Projekt ustawy Andrzeja Dudy w sprawie Sądu Najwyższego ma dziś niewielkie szanse na wejście w życie. Możliwe, że na etapie prac sejmowych zostanie pożeniony z równolegle szykowanym projektem rządowym ‒ wynika z ustaleń DGP.

Pomysł prezydenta nie został zbyt ciepło przyjęty w obozie rządzącym. ‒ Szanujemy inicjatywę ustawodawczą pana prezydenta, ale jest rządowy projekt, który jest na finalnym etapie prac i zapewnia stabilizację prawną ‒ mówi DGP Anita Czerwińska, rzeczniczka PiS. Jeszcze ostrzej o ustawie mówią ziobryści. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł ocenił, że prezydenckie propozycje dotyczące Sądu Najwyższego „niczego nie rozwiązują i mogą przyczynić się do pogłębienia chaosu i anarchii”.
Nasz rozmówca z otoczenia premiera Morawieckiego przyznaje, że otwarte zignorowanie projektu prezydenta i forsowanie projektu rządowego może skończyć się brakiem podpisu głowy państwa. ‒ Dlatego być może na etapie prac parlamentarnych oba projekty zostaną połączone, by uniknąć weta ‒ wskazuje.
Pożar już mamy
Pytanie, czy to będzie do zaakceptowania dla wszystkich działaczy Zjednoczonej Prawicy. Jeden z nich przekonuje, że Andrzej Duda, prezentując własny projekt, „popełnił strategiczny błąd rzutujący na całą jego prezydenturę”. ‒ Teraz nie będzie wyjścia i trzeba będzie na nowo zacząć przypominać, że po wetach z 2017 r. wszystkie ustawy sądowe są w praktyce ustawami Andrzeja Dudy i teraz on sam zaczyna je prostować ‒ odgraża się polityk.
Jego zdaniem przyjęcie prezydenckiego projektu oznaczałoby, że sądy, zamiast orzekać w bieżących sprawach, zajmą się weryfikacją dużej części z ponad miliona orzeczeń wydanych przez sędziów nominowanych przez obecną KRS. ‒ Dziś też zdarza się podważanie statusów sędziowskich, ale to są wciąż pojedyncze wyroki. Andrzej Duda chce z tego zrobić problem systemowy, z małego ogniska wywołać gigantyczny pożar całego lasu ‒ dodaje nasz rozmówca ze Zjednoczonej Prawicy.
‒ Nietrafiona alegoria. My już dziś mamy pożar całego lasu, a Andrzej Duda próbuje go gasić i upewnić się, że szkody nie będą jeszcze większe ‒ ripostuje osoba z rządu. Choć przyznaje, że rząd szczegóły projektu prezydenta poznał dopiero w piątek, na spotkaniu w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. ‒ Ale przez cały czas braliśmy pod uwagę wariant, że prezydent wyjdzie z jakąś inicjatywą ‒ zastrzega rozmówca DGP.
‒ To, że są głosy krytyki ze strony opozycji i części polityków koalicji rządzącej, potwierdza tylko, że prezydent nie po to zgłosił tę inicjatywę, by teraz go wszyscy chwalili, tylko po to, by rozwiązać konkretny problem ‒ komentuje Paweł Szrot, szef gabinetu prezydenta. ‒ Wiele propozycji w przedłożeniu prezydenta, które rzeczywiście mogą dla niektórych mieć trudny charakter, zmierzają do rozwiązania konkretnych problemów, takich jak status sędziów w likwidowanej ID SN, czy wprowadzają tzw. test bezstronności ‒ dodaje.
Zdaniem polityków PiS, jeśli ziobryści stawaliby okoniem, być może trzeba będzie polegać na głosach opozycji. Ale tam również nie ma wielkiego entuzjazmu do prezydenckich propozycji. ‒ My przygotowaliśmy projekt wspólnie z organizacjami społecznymi: Iustitią, Wolnymi Sądami. Wkrótce zostanie on złożony i liczymy, że będzie szybko procedowany ‒ mówi Marcin Kierwiński z KO.
PiS bardziej jednak liczy na głosy ludowców.
Co jest w projekcie
Główne pomysły prezydenckiego przedłożenia to likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (ID SN), uniemożliwienie podważania orzeczeń z tego tylko powodu, że zostały wydane przez osoby, które zostały powołane na wniosek obecnej Krajowej Rady Sądownictwa (KRS), oraz wprowadzenie nowej procedury pozwalającej badać niezależność i niezawisłość takich osób.
Głowa państwa chce zlikwidowania ID SN, która od samego początku budziła spore wątpliwości i która została zakwestionowana w wielu orzeczeniach międzynarodowych trybunałów. Prezydent proponuje powołanie w jej miejsce Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Sędziowie, którzy będą w niej orzekać, będą mieli takie same prawa jak ci, którzy orzekają w pozostałych izbach SN. Jednym z zarzutów wobec ID SN było bowiem to, że zasiadający w niej sędziowie mieli szczególny status, byli uprzywilejowani (m.in. otrzymywali 40-proc. dodatek do pensji). W skład nowej izby miałoby wchodzić 11 sędziów, którzy na co dzień nadal orzekaliby w pozostałych izbach SN. Wskazywałby ich prezydent na pięcioletnią kadencję spośród 33 sędziów wybranych losowo. W losowaniu braliby udział wszyscy sędziowie każdej izby SN.
Jest już wiele orzeczeń zarówno Trybunału Sprawiedliwości UE, jak i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w których przesądzono, że wiele instytucji wprowadzonych do naszego porządku prawnego w ciągu ostatnich siedmiu lat jest niezgodnych z prawem unijnym oraz Europejską konwencją praw człowieka. I tych problemów przedstawiony projekt nie rozwiązuje, mało tego, wydaje się, że on świadomie od nich ucieka – uważa Maciej Gutowski, adwokat, wykładowca Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Bez rozwiązania
Jednym z takich problemów jest status osób, które zostały powołane na urząd sędziego po tym, jak został zmieniony sposób powoływania sędziowskiej części KRS. Wydawane przez nie orzeczenia są podważane zarówno przez zagraniczne, jak i krajowe sądy, w tym sam SN. Projekt Andrzeja Dudy stanowi, że „okoliczności towarzyszące powołaniu sędziego nie mogą stanowić wyłącznej podstawy do podważenia orzeczenia wydanego z udziałem tego sędziego lub kwestionowania jego niezawisłości i bezstronności”. Niezawisłość i bezstronność takich sędziów będzie można badać, o ile dodatkowo wskaże się, że mogą one budzić wątpliwości ze względu na okoliczności towarzyszące powołaniu na urząd sędziego oraz ze względu na jego postępowanie już po powołaniu. Strona będzie miała na zainicjowanie takiego postępowania trzy dni od otrzymania powiadomienia o tym, jaki skład ma rozpatrywać jej sprawę.
‒ W tym zakresie prezydencki projekt kompletnie rozmija się z orzecznictwem TSUE i ETPC, w którym przesądzono już przecież, że sam tryb powoływania takich osób kładzie się cieniem na wydawane przez nich orzeczenia ‒ podkreśla prof. Gutowski. Jego zdaniem proponowane rozwiązania doprowadzą do jeszcze większego chaosu. Po pierwszem, mogą być wykorzystywane w celu przedłużenia trwających postępowań. Po drugie, zapewne nie wszyscy sędziowie podporządkują się nowym zasadom i – zgodnie z konstytucją, która mówi o pierwszeństwie prawa międzynarodowego i unijnego – nadal będą kwestionować orzeczenia wydawane przez osoby powołane na urząd sędziego na wniosek obecnej KRS.
Podobnego zdania jest Michał Laskowski, prezes Izby Karnej SN. Podkreśla, że projekt nie rozwiąże najważniejszych problemów dotyczących obecnej KRS oraz procedury powoływania sędziów, a także statusu tych osób, które przez budzącą wątpliwości procedurę przeszły i nadal wydają wyroki, także w SN. ©℗