.
I często nieściągalne. A o skuteczności sankcji nie świadczy ich wysokość czy dolegliwość, lecz to, czy da się je wyegzekwować.
Załóżmy, że sąd z góry wie, że w konkretnym przypadku grzywna w wysokości np. 30 tys. zł (150 stawek po 200 zł) będzie nieściągalna. Czy będąc związanym liczbą stawek, może zmniejszyć wysokość stawki dziennej np. o połowę, by wymierzyć grzywnę, która w jego ocenie będzie nie tylko adekwatna, lecz także egzekwowalna?
Teoretycznie sąd ma sporą swobodę w określaniu wysokości stawki dziennej, więc może się starać tak orzekać, żeby wysokość kwotowa sankcji karnej była taka, jaka w danym przypadku powinna być. Zwłaszcza, o czym można łatwo zapomnieć, patrząc z perspektywy Warszawy czy innych dużych miast, że rzadko skazuje się tzw. białe kołnierzyki z limuzynami czy willami. Tacy ludzie stanowią ułamek. Większość oskarżonych nie jest przesadnie dobrze sytuowana. Wbrew obiegowym opiniom raczej są dosyć biedni, bez majątku i dochodów. Dla wielu osób kwota 5 tys. zł jest tak astronomiczna, że równie dobrze moglibyśmy orzec 5 mln zł, bo nigdy nie widzieli ani jednej, ani drugiej. Oczywiście niezapłacenie grzywny powoduje w konsekwencji zastosowanie zastępczej kary pozbawienia wolności, co oznacza, że efektem podwyższenia minimalnej liczby stawek grzywien będzie wzrost liczby osadzonych. Zatem pomysł, o którym rozmawiamy, nie jest dobry, bo nie tylko znacznie ogranicza możliwości sędziego co do zastosowania adekwatnej sankcji, ale też wprowadza kary, które są odrealnione, bo niekiedy będą absurdalnie wysokie. A w tym wszystkim trzeba jednak pewien rozsądek zachowywać.
Przedstawiana argumentacja jest rozmaita. Wskazuje się na potrzebę ujednolicenia orzecznictwa…
Jeśli argumentem ma być ujednolicenie orzecznictwa, to może w ogóle od razu wprowadźmy jedną sztywną karę i już. Wtedy na pewno będzie jednolicie.
A także na niespójności w systemie prawa karnego, które powodują, że w niektórych przypadkach wyższa minimalna wysokość grzywny grozi za wykroczenie niż za przestępstwo.
Myślę, że w tle jest również kwestia zapewnienia większych dochodów do budżetu w sytuacji kryzysowej. Ale to jest trochę złudne, bo tak jak powiedziałem, efektem będzie większa liczba grzywien, które nie zostaną wpłacone. To z kolei będzie powodowało konieczność ponownego uruchomienia aparatu państwa w celu orzeczenia kary zastępczej, następnie doprowadzenia i osadzenia skazanego, co przecież wiąże się z dużymi kosztami. Per saldo więc cały ewentualny zysk z większych grzywien może być zrównoważony większymi kosztami dla wymiaru sprawiedliwości i więziennictwa. Bo nawet jeśli po osadzeniu rodzina skazanego widzi, że to już nie przelewki i zmobilizuje się do zebrania pieniędzy i wpłacenia grzywny, co powoduje natychmiastowe zwolnienie z zakładu karnego, to pamiętajmy, że największy koszt wiąże się z przyjęciem skazanego do jednostki penitencjarnej. Więc wprowadzenie sztywnej liczby stawek grzywien, czyli de facto ich podwyższenie, mija się z celem. Zwłaszcza że zdecydowana większość czynów jest zagrożona karą pozbawienia wolności przekraczającą dwa lata, co będzie oznaczać konieczność wymierzenia przynajmniej 150 stawek. Poniżej tej granicy są pojedyncze przestępstwa, więc w prawie każdej sprawie trzeba będzie wymierzyć 1500 zł.
I to zakładając, że sąd przyjmie stawkę dzienną na minimalnym poziomie 10 zł.
10 zł to dość popularna stawka dzienna.
Swoją drogą to też utrzymywanie pewnej fikcji, ponieważ jest to kwota mniejsza nawet od minimalnej stawki godzinowej.
Nie jestem entuzjastą obowiązującej koncepcji stawek dziennych i bardziej przemawiały do mnie grzywny określone kwotowo, orzekane na podstawie kodeksu karnego z 1969 r. Ale skoro przyjęto już ten model, to należałoby zaktualizować wysokość stawki dziennej, która dziś wynosi min. 10 zł i jest na tym samym poziomie co w 1998 r. A warunki ekonomiczne jednak na przestrzeni ostatnich 25 lat się zmieniły.
Czy wobec tego nie lepiej urealnić wysokość stawki dziennej, zamiast określać minimalną ich liczbę?
To byłoby sensowniejsze. Byłoby mniejsze ryzyko, że skazani na karę grzywny trafialiby do zakładu karnego za niezapłacenie grzywny. Bo przecież chyba nie chodzi o to, by tych ludzi trzymać w więzieniach, które i tak są na granicy przepełnienia.©℗
Rozmawiał Piotr Szymaniak
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama